[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A jeśli to córka misjonarza? - Miał jeszcze wątpliwości.- To i lepiej, bo przypuszczalnie jest dziewicą - odparował Jameson Wilkes.- Nie bój się, Bob.Jeśli okaże się, że to mężatka albo że ma ciało pokryte piegami, co często się zdarza u rudych, zaraz wrzucę ją z powrotem do morza.Poczekajmy, a zobaczymy.- Nie lubię takich sytuacji - narzekał Bob.Jameson Wilkes uchwycił moment, w którym kobiety dostrzegły grożące im niebezpieczeństwo.Usłyszał krzyk jednej z nich i widział, jak rozpaczliwie próbowały dopłynąć do brzegu.Jasne jednak, że jego ludzie byli szybsi.- Prędzej, Kanola! - dyszała Julka, oglądając się za siebie.Niestety, Kanola nie była tak dobrą pływaczką jak ona, więc zwolniła i pociągnęła ją za rękę.- Uciekaj, Julka! - nalegała przyjaciółka.- Nie! - wyrzuciła z siebie, ogarnięta śmiertelnym przerażeniem.Już od jakiegoś czasu widziała stojący na redzie statek do połowu wielorybów, ale nie zwracała na niego uwagi, dopóki nie usłyszała krzyku Kanoli.Wtedy dopiero zauważyła płynącą ku nim szalupę.Próbowała ze wszystkich sił pociągnąć Kanolę za sobą, ale na nic się to nie zdało, gdyż właśnie padł na nie cień łodzi i siedzących w niej mężczyzn.- Chodźcie no, dziewuszki! - usłyszała wesoły głos jednego z członków załogi.- Nurkuj, Kanola! - rzuciła w stronę przyjaciółki.Ta jednak była znacznie tęższa i mniej zwinna niż Julka, toteż już po chwili marynarz wciągał Kanolę za jej długie, czarne włosy do łodzi.Julka bez namysłu zanurzyła się głębiej, mając nadzieję, że tym sposobem wymknie się i sprowadzi pomoc.Owładnięta tą myślą, rozgarniała wodę silnymi ruchami ramion, ale gdy zbrakło jej powietrza, musiała wynurzyć się na powierzchnię.Stwierdziła wtedy z rozpaczą, że drogę do brzegu odcina jej czyjaś opalona, roześmiana gęba.- No, dosyć już tej zabawy, mała! - oświadczył Rodney.Wraz z drugim marynarzem wyciągnęli ją za ramiona z wody.Julka usiłowała się opierać, ale w starciu z dwoma mężczyznami nie miała szans.Podobnie jak Kanola została więc przeciągnięta przez burtę i rzucona na dno łodzi.- Napatrz się do syta, Ned, póki masz sposobność - zachęcał kolegę Rodney.- Taka śliczna buzia i ani śladu piegów! To się dopiero nasz kapitan ucieszy!Jameson Wilkes był rzeczywiście zadowolony, bo już z daleka przyglądał się, jak marynarze wnosili dziewczęta po trapie.Na tubylczą dziewczynę nawet nie zwrócił uwagi, natomiast od razu otaksował wzrokiem tę rudą.Trudno mu było uwierzyć, że aż tak mu się poszczęściło! Mimo plątaniny rudych włosów zakrywających jej twarz i plecy łatwo zorientował się, że ma do czynienia z prawdziwą pięknością.Dziewczyna była wysoka, szczupła, nogi miała proste, a pod cienką tkaniną sarongu wyraźnie odznaczały się kształtne piersi.Podobnie jak Rodney on też od razu zauważył, że jej cudownie białej skóry nie skalał nawet ślad piegów.Julkę przywleczono wreszcie przed oblicze wysokiego, eleganckiego mężczyzny.Przypominał nieco jej ojca, ale twarz miał pooraną bruzdami i spaloną słońcem wskutek długich lat pływania po morzach.Wielebny pastor chronił się zwykle pod parasolem przed promieniami słońca.- Witaj na pokładzie "Morskiej Bryzy", moja droga! - Jameeson Wilkes lekko zgiął się w ukłonie.- Kim pan jest? - wybuchła Julka.- Po co sprowadziliście nas tutaj?- Pozwolisz, kochanie, że najpierw ja zapytam cię o coś odparował tubalnym głosem Jameson Wilkes.- Czy jesteś jeszcze dziewicą?Julka spojrzała na niego z takim zdumieniem, jakby przemówił do niej po grecku.- Aha, rozumiem! - skwitował z błyskiem w oku.- Chodź więc, a dowiesz się wszystkiego.- Przecież Kanola jest moją przyjaciółką.Ona musi.dyszała rozpaczliwie Julka.Na dźwięk tych słów Jameson zatrzymał się i zawrócił na miejscu.- Nie mam co do niej zbyt wielkich złudzeń, ale zobaczmy.Podszedł do Kanoli, która stała dumnie wyprostowana.Jednym szybkim ruchem zerwał z niej sarong, na co dziewczyna rzuciła się na niego z paznokciami, ale przytrzymało ją trzech marynarzy.- Widzisz, kochanie, jest tak, jak myślałem - wyjaśniał Jameson Julce.- Spójrz na te ślady na jej brzuchu.To rozstępy skórne po przebytych porodach.I jeszcze do tego jest gruba, jak większość tutejszych kobiet.Nie, ona ma o wiele mniejszą wartość niż ty, właściwie nie ma prawie żadnej.No, chodź już!Julka krzyczała przeraźliwie, bo nie miała tyle siły co Jameson Wilkes, który pociągnął ją w stronę luku prowadzącego do kajut pod pokładem.Po drodze słyszała przepełniony panicznym strachem głos Kanoli wołającej ją po imieniu.- Myślę, że powinnaś być mi wdzięczna za ochronę przed moimi ludźmi - napomknął Jameson.- Na pewno też nie pragniesz oglądać tego, co będzie się tam działo.Przeciwnie - chciała to zobaczyć! Kanola leżała już rozciągnięta na wznak na deskach pokładu, marynarze przytrzymywali ją za ręce i nogi, a ten, który przedtem wyłowił dziewczęta z wody, teraz manipulował przy swoich spodniach.Julka nie była aż tak głupia, żeby nie wiedzieć, co się święci.W takim miasteczku jak Lahaina, gdzie często przybijały wielorybniki, nawet córka misjonarza nie uchowałaby się w całkowitej nieświadomości.- Nie! - wrzasnęła z wściekłością, rozdrapując paznokciami twarz Jamesona Wilkesa.Udało jej się wyrwać z jego rąk i popędzić z powrotem na pokład.Rzuciła się na odsiecz krzyczącej wniebogłosy Kanoli, obsypując jej prześladowców wyzwiskami, jakie nieraz słyszała w Lahainie od pijanych marynarzy.Osiągnęła taki skutek, że napastnik odwrócił się, i wtedy zobaczyła jego owłosiony brzuch, a pod nim sterczący dziwny, pałkowaty twór.Jameson Wilkes szybko ją odciągnął.- Czyżbyś lubiła takie widoki, kochanie? - udał zdziwienie.- Przykro mi, że muszę pozbawić cię tej edukacji.Siłą pociągnął ją z powrotem ku schodkom prowadzącym pod pokład, gdyż wiedział, że jego ludzie zamierzają zgwałcić tubylczą dziewczynę.Nie chciał jednak, aby ten widok wystraszył jego piękną zdobycz.- Niech pan każe im przestać! - dyszała Julka.- Oni zrobią jej krzywdę!- Gwarantuję ci, że nie zrobią jej nic złego - zapewnił Jameson Wilkes.- Niech oni przestaną! - krzyczała dalej, wciąż próbując mu się wyrwać.- Ona jest moją przyjaciółką!Tymczasem do uszu Wilkesa dobiegł okrzyk któregoś z marynarzy:- Panie kapitanie, ona uciekła!Jameson nie odpowiedział mu bezpośrednio, lecz zwrócił się do Juliany:- Widzisz, twoja przyjaciółka sama się nam wymknęła.O, już płynie do brzegu!- Ona nie dopłynie! - krzyczała Julka.- Jesteśmy za daleko!- Dobrze więc, wyślę ludzi, żeby ją wyłowili - zdenerwował się Wilkes [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates