[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Phillip uśmiechnął się do Sabriny; wiedział, że wciąż jest oszołomiona, ale rozmawiała z nim i jej słowa nie były pozbawione sensu.Delikatnie dotknął jej policzka; nie był już taki zimny, ale jeszcze nie ciepły.Gdy jej dotknął, nie wzdrygnęła się i nie odsunęła.- Gdybym była mężczyzną, chciałabym być podobna do ciebie.Jesteś wysoki?- Niemal olbrzymi.- W porównaniu ze mną większość mężczyzn to olbrzymy.Przestałam już rosnąć.Przez miesiąc byłam tym przygnębiona, ale dziadek powiedział, że to nie ma żadnego znaczenia, że i tak jestem doskonała.- Z reguły trudno jest osiągnąć doskonałość, ale to prawda, dziadkowie zazwyczaj mają rację.- Może, ale dziadek mnie kocha, a to wiele tłumaczy.Czy mógłbyś mi pomóc? Te koce są tak ciężkie, że czuję się, jakby przygniatały mnie do podłogi.Gdy przez dłuższą chwilę Phillip się nie poruszył, Sabrina sama spróbowała wydostać się spod koców.- Nie, leż spokojnie.Zaraz to poprawię.- Chodzi tylko o to, że nie mogę oddychać.- Wiem.Zaraz ci pomogę - odparł, choć wiedział, że nawet jeśli zsunie koce z jej klatki piersiowej, Sabrinie wciąż będzie trudno oddychać.Musiał pójść na kompromis.- Tak lepiej?Sabrina pokręciła przecząco głową i nadal próbowała wydostać się spod koców, aż wreszcie udało się jej zsunąć z siebie dwa.Phillip chwycił ją za ręce i mocno przytrzymał.- Zostaw, musisz się rozgrzać.Przykro mi, ale nawet bez koców nie będzie ci łatwo oddychać.Cała sztuczka polega na tym, żebyś nie walczyła ani ze mną, ani z bólem.Staraj się płytko oddychać.Tak, właśnie tak.- Phillip pamiętał słowa, które dawno temu mówił Luciusowi; teraz też wypowiedział je na głos i w kółko powtarzał.- Wolne, płytkie oddechy.Zaraz będzie lepiej, obiecuję.- Pomóż mi.- Sabrina leżała z zamkniętymi oczami i zaciśniętymi pięściami.Phillip znów podszedł do komody i wyjąwszy kilka ręczników, położył je przy palenisku.Kilka minut później ostrożnie chwycił gorący ręcznik i podszedł do łóżka.Odsunął na bok koce i rozpiął obie nocne koszule, które Sabrina miała na sobie.Patrząc na jej nagie piersi, powiedział:- Zaboli, ale tylko przez chwilę; potem będzie ci łatwiej oddychać.- O Boże! - jęknęła, gdy położył jej na piersiach gorący ręcznik, i próbowała go z siebie zrzucić.Phillip ją jednak przytrzymał i ponownie owinął nocnymi koszulami, i przykrył kocami.Sabrina nie odezwała się już więcej, ale po jej policzkach płynęły łzy.Phillip otarł je opuszkami palców, a potem ujął ją za dłonie.- Przepraszam, ale musiałem to zrobić.Zaraz poczujesz się lepiej, zobaczysz.A teraz może mi powiesz, jak masz na imię?- Imię - zaczęła, a jej głos był słaby i przepełniony bólem.- Moje imię.Próbujesz mnie czymś zająć, prawda?- Oczywiście.- Dobrze więc.Mam na imię Bree.- Brie* to francuski ser, bardzo miękki, a gdy jest ciepło, roztapia się tak, że prawie się leje, ale mnie to nigdy nie przeszkadzało.Moja mama go uwielbiała.Nie rozumiem, dlaczego Francuzi piszą o nim pieśni.A ty nie wyglądasz na Francuzkę, dlaczego więc rodzice dali ci tak na imię?- Nie, nie; Bree to zdrobnienie.Naprawdę mam na imię Sabrina.Phillip uśmiechnął się i lekko, opuszkami palców, dotknął jej nosa.- Pasuje do ciebie.A jak masz na nazwisko?Sabrina uważnie przyglądała się twarzy Phillipa; w jej niewiarygodnie fiołkowych oczach dostrzegł strach i obawę, czy nie jest następnym mężczyzną, który będzie chciał ją skrzywdzić.- Przestań.Nie jestem Trevorem.- Modlę się, żebyś nie był taki jak on.- Nie jestem.Możesz mi zaufać.- Sabrina wciąż uważnie obserwowała twarz Phillipa szeroko otwartymi oczami, ale strach i wątpliwości znikały z nich bardzo powoli.Phillip uśmiechnął się i lekko poklepał ją po policzku.- Mój koń wygrał zakład - powiedział i westchnął.- Nie masz oczu w nudnym kolorze zieleni, a mnie się wydawało, że takie pasowałyby do rudych włosów.Nie, twoje oczy mają piękny fiołkowy odcień.Szczerze powiedziawszy, nigdy wcześniej nie widziałem fiołkowych oczu.- Mam je po babci.Miała na imię Camilla; dziadek bardzo ją kochał i nigdy nie zranił.A ty masz zielone oczy i wcale nie wyglądasz na nudnego.Wyglądasz jak mokry mech.- Mokry mech i francuski ser.Niezłe stanowimy połączenie.- Już tak bardzo nie boli.Jest wspaniale.- Gotowa na następny ręcznik?- Nie, proszę, zaczekajmy jeszcze chwilę.Teraz już tak bardzo nie boli.- A ja jestem Phillip Mercerault.- Nie mieszkasz w tej okolicy, prawda?- Nie.Zgubiłem się w lesie i znalazłem ciebie.Charles dał mi wskazówki, jak mam dojechać do jego domu, do posiadłości Moreland.Tam właśnie zmierzałem.Sabrina znała Charlesa; było to tak wyraźnie widać na jej twarzy, jakby powiedziała to na głos.Z jakiegoś powodu nie zamierzała powiedzieć Phillipowi, kim jest.Bała się.Dlaczego?Kto by się jednak tym przejmował? Phillip uwielbiał tajemnice i gotów był się założyć, że Sabrina ma tyle tajemnic co zakonnica w czasach renesansu.- Słyszałaś kiedyś o mnie? Sabrina pokręciła głową.- Cóż, nieważne.Jestem tutaj i zamierzam się tobą zająć.Gotowa na kolejny gorący ręcznik?Kiwnęła głową, zaskoczona, że ból w piersi jakby zelżał, że ciepło z ręcznika zdaje się przenikać w głąb jej ciała.Podniosła wzrok na pochyloną nad nią młodą, miłą twarz.Mężczyzna nie mógł mieć więcej niż dwadzieścia sześć, dwadzieścia siedem lat.Przyłapała się na tym, że wpatruje się w jego oczy, tak przykuwały uwagę.Szkoda, że właśnie teraz był w drodze do Moreland.Choć z drugiej strony, gdyby jej nie znalazł, Sabrina prawdopodobnie by umarła.- Zaraz ci przyniosę następny gorący ręcznik - powiedział, ale nie poruszył się, gdyż Sabrina wyjęła rękę spod koców i uniosła do jego twarzy.Nawet nie drgnął.Poczuł delikatny dotyk opuszek palców na brodzie, policzku i nosie.- Nie, zupełnie nie przypominasz Trevora.- odezwała się, a jej głos lekko drżał.- Dzięki Bogu! - Po chwili ręka Sabriny opadła na pościel.- Nie, Sabrino, nie jestem Trevorem.- Znów ujął jej ręce w swoje dłonie i zaczął przyglądać się paznokciom w kształcie migdałków.Tak jak się spodziewał, żadnych odcisków ani otarć.Sabrina to młoda dama, arystokratka
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates