[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.–Zrobiłbyś to dla mnie? – wyszeptała, gwałtownie oddychając, gdy całował ją po ramieniu.–Dla ciebie zrobię wszystko – powiedział rozgorączkowany do jej ucha.– Wszystko.Dziewczyno, kocham cię.To było zbyt piękne, by mogło być prawdziwe.Uciekła myślami, wyobrażając sobie wspólną przyszłość.Mogliby mieć przed sobą piękne życie.On, świeżo upieczony prawnik, zaczyna swoją pierwszą pracę w Seattle.Ona z tytułem magistra dołączyłaby do niego jako żona i zajęłaby się pracą społeczną daleko, daleko od domu.Mogliby kochać się dzień i noc, bo ich związek byłby pod ochronnym płaszczem Wszechmogącego, nawet jej rodzina nie mogłaby nic popsuć.„Czy aby?” – zastanawiała się.Może nawet ich dzieci urodziłyby się normalne, bez genu magii lub skłonności do czarów…Odwzajemniła natarczywy pocałunek, wiedząc nazbyt dobrze, że to lekkomyślność.Wszystkie te noce, gdy byli tak blisko złamania obietnicy, że poczekają, przytłoczyły ją teraz z całą siłą.Ból, jaki wzbudził w niej Jeff, był jak ogień płonący od momentu, gdy się poznali.Każda taka noc tylko pogarszała sytuację.Każde spotkanie ze znajomymi czy wspólne zebrania w grupie kościelnej spowodowały, że teraz była gotowa wrzeszczeć.Spotkania u niego lub u niej pod pretekstem oglądania filmów zawsze kończyły się nazbyt namiętnymi pieszczotami z filmem w głębokim tle.Przez ostatnie dwa miesiące oboje uznali, że nie będą kusić losu, podając jako powód swego postanowienia boże przykazania.Ale było w tym coś więcej niż dogmaty kościoła.Potem on skomplikował wszystko, dając jej pierścionek podczas cichej, nieplanowanej kolacji we dwoje.To ich prawie złamało.Ale dziś… nie mogła już tego znieść.Siła jej woli znikła.–Jefferson, nie możemy – wyszeptała, przerywając kolejny pocałunek.Oparła głowę na jego piersi.Czuła łomot serca chłopaka i uderzenie podniecenia wewnątrz ud.Jego koszulka z napisem Uniwersytet Karoliny Południowej oblepiała mu tors.Była wilgotna.–Kochanie, nie wiem, ile jeszcze mogę znieść…***Jeffa zdenerwowało, że Odelia użyła jego imienia w pełnym brzmieniu.To z pewnością oznaczało „nie”, a nie chciał usłyszeć tego słowa właśnie teraz.Nie obchodziło go, co nastąpi – zgodnie z obietnicą mamy i wujków – gdyby kiedykolwiek zadał się z kobietą z rodziny Hatfieldów.–Wiesz, że to nie ma sensu.Tylko niepotrzebnie się podniecimy – powiedziała, oddychając ciężko.– Dlatego wstałam i zeszłam z koca.–Nic na to nie poradzę – odparł Jeff, całując czubek głowy Odelii.– Nikt nas nie zobaczy.Nikt się nie dowie.Moglibyśmy polecieć do Vegas i pobrać się już dziś wieczorem.–Drzewa mają oczy.– Pokręciła głową, kładąc dłonie na jego ramionach.–No to wróćmy do ciebie – zaproponował, mocno przyciągając do siebie dziewczynę i nie przestając jej dotykać.Musi się kochać z Odelią albo zaraz dostanie zawału! Już prawie nie mógł oddychać, tak bardzo jej pragnął.Rodzina niech sobie czaruje, ile chce, ale ta kobieta była tą jedyną.Nie pozwoli im rzucić kości i odstraszyć jej jak wszystkich poprzednich!–Nie możemy lecieć do Vegas… – usłyszał.– Wiem, że wydałeś wszystko, co miałeś, na pierścionek.–Tym się nie martw – zamruczał, a jego ręce ześliznęły się po plecach Odelii i zaczęły pieścić jej pośladki.Zadrżał, gdy poczuł, że dziewczyna staje na palcach i sztywnieje pod wpływem jego dłoni.Zamknął oczy, czując, jak mięśnie jej jędrnych pośladków naprężają się w rytmie dotyku.I co z tego, że od dwóch miesięcy zalega z czynszem, że wydał ostatnie pieniądze przeznaczone na książki, jedzenie i bieżące wydatki, aby włożyć brylant na jej palec?! Była tego warta.Nie miało znaczenia, że był obecnie spłukany.To tylko przejściowa sytuacja.Nie musiał jej tym martwić.Za kilka miesięcy skończy dwadzieścia pięć lat, a wtedy odziedziczy trochę pieniędzy, które jego zmarły ojciec umieścił w funduszu powierniczym.Wykorzysta je na ich wspólny start, na pierwszy dom.Nigdy, za nic w świecie nie pozwoli, by ten dom miał coś wspólnego z kuglarskim biznesem jego wujków.Tak, Odelia Hatfield była warta każdego centa, jaki miał.Wbrew rozsądkowi jego ciało nadal poruszało się wzdłuż miękkiego ciała dziewczyny, a ból, który przeszył pachwiny Jeffa, promieniował aż do brzucha.Nie zmuszą go, by wrócił do domu i do rodzinnych hochsztaplerskich sztuczek w zamian za zdjęcie uroku celibatu.Im bardziej próbował zapomnieć o groźbie, tym bardziej Odelia pojękiwała i poddawała się jego czułościom, a słowa matki coraz bardziej dzwoniły mu w uszach:„Jesteś młody synku i prędzej czy później będziesz chciał zdjąć urok, bo inaczej postradasz zmysły.To był pomysł twoich wujów, nie mój.Nie zabija się posłańca, który przynosi złe wieści.Oni po prostu wymusili kompromis, słonko.Więc wyjdź im naprzeciw i przestań walczyć z prawem pierworództwa, wróć do nas po studiach i pracuj z rodziną, tak jak w rodzinie powinno być.Ożeń się z jakąś miłą dziewczyną z sąsiedztwa, która zrozumie nasze postępowanie”.To było czyste i najzwyklejsze wymuszenie!Jefferson próbował wyrzucić to wszystko z umysłu i coraz natarczywiej całował soczyste usta narzeczonej.I co z tego, że klan twierdził, iż jest najsilniejszym magikiem, jaki się urodził od pokoleń?! Jak do diabła mógł przyprowadzić tak kruche i łagodne stworzenie do domu swojej obłąkanej rodziny?! Uciekłaby za wzgórza, a on nie mógłby bez niej żyć.Odelia była obietnicą zwyczajnego życia i normalnych, szczęśliwych dzieci.Jeff nie miał teraz najmniejszych wątpliwości, że pewnego dnia zostanie ważnym prokuratorem i coś wymyśli, żeby uzyskać zakaz zbliżania się dla całej swojej rodziny.Oskarży ich o naruszenie prywatności!Jego dłonie szybko odnalazły twarz dziewczyny i łagodnie dotknęły policzków.Spojrzał jej w oczy i powiedział niskim, naglącym głosem:–Ty i ja jesteśmy sobie przeznaczeni, Odelio.Jak to wyjaśnić, że oboje jesteśmy jedynakami? Straciłaś mamę dokładnie w ten sam dzień, co ja mojego tatę, nawet urodziliśmy się tego samego dnia, 21 lipca.I jak to wytłumaczyć, że jesteśmy na tym samym uniwersytecie, że kończymy go w tym samym czasie, pochodzimy z tych samych stron i wszystko tak samo odczuwamy? Praktycznie oddychamy tym samym oddechem… potrafimy dokończyć zdanie drugiego.Dziewczyno, mamy ten sam ulubiony kolor, błękit nieba, lubimy tę samą muzykę, wierzymy w to samo i oboje jak nic pragniemy być razem! No jak to wytłumaczyć, co? Powiedz, że tak nie miało być.Nie potrafiła zaprzeczyć jego argumentom.Spojrzała mu głęboko w oczy – miały taką zdolność hipnotyzowania… Już wcześniej gdzieś się z nią spotkała, nie mogła tylko skojarzyć gdzie.Nie umiała sobie wytłumaczyć, co działo się z jej ciałem pod wpływem dotyku chłopaka.Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale wydobył się z nich tylko oddech, który Jeff wciągnął na wpół otwartymi ustami.Sutki stwardniały jej tak mocno, że musiała przycisnąć do niego piersi, wtedy on aż zadrżał i zamknął oczy.–Wiem – powiedziała w końcu, przełykając ślinę, a spazmatyczny ból przeszył jej uda.– Jesteśmy idealnie dobraną parą.Skinął głową.–Właśnie to próbuję ci powiedzieć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates