[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Benino pożałował, że w ogóle zaczął o tym mówić, bowiem sam się leczył tym wywarem po przepiciu, do czego, naturalnie, nie chciał się przyznawać.— Jakiego znów rodzaju? — ocknął się biały niedźwiedź, który od urodzenia byłpozbawiony taktu, a może go utracił i w tym przypadku powinien zjeść korzeń djatchusa.— Zamilcz, Lumo — poradził mu przenikliwy mały Gwido, któremu nie umknął wyraz zmieszania widoczny na subtelnej twarzy filozofa.— Ale ja jestem ciekaw!— Później ci wyjaśnię, w jakim celu pije się ten wywar — stając na palcach, szepnął mu do ucha Gwido.— A teraz zamknij się.Biały niedźwiedź, obrażony, wzruszył ramionami, lecz nie ponawiał pytania.W ten sposób, umilając przyjemną rozmową drogą do domu, goście rycerza weszli w drzwi akurat wtedy, gdy Serwus Narot, jęcząc i chwiejąc się, schodził do sali jadalnej w całkiem konkretnym celu.Nawet dla młodego Peppa jego zamiary nie były zagadką.Nie zwracając uwagi na gości, szlachetny rycerz chwycił dzban i zaczął chciwie pić piwo, równocześnie oblewając sobie tym cudownym, chłodnym napojem szyję i pierś.Życie powracało do dużego ciała, umęczonego strasznym pragnieniem.Na bladych policzkach znów zakwitły lekkie rumieńce, z szarych oczu znikła mgiełka, wielkie zaś dłonie nie trzęsły się już tak okropnie.Demetriosowie, już oswojeni, bez zaproszenia zajęli miejsca za olbrzymim dębowym stołem — na razie pustym.Stary sługa, który czatował na ich powrót, właśnie wbiegał do jadalni z ogromnym półmiskiem, zawierającym buchający parą, pokryty brązową skórką aromatyczny barani udziec.Peppo przełknął ślinę i usiadł po prawej ręce małego Gwida, z nagannym uczuciem zadowolenia stwierdzając, że ten czubkiem głowy sięga mu zaledwie do ramienia.W ślad za nim jednocześnie usiedli na stołkach Benino i Serwus i wnet pięć rąk jak na komendę sięgnęło do półmiska z baraniną.Przez jakiś czas w sali słychać było tylko podniecające burczenie, sapanie i mlaskanie.Jeden Peppo, którego brat wychował elegancko, bezgłośnie i z wprawą zajadał soczyste, wyśmienicie przypieczone mięso, brudząc sobie przy tym jedynie koniuszki palców, co jest uważane za szczyt estetycznej doskonałości.Według słów filozofa, była ona właściwa jedynie osobom szlachetnej krwi.Natomiast samemu Beninowi kęsy z trudem przechodziły przez gardło, miał nadzieję, że ktoś poprosi go o dalszy ciąg zajmującego opowiadania o kolekcji kamieni szlachetnych rycerza, ale nikt nawet nie wspomniał o tym.Jako pierwszy nasycił się Lomo Demetrios.Głośno czknął, razem ze stołkiem odsunął się od stołu i przystąpił do dłubania w zębach czubkiem kindżału, którego rękojeść, obsypana drobnymi diamentowymi okruszynami, pokryta była jakąś przezroczystą masą.Peppo od razu zwrócił uwagę na ten kindżał, bo lubił broń i znał się na niej.— Posłuchaj, miły gospodarzu — schrypniętym głosem zwrócił się obżarty biały niedźwiedź do Serwusa Narota.— Czy prawdę powiadają, że zwyciężyłeś w turnieju samego Jeźdźca Nocy?— Mmm… — przytaknął szlachetny rycerz.Nie mógł na razie odpowiedzieć bardziej wyczerpująco, bo usta miał pełne mięsa.— Jak to się stało? Nie zechciałbyś opowiedzieć?Serwus chciał, ale nie mógł — w tej chwili akurat próbował przepchnąć sobie palcem gardło.Zamiast niego obowiązek narratora wziął na siebie Benino, który uznał, że skoro nie pozwolono mu rozprawiać o drogocennych kamieniach rycerza, opowie choćby o rycerskim turnieju, chociaż nie lubił bójek i wojen.— Hej! — wykrzyknął z fałszywym entuzjazmem.— Opowiem wam o tym wspaniałymwidowisku, przyjaciele.Miałem szczęście być przy nim obecny.Łzy napływały mi do oczu, gdy patrzyłem na mego druha ubranego w ciężką i brzydką zbroję, z której sterczał tylko nos i kosmyk białych włosów.Aż chciałem krzyknąć: „Serwi! Miły Serwi! Zrzuć ten pancerz i pójdziemy do karczmy”.Tutaj filozof przerwał, bo zorientował się, że w obecności młodszego brata niepotrzebnie użył słowa „karczma” [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates