[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Możemy popatrzeć? – zawołał jeden z bliźniaków.–Możemy wejść? – dodał drugi.–Nie! Zmiatajcie stąd! Chichot się powtórzył.–Ale już! Bo zawołam ojca.Małe nogi zatupotały.Aliya westchnęła ciężko.Rodzina trupa zawsze byłagorsza niż on sam.* * *Nieboszczyk obudził się koło północy.Aliya rozmyślała właśnie o tym, jak wyda pieniądze.Przed jej oczami przemykały obrazy plaż kantabryjskich i drinków malibu podawanych przez wesołych, śniadych mężczyzn.18Nieboszczyk podniósł dłoń do czoła i jednym ruchem otworzył sobie oczy.Tego momentu nie lubiła najbardziej.Przewracał wkoło ślepiami, aż białka wyłaziły na wierzch.Miał wielkie gały i wyglądało to wyjątkowo potwornie.Aż do tej pory wiedźma mogła mieć jeszcze nadzieję, że wczorajsze zachowanie trupa było tylko chwilowym szaleństwem, buntem ciała, które nie ma ochoty na poważne zmiany.Liczyła na to, że umarlak wyhasał się trochę po zejściu, a potem grzecznie odwalił kitę.To się podobno często zdarzało.Szkoda, że nie jej.Podeszła do krucyfiksu i uklękła przed nim, trochę z boku, żeby być dalej od zwłok.Zamknęła w dłoniach medalik Świętego Benedykta.–W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego, Amen.Duchu nieczysty, wróć tam,skąd przyszedłeś i zostaw to ciało przeznaczone do śmierci na tym świecie.Sięgnęła po flakonik, nabrała wody w dłoń i spryskała nieboszczyka.Prychnął.–Rozkazuje ci Bóg w Trójcy Świętej Jedyny: Ojciec, Syn i Duch Święty.Niechsię tak stanie! Amen.Trup podniósł się i usiadł na łóżku.Był jeszcze trochę rozkojarzony.Dopiero teraz wiedźma dostrzegła, jaki jest wielki.Nie ucieszyło jej to.Żabie oczy wpatrzyły się w kobietę ze zdziwieniem, ale jednocześnie chciwie, jakby nieboszczyk nagle, na bezludnej wyspie swoich przeżyć pozagrobowych, spotkał człowieka.Musiała przyznać, że był przystojny.Ciemne brwi, wydatny nos.Spojrzenie spod opuszczonej głowy intensywne i hipnotyzujące.–Rozkazuje ci Ojciec, źródło wszelkiego bytu i dobra, który troskliwąOpatrznością…Zmarły wyciągnął rękę i spróbował dotknąć Aliyi.Wstała błyskawicznie.–No, dobra.To bez sensu – rzuciła rozzłoszczona.Niestety, najwyraźniej trup nie tylko nie był za życia głęboko wierzący, ale w ogóle miał w dupie rodzimą wiarę.Wiedźmę opuszczała nadzieja na szybkie załatwienie sprawy.Na wszelki wypadek spróbowała jeszcze modlitw do Allacha i mantr buddyjskich oraz popularnych w tym rejonie sefirot kabalistycznych.Prosiła nawet, żeby Wielki Duch nie pozwolił Kojotowi przeprowadzić zmarłego poza czerwoną linię śmierci.Wszystko na nic.19Ciało powoli podnosiło się z łóżka.Wydawało się słabe, nieporadne.Aliya przesunęła się w stronę kufra.Sięgnęła po kołek.–Teraz! – krzyknęła.– Teraz!Za drzwiami zakotłowało się.Pierwszy wpadł Gozar, za nim Adamus i blady jakściana Tony.Na koniec wdarły się podstępnie bliźniaki.–Trzymać go! – rozkazała wiedźma.Mężczyźni stanęli w miejscu z otwartymi ustami.Zwłoki chwiały się na wpółoparte o łóżko.Po sinym czole spływały krople święconej wody, przypominając pot.Aliya skoczyła w ich kierunku, a wtedy trup wrzasnął wniebogłosy jak mordowany kruk.–RAAAAA!!!I przewrócił oczami.Na ten widok Tony padł jak kłoda na ziemię.Bliźniakipisnęły i ukryły się za fotelem.Gozar i Adamus próbowali chwycić nieboszczyka.Wiedźma myliła się, sądząc, że ciało jest słabe.Szarpnęło nimi tak, że Adamus grzmotnął w szafkę.Wazon spadł na podłogę i stłukł się.Gozar tymczasem dostał potężnego kopa w brzuch.–Szybko! – krzyknęła.Złapała trupa za jedno ramię, Gozar za drugie.Adamus usiłował wepchnąćnieboszczyka na łóżko.Ciało skowyczało i zgrzytało zębami, trzymali je z trudem.Prawnik dygotał z przerażenia, szeptał coś do siebie, ale starał się nie luzować uchwytu.Aliya uwolniła jedną rękę i przymierzała się do zamachnięcia drewnianym ostrzem.–O Boże, Leonardzie! – usłyszeli nagle od strony drzwi.Prawnik dostał cios w szczękę i padł.Aliya poczuła, że ktoś wyrywa jej kołek, a chwilę potem leżała już w drugim kącie pokoju.Poderwała się błyskawicznie.Tony i Adamus tarasowali podłogę.Na łóżku szamotały się dwa ciała.Trup dusił Gozara, a ten nie pozostawał mu dłużnym.Pan domu charczał.W wejściu stała sprawczyni całej tragedii, Geis.Z wyrazem egzaltowanego przerażenia na twarzy opierała się o framugę.Miała na sobie srebrny atłasowy szlafroczek, spod którego wyzierały nagie uda.Wiedźma miała ochotę strzelić ją w łeb, ale najpierw zajęła się Gozarem.–Panie Borneo, proszę go natychmiast puścić – rozkazała.–Ale… on… mię… ohhau… du… usi.–Nie, nie, on tylko mechanicznie powtarza pana ruchy.Proszę przestać!–Przestań pan! – wrzasnęła mu do ucha.20Mężczyzna poluzował uchwyt.Aliya natychmiast wdarła się między nich i odepchnęła pana domu.Trup zasyczał i usadził się wygodnie na łóżku.Adamus, jęcząc, podnosił się z podłogi.Wiedźma rozejrzała się za kołkiem.Nigdzie go nie było.Przeklęła się w myśli za chwilę nieuwagi.Jej wzrok padł na słaniającą się w drzwiach żonę zmarłego.–Uprzejmie dziękuję, że nas pani odwiedziła – rzuciła przez zaciśnięte zęby.– A szczególnie za to, że wymówiła pani jego imię.To mi bardzo ułatwi pracę.–Nie ma za co – powiedziała blondynka ze złośliwym uśmiechem.Aliya miała ochotę wrzucić jej żaby do łóżka i zamówić czyraki na całe ciało.Zadrżała, zaciskając dłonie w pięści.Policzyła w myślach do osiemnastu, żeby się uspokoić.Osiemnaście tysięcy, przypomniała sobie i poczuła się lepiej.Geis wyszła z pokoju.–A teraz wynocha wszyscy.– Wiedźma szarpnęła za ramię Adamusa.– Bierzciechłopaka i wychodzić stąd.Gozar jedną ręką trzymał się za szyję, a drugą pomagał prawnikowi ciągnąć Tony ego.Trup wykonał ruch jakby chciał iść za nimi, ale Aliya pchnęła go lekko i oparł się z powrotem o ścianę.–Jeśli byłaby potrzebna pomoc… – zaczął słabo Gozar.–Już mi aż nadto pomogliście – wypchnęła ich za drzwi.Zza pleców dobiegł ją chichot.Obróciła się.Bliźniaki siedziały po obu stronach nieboszczyka.Jeden dotykał czoła zmarłego.–Wy też! – wrzasnęła wiedźma.– Won!* * *Imię.Czy trup je słyszał? „Martwi nie wiedzą, że mają prawo istnieć, dopóki niepoznają swojego imienia” tłumaczyła jej kiedyś babcia.Wciąż wyglądał niewinnieniczym dziecko.Leżał spokojnie, z zamkniętymi oczami, bez ruchu.Obejrzała jegopaznokcie.Były sine, nie odnalazła czerwieni charakterystycznej dla supertrupa.Niemiała powodu do zdenerwowania.Nawet jeśli słyszał imię i zacznie się w nim budzićświadomość, wiedźma miała jeszcze dużo czasu, żeby zastosować szereg absolutnieskutecznych technik przywracania zwłok ziemi.Prosty rachunekprawdopodobieństwa wskazywał, że co najmniej jedna z nich musi się okazać21skuteczna.A jednak znowu odezwał się w niej niejasny niepokój.To wszystko przez te opowieści o supertrupach, którymi usypiała mnie babcia, pomyślała
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates