[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie dysponował jednak żadnymi drastycznymi środkami i nie wiedział, jak pozbyć się tego utrapienia.Wściekły, zastanowił się przez chwilę i przystanął przy małej odnodze odchodzącej od spiralnego korytarza.Tutaj znajdowało się jedyne na Argo pomieszczenie, gdzie czczono związek rodziny z czasami prehistorycznymi.Odbywały się tam ceremonie zaślubin lub pogrzeby, które Killeen celebrował w ciągu ostatnich dwóch lat.Centralny punkt stanowiły dwie ciemnostalowe płyty umieszczone w dwóch ścianach.Nazywano je legatami, jak informowała pamięć komputerowa Argo.Znajdowały się na nich przypominające pajęczynę odciski, błyskające wszystkimi kolorami światła Był to, oczywiście, język cyfrowy, chociaż nawet programy Argo nie potrafiły go rozszyfrować.Instrukcje obsługi statku surowo nakazywały chronienie tych wmurowanych w ściany tablic przed rabunkiem.Najwyraźniej płyty zawierały jakieś informacje dotyczące początków rodzaju ludzkiego w Centrum, a być może wiele innych rzeczy, lecz Killeen nie miał pojęcia, w jaki sposób mógłby z nich skorzystać.Przyszedł tutaj, żeby usiąść na ławeczce i pomyśleć.Posępna obecność bliźniaczych legatów dawała mu uspokajające poczucie silnego związku z ludzką przeszłością.Nieznaną, a przecież wspaniałą.W prastarych czasach ludzie budowali statki takie jak ten, kursowali na trasach pomiędzy słońcami i mieli się doskonale, wolni od dokuczliwej obecności wyżej rozwiniętych istot.Killeen zazdrościł żyjącym w tamtych czasach.Na chwilę przerwał rozmyślania i przesunął dłońmi po gładkiej powierzchni legatów, jakby jakaś część starej mądrości mogła spłynąć na niego.Teraz, kiedy zaczęły go prześladować problemy związane z odpowiedzialnością i funkcją kapitana, coraz częściej myślał o Abrahamie i innych ludziach z przeszłości.To oni kierowali wymuszoną ucieczką przed zmechami.Dali z siebie wszystko.Killeenowi i Bishopom los ofiarował strzęp nadziei.Nowy świat, nowe perspektywy.Mógł wyzwolić swoich ludzi lub przegrać ostatnią stawkę.Możliwość ta przyszła o jedno zaledwie pokolenie za późno.Abraham wiedziałby, co teraz zrobić.Był urodzonym przywódcą.Sprawiał wrażenie, jakby dowodzenie nie wymagało wysiłku.Killeenowi brakowało teraz ojca znacznie bardziej niż bezpośrednio po jego zaginięciu podczas Klęski, kiedy padła Cytadela Bishopów.Coraz częściej zastanawiał się, jak w danej sytuacji postąpiłby ojciec.Westchnął i wstał.Jeszcze raz przesunął ręką po legatach.Odwrócił się i wyszedł.W jego prawym oku pojawiło się cętkowane brązowe oblicze niedalekiej planety.Mógł badać nowe obrazy, gdy tylko się ukazały.Pogrążył się w tej wizji tak głęboko, że nie usłyszał odgłosu stóp w spiralnym korytarzu.Zderzył się z kimś i obrócił dookoła.Oparł się o ścianę, obrót omal nie ściął go z nóg.Przed nim stał syn.- Dobrze się czujesz, tato?- Nie.słyszałem, że.idziesz.Podbiegła Besen i jeszcze trzech członków załogi.Na widok kapitana zaniechali gonitwy za Tobym.- Właśnie, no wiesz, graliśmy w kickball - wyjaśnił zmieszany Toby.Trzymał niewielką czerwoną kulę.- Fajna zabawa jest tam, na osi - powiedział drugi chłopiec.- O tak, tym lepsza, że grawitacja jest słaba - dodała Besen.Oczy miała błyszczące i radosne.Killeen kiwnął głową.- Cieszę się, że dbacie o dobrą formę nóg - powiedział.Spojrzał na nich znacząco i po chwili zostawili go samego z Tobym.- Rozładowujesz się po zajściu w kabinie kontrolnej?Toby przygryzł wargę.Na twarzy malowały mu się sprzeczne uczucia.- Nie rozumiem, dlaczego mnie tak ukarałeś.- Nie będę wygłaszał wykładu na temat dyscypliny, ale.- Bardzo się cieszę.O niczym innym od ciebie nie słyszę.- Nie dałeś mi wielkiego wyboru.- A ty nie dałeś mi wielkiej szansy.- Co ty sobie wyobrażasz?- Ośmieszasz mnie cały czas.- Toby wzruszył ramionami z irytacją.- Tylko wtedy, kiedy mnie do tego zmuszasz.- Zrozum, ja tylko próbuję, to wszystko.- Może robisz to zbyt uporczywie.- Mam dosyć tego siedzenia.Chciałbym coś zrobić.- Zrobisz, ale tylko wtedy, gdy dostaniesz rozkaz.- O to chodzi? Nie.- Poza tym zaniechasz gadania, kiedy ci rozkażę.Toby wykrzywił szyderczo wargi.- Tak nadaje twój stary aspekt Ling, no nie? Co znaczy “zaniechać”?- To znaczy “przestać”.A moje aspekty są.- Od czasu, kiedy je dostałeś, to one chyba wydają ci rozkazy.- Oczywiście, korzystam z ich rad.- Mam wrażenie, że rządzi tu jakiś stary pryk, a nie mój tata.- Panuję nad moimi aspektami.- Killeen słyszał sztywny i formalny ton swojego głosu.Postarał się przemówić cieplej.- Wiesz, jak to czasem bywa.Teraz już masz dwa oblicza, jak długo? Od roku?Toby kiwnął głową.- I świetnie daję sobie z nimi radę.- Z pewnością.Łatwo nimi kierować?- Całkiem.Na ogół zajmują się techniką.- Widzisz więc, że to pozwala spojrzeć na pewne kwestie z innej strony.- Mam dość tego siedzenia i ciągłych prób naprawiania.- Kiedy przyjdzie na to czas.Toby wykrzywił usta ze złości.- Ja, chłopaki, Besen, my wszyscy chcemy brać udział w tym, co się dzieje.- Jeżeli chodzi o ciebie, zgoda.Tylko masz siedzieć cicho, rozumiesz?Toby westchnął.Napięcie powoli ustąpiło z jego twarzy.- Tato, wygląda na to.nie jest już tak jak wtedy, kiedy my.- Bywaliśmy sami ze sobą?Toby kiwnął głową, przełykając ślinę.- Nie zapominaj, że teraz jestem kapitanem, nie tylko twoim ojcem.Twarz Toby’ego zesztywniała.- Wydaje mi się, że ostatnio specjalnie byłeś dla mnie tak bezwzględny.Killeen zastanowił się przez chwilę.- Może.- Ja po prostu próbuję, to wszystko.- Ja też - powiedział łagodnie Killeen.- Nie chcę stracić nic, kiedy wylądujemy.- Nie stracisz.Będziemy potrzebować wszystkich.- No to nie wyłączaj mnie tylko dlatego, że.wiesz.- Że jesteś moim synem? No, jesteś nim zawsze, chociaż może czasami wolałbyś nim nie być.- Nigdy.- A więc nie myśl, że dostaniesz jakieś specjalne zadania.- Nie myślę.- Synu.Żadna z tych spraw nie zmieni tego, czym dla siebie jesteśmy, wiesz.- Tak sądzę.- W szklistym świetle twarz Toby’ego wydała się napięta i spłaszczona.- Tylko.nie jest już tak, jak dawniej.- Jak wtedy, gdy walczyliśmy o życie? Obecnie jest o niebo lepiej.- Tak, ale.no.- Ciężkie czasy wydają się nie najgorsze tylko wtedy, gdy patrzy się na nie z perspektywy dobrych czasów.Twarz Toby’ego rozluźniła się nieco.- Być może.- W tym, co dzieje się pomiędzy nami, czas nie gra roli.- Tak myślę.7Toby wrócił do gry w piłkę.Killeen ostrzegł ich, żeby byli ostrożni i nie przeszkadzali w pracy załodze.Nigdy jednak nie rozważał zakazania tej zabawy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates