[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale potraktowałam sytuację zbyt serio i wzięłam rozpęd.Drzwi poddały się, jak gdyby nikt ich nigdy nie przytrzymywał, a ja przele-ciałam przez próg jak wystrzelona z pistoletu.Poczułam jeszcze tylko, jak mo-siężna klamka pod naciskiem mojej ręki wbija się w coś twardego, po czym z hukiem wylądowałam na zielonym linoleum klasy, i niemal w tej sekundzie we-szła nauczycielka.Moi wrogowie z szybkością wiatru znaleźli się na swoich TLRmiejscach.Oczywiście padło pytanie, co się stało.Nie puściłam pary z ust, zdrada była niewybaczalna.Wkrótce w klasie zapanował spokój, ale brakowało jednego chłopca.„Widziałam, jak Alex wychodził i tak się jakoś zataczał", powiedziała dziewczynka z mojej ławki.Nauczycielka wysłała jednego ucznia, żeby go poszukał, ale Alexa nigdzie nie było.W końcu sama wyszła na korytarz; wypełniając jak należy swój pedagogiczny obowiązek, zajrzała nawet do męskiej toalety.Wreszcie ktoś powiedział, że Alex na pewno poszedł do domu, bo się bał, że go zakapuję.I rzeczywiście mogło tak być, bo ciągle znajdował jakąś wymówkę, by wymigać się od lekcji.Znaleźli go cztery godziny później.Przy obdukcji stwierdzono, że z całej si-ły wbiłam mu klamkę w głowę.Pech chciał, że kiedy wszyscy inni puścili drzwi, on został na miejscu, chcąc mnie podglądać przez dziurkę od klucza.Ukrył się potem w magazynku z mapami, pewnie z strachu przed karą i otępiały ostrym bólem głowy.Umarł z powodu silnego krwotoku mózgu.Potem było dochodzenie, z którego bardzo niewiele pamiętam.Kiedy na mojej ławce zaczęły się pojawiać pierwsze kartki z mniej lub bardziej anonimo-wymi inwektywami, rodzice zadecydowali, że muszę zmienić szkołę.Na wyrwanych z zeszytu kartkach w linie powtarzało się słowo MORDERCZYNI.Ojciec od czasu do czasu przyglądał mi się bardzo długo, zmęczonymi i pełnymi łez oczyma.Zabrali mnie ze szkoły i umieścili w żeńskim gimnazjum prowadzonym przez siostry urszulanki.Byłam grzeczna i zachowywałam się odpowiednio do sytuacji.Moją dewizą było: „byle nie rzucać się w oczy".Zresztą nie spotkałam się z wrogością; tutaj nikt nie wiedział, że zamordowałam Alexa, bo moja szkoła była w innej gminie.Uchodziłam za nudnawą prymuskę i było mi z tym dobrze.Moja postawa uległa zmianie dopiero, kiedy skończyłam szesnaście lat i zaczęła we mnie wzbierać nieokreślona tęsknota za drugą — męską — połową.To wspomnienie nie daje mi spokoju, teraz, kiedy muszę tu leżeć dzień i noc i kiedy nie mogę tak po prostu wstać i wyjść.TLRW tym szpitalu trudno o spokój.Nawet gdy płacisz za pierwszą klasę, wsa-dzają cię do dwuosobowego pokoju.Nie mogę tu nic rozsądnego czytać.Nieustanne zawracanie głowy przez pielęgniarki, ciągle mierzenie temperatury, ły-kanie tabletek, brak wszelkich zmysłowych przyjemności, czekanie na szpitalne posiłki bez smaku, mniej lub bardziej zamierzone podsłuchiwanie rozmów innych odwiedzających — wszystko to nadaje dniom tutaj ten sam sztywny rytm.Wcześnie gasimy światło.A ja opowiadam wtedy, niby Szeherezada, co ciekawsze fragmenty z mojego życia; za to pani Hirte, która leży w łóżku obok, nie ma chyba żadnych intymnych szczegółów do odsłonięcia.Od starej panny trudno oczekiwać czy to ekscytujących miłostek, czy porządnego skandalu.Leży tutaj, w klinice chorób kobiecych w Heidelbergu, ponieważ usunięto jej macicę.Twierdzi, że był to zwykły mięśniak, niegroźna narośl, która jej zwyczajnie przeszkadzała.Ja myślę, że to rak.Dobrze, że Paweł przyniósł mi przynajmniej albumy ze zdjęciami.Często je przeglądam, kiedy znudzi mnie czytanie.Czasami pokazuję niektóre zdjęcia mojej towarzyszce.Ona jest całkowitym przeciwieństwem mnie: pięćdziesiąt osiem lat, włosy zafarbowane płukanką o gołębim odcieniu.Odwiedzają właściwie tylko jedna kobieta, jeszcze starsza od niej, która przez cały czas rozprawia tylko o swoim psie i własnych przeżyciach ze szpitala.Kiedy Paweł siedzi przy mym łóż-ku, pani Hirte przygląda mu się nie bez pewnego zainteresowania; kiedy rozma-wiamy cicho, udaje, że śpi, ale jestem pewna, że przysłuchuje się moim rozmo-wom tak samo jak ja jej.Moja sąsiadka wie już o stygmacie morderczyni, którym naznaczono mnie w wieku dwunastu lat.Wysłuchała całej historii z niekłamaną ciekawością.Opowiadam nieznajomej moje życie, może dlatego, że jest to dla mnie rodzaj terapii, za którą w porównaniu do słynnej kozetki nie płacę ani grosza.Wkażdym razie dobrze mi robi to, że obcej kobiecie, której może już nigdy w życiu nie zobaczę, zwierzam się z własnych przeżyć, kiedy pokój tonie w zapadającym zmierzchu.Chętnie przeszłabym z nią na ty, ale jako młodsza nie mogę tego zaproponować.Żeby przełamać lody, powiedziałam, że może mi mówić po prostu Hella.Dała mi odprawę.Ale czego spodziewać się po kobiecie, która nawet do swojej TLRtak zwanej przyjaciółki zwraca się per „pani Romer".— Gdyby miała pani siedemnaście lat, pani Moormann — rzekła — mogło-by to wchodzić w grę.Rozdrażniona odparłam:— No tak, w zasadzie mogłaby być pani moją matką.Trafiłam w czułe miejsce.Zza okularów posypały się błyskawice.Ale tak właściwie to się lubimy.To niesamowite, że ta kobieta opłakuje swoją macicę, znosząc jednocześnie ból jak żołnierz.W końcu w jej wieku usunięty organ jest tak samo zbędny jak zwykła narośl Czasami, kiedy znika w toalecie, przeglądam jej rzeczy schowane w nocnej szafce i szafie z ubraniami.Pismo z kasy chorych zawiera co prawda jej datę urodzenia, stan cywilny (panna) i imię (Rosemarie), ale nie znalazłam żadnych osobistych listów ani zdjęć
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates