[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedyś okaże się, że sann będzie musiała kontynuować rozpoczęte dzieło.A jeśli istoty, których szukają, w ogóle nie istnieją?Mózgowce takie jak ona mają pamięć dobrą, ale zawodną.Czy za trzysta albo czterysta lat będzie jeszcze pamiętać Keffa? Czy będzie chciała pamiętać, żeby nie odczuwać bólu po stracie? “Jeśli znajdę te istoty po twojej… nazwę je twoim imieniem”, przyrzekała w ciszy, wsłuchując się w spokojny oddech Keffa.Tyle nieśmiertelności mogła mu obiecać.Wszystkie istoty, z którymi dotychczas mieli kontakt, nie były zdolne do odczuwania czegokolwiek.Były interesujące dla psychologów badających zachowania, dla biologów, ale ani Zagubieni, ani Wielkie Gryzonie, ani Skrzydlate Smoki czy Hydry nie okazały się tym, czego szukali.Nadzieja na odkrycie nowego gatunku pojawiła się pięć lat i cztery miesiące temu, gdy odebrali sygnał radiowy nadany przez przedstawicieli jakiejś rasy, która zdawała się być bardzo cywilizowana i inteligentna.Keff próbował wykorzystać TS, aby zrozumieć treść przekazu.Oboje byli niezwykle podnieceni, sądząc, że odkryli gatunek, z którym można by prowadzić wymianę doświadczeń kulturalnych i technicznych.Wkrótce okazało się, że mieszkańcy Jove II istnieli w takich warunkach ciśnienia i atmosfery, które zupełnie uniemożliwiała fizyczną obecność.Pozostawał tylko kontakt korespondencyjny.Światy Centralne zmuszone były ograniczyć komunikowanie się z Kwasowcami do transmisji radiowych.Właściwie trudno uznać to za jakiś sukces, chociaż nie była to też klęska.Nie nawiązano jednak prawdziwego kontaktu.Może tym razem, w trakcie misji skierowanej do sektora R, zdarzy się coś godnego uwagi, coś, co okaże się diamentem wśród popiołów.Taka nadzieja pchała ich w głąb nie zbadanej przestrzeni, daleko od znanej, swojskiej galaktyki i możliwości łączności z przyjaciółmi znajdującymi się w podobnych statkach.Carialle zdecydowała się nie mówić Keffowi, że jej równie mocno zależy na nawiązaniu pierwszego kontaktu.Nie chodziło tylko o to, aby być pierwszym statkiem załogowym, który napotka coś zupełnie nowego, ale patrząc bardziej przyszłościowo, zgubić te wszystkie węszące, małe pojazdy szpiegowskie.Dla mózgu statku kosmicznego mającego ogromne możliwości wyszukiwania i sprowadzania danych oraz superszybkiego przywoływania wszystko, co istnieje w pamięci, jakby dopiero co się zdarzyło.Zapominanie wymagało pewnego wysiłku: decyzji o usunięciu faktów z banku danych.Nieraz tak działająca pamięć była przekleństwem.Carialle zmuszana była do ciągłego sprawdzania zdarzeń, które doprowadziły do wypadku.Trapiła ją powracająca zmora bezlitosnych i nieubłaganych sekwencji obrazów z przeszłości - nawet teraz, w czasie spokojnego lotu.Szesnaście lat temu, działając w imieniu Służby Kurierskiej, przybyła wraz z pierwszym załogantem, Fanine, do małej stacji naprawczej na obrzeżach Światów Centralnych.Kosmonauci, którzy tam przebywali, złożyli skargę do Centralnego Komputera, jakoby zostali okradzeni.Po jakimś czasie, nawet po kilku miesiącach od opuszczenia SSS-267, zapisano na ich konto mnóstwo drogocennej aparatury.Fanine zbierała dowody przeciw całemu systemowi łapówek, przekupstwa i szwindli, potwierdzając podejrzenia Centralnego Komputera.Wysłała komunikat, informując, że mają wystarczające dowody i wracają z nimi do bazy.Nigdy nie spodziewałyby się sabotażu, ale przecież powinny; Carialle poprawiła się: ona powinna zwracać większą uwagę na to, co robi obsługa w czasie ostatecznego przeglądu przed opuszczeniem CF-963.Pamiętała bulgotanie paliwa zapełniającego zbiorniki: było zimne, niezwykle zimne, jakby schłodzone w próżni.Mogła odmówić, powinna była odmówić tankowania.W czasie lotu powrotnego do Światów Centralnych dziwna substancja rozpuszczona w paliwie pozostawała gdzieś na dnie.Silniki stopniowo zużywały właściwe paliwo, aż zaczęły pobierać ciecz z dołu.Wreszcie stężenie roztworu osiągnęło stan krytyczny i nastąpił zapłon.Czujniki wyłączyły się w chwili eksplozji, ale tamten moment - 10:54:02:351 - wrył się Carialle głęboko w pamięć.Nastąpił kres życia Fanine, a Carialle została wyrzucona w ciemną otchłań.Najpierw uderzyło ją przenikliwe zimno.Jej temperatura powinna wynosić 37 stopni, a w kabinie około dwudziestu jeden.Carialle nadała sygnał regulacji ogrzewania, ale okazał się nieskuteczny.Wszelkie funkcje silników napędowych ustały i nie miała na nie wpływu.Miała wrażenie, że usunięto jej kończyny - w wypadku mózgu wszystkie synapsy odpowiedzialne za ruch - a najgorsze, że także i za wzrok.Była bezbronna i niewidoma.Wszystkie jej zewnętrzne układy i systemy, poza kilkoma czujnikami dźwięku i skóry, przestały działać.Wołała Fanine, ale nikt nie odpowiadał.Wstrząs psychiczny paraliżował uczucia przerażenia i strachu.Była odseparowana, odłączona od wszystkiego, jakby nic się, jej nie przydarzyło.Ze spokojem zrewidowała to, co było wiadome.Miała miejsce jakaś eksplozja.Naruszona została konstrukcja kadłuba statku.Brak łączności z Fanine.Może Fanine nie żyje.Carialle nie miała żadnych urządzeń wizyjnych ani możliwości wpływu na ich działanie, nawet gdyby nie były zniszczone.Utrata zdolności widzenia była najgorsza.Gdyby widziała, mogłaby dokonać oceny sytuacji.Zostały zapasy żywności i działała recyrkulacja powietrza, więc awaryjne zasilanie funkcjonowało mimo odcięcia systemów pokładowych.Zachowały się rezerwy związków chemicznych i enzymów.Po pierwsze należało wezwać pomocy.Posługując się resztką systemu synaps, zdołała znaleźć połączenie awaryjnej wiązki kierunkowej.Nie wiedziała, czy w ogóle zadziała, ale włączyła ją, co przynajmniej miało zbawienny wpływ na jej samopoczucie.Zaczęła odmierzać czas, licząc sekundy.Bez zegara nie miała szans, aby przekonać się, na ile ten sposób jest dokładny, ale przynajmniej zajęło to część jej potencjału umysłowego.Zbyt szybko zużywała endorfinę i serotoninę.Musiała przestawić się na techniki opanowania stresu, które kiedyś w młodości wpajali jej cierpliwi instruktorzy, gdy sądziła, że jest nieśmiertelna.Śpiewała wszystkie znane piosenki i nuciła wszelkie melodie, recytowała wiersze od czasów średniowiecza, tłumaczyła utwory literackie, dzieliła na poszczególne wersy, komponowała do nich muzykę, medytowała i zamieniała w wewnętrzny krzyk.To wszystko dlatego, że większa część jej samej chciała się zamknąć w kuli w najciemniejszych zakamarkach umysłu i przerażenia.Znała wszystkie historie o mózgach, które cierpiały na deprywację sensoryczną, czyli odcięcie dopływu bodźców z otoczenia.Opowieści o histerii i pomieszaniu zmysłów znane były w szkołach, gdzie przebywały młode mózgowce.Doskonale ilustrowały nieuchronne pogrążanie się w chorobę: najpierw nadchodził strach, potem nieufność i wreszcie rozpacz.Halucynacje zaczynały się wtedy, gdy synapsy, w oczekiwaniu na stymulację, odrzucały wzorce, które w pełni świadomy i przytomny mózg usiłowałby traktować jako racjonalne, prowadząc w końcu do nieodwołalnego obłąkania.Carialle aż wzdrygnęli się na wspomnienie tego, jak dzieci szeptały sobie ultradźwiękiem, który mógł być rozpoznawany przez monitory komputerów, o wrażeniach słuchowych przynoszących wizje czegoś co w ogóle nie istniało.Ku swemu przerażeniu stwierdziła, że to wszystko właśnie dotyczy jej samej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates