[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Szczęka była nienaturalnie przesunięta w prawą stronę, a z uchylonych ust sączyła się ciągliwą nitką strużka krwi, zmieszanej ze śliną.Widok był okropny.Peter, wciąż z kolbą wzniesioną nad głową, przykucnął obok swej ofiary.Człowiek oddychał, wciąż więc jeszcze żył, ale było pewne, że jest nieprzytomny.„Co ja robię!” myślał Peter, odkładając na bok strzelbę i nerwowo przeszukując kieszenie leżącego mężczyzny.„Ale facet śmierdzi, chyba się nie mył przez tydzień” przemknęła mu przez głowę irracjonalna w tej sytuacji myśl.Wreszcie znalazł to, czego szukał: mały pęk kluczyków do samochodu i dwa, bliźniaczo do siebie podobne, nieco większe klucze, zapewne od kłódki.Szybko podszedł do bagażnika i przymierzył jeden z mniejszych kluczy.„Oczywiście nie pasuje, to zawsze jest ten drugi klucz” pomyślał ze złością.Rzeczywiście drugi pasował.Przekręcił go i nie wyciągając z zamka uniósł klapę do góry.Chwycił za trumnę i z trudem wyciągnął ją na zewnątrz.Jej dolną część postawił na ziemi, podczas, gdy górna wciąż opierała się o samochód.Otworzył kłódkę i szybko zaczął odwijać łańcuch.„Żeby tylko nie było za późno” myślał.Gdy ostatni zwój łańcucha opadł na asfalt, wieko trumny wystrzeliło na kilka metrów w górę.Peter tylko cudem zdołał uniknąć uderzenia.Gwałtownie odskoczył do tyłu.Wtedy wszystko zaczęło się dziać naraz.Najpierw z trumny wyskoczyła jakaś kobieta.Wylądowała na ziemi miękko jak kot, lekko tylko podpierając się lewą ręką, potem z wielkim hukiem opadło wieko trumny, potem coś gwałtownie szarpnęło go za ramię, a później usłyszał wystrzał.Zresztą, może wszystko było na odwrót.Jednak sekundę później świat nagle dziwnie zwolnił.Peter nie mógł wykonać najmniejszego nawet gestu.Mógł tylko patrzeć.Zwrócił więc uwagę na to, że horyzont powoli i jednostajnie przechodzi od poziomu do pionu.Następnie zauważył, że kilka domków dalej, w otwartych drzwiach, oświetlona czerwonawym światłem latarni, stoi mała, czarnowłosa dziewczynka, na koniec zaś wielki, asfaltowy parking, teraz już całkowicie pionowy, uderzył go w głowę.Potem nastała ciemność.* * *Świadomość wracała boleśnie, z trudem przeciskając się przez czarne opary niepamięci.Pierwszymi wrażeniami jakie zaczęły docierać do Petera były szum, ruch i muzyka.Zaczął je z wolna analizować.Po kilku minutach doszedł do wniosku, że szum pochodzi z jego własnej głowy, natomiast muzyka i ruch są z zewnątrz.Delikatnie uchylił powieki.Siedział w samochodzie, ale nie swoim.Była noc.Przed nim, oświetlona reflektorami wstęga asfaltu, uciekała gdzieś wstecz.Wolno odwrócił głowę.Z jego lewej strony, za kierownicą siedziała kobieta.Jej twarz oświetlona była przytłumionym, zielonkawym światłem, sączącym się z deski rozdzielczej.Wykonywała spokojne, prawie niezauważalne ruchy kierownicą, wpatrując się w mrok przed sobą.- Doszedłeś już do siebie? - zapytała.Peter szerzej otworzył oczy, zaczął intensywnie wpatrywać się w kobietę, przez chwilę ich spojrzenia skrzyżowały się, potem ona znów wróciła do obserwowania drogi przed nimi.- No, jak się czujesz? - spytała ponownie.- Co się stało? - odpowiedział pytaniem na pytanie.- Uratowałeś mnie.W dzisiejszych czasach to oznaka nietuzinkowego charakteru, albo takiej samej głupoty.Jeszcze cię nie rozgryzłam, więc nie wiem, do której z tych dwóch kategorii ludzi się zaliczasz, choć grzeczność kazałaby przypuszczać, że do tej pierwszej.Co się stało? Postrzelił cię Klaus, ten stuknięty facet, któremu dołożyłeś.- A więc przeżył? - zapytał Peter, próbując jednocześnie pozbierać tańczące w jego głowie myśli.- Owszem, ale nie nacieszył się życiem zbyt długo.- odrzekła beznamiętnie.- Zabiłaś go? - Peter zaczynał sobie powoli wszystko przypominać, jednocześnie baczniej przyglądając się swojej rozmówczyni.Było w niej coś, co go w jakiś sposób przerażało, a zarazem pociągało, nie potrafił określić co, ale na pewno nie jej niewątpliwa uroda, raczej coś w jej ruchach, sposobie bycia, czy charakterze, sam nie wiedział.- Przeraża cię to? - zapytała, jakby czytała w jego myślach.- Nie bardzo.- zdobył się na odrobinę szczerości.- A powinno.Nie wolno zabierać tego, czego nie można później oddać.Ale tym razem musiałam, to stara rodowa wendetta.Oni, albo ja, trzeciej możliwości nie ma.- Oni?- Ich rodzina, wywodzą się z Niemiec, a konflikt między nami, a nimi trwa już kilkaset lat.- Myślałem, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach - zdziwił się Peter.W miarę jak ze sobą rozmawiali, uspokajał się.- Przeceniasz filmy.W porównaniu z życiem, to tylko stare, wyblakłe obrazy, nieudolnie naśladujące rzeczywistość.- odrzekła z głęboką pewnością w głosie.Peter zamyślił się.Cała sytuacja wydawała się być dziwną i irracjonalną.Dopiero niedawno uciekał przed przeszłością, potem walczył z nieznajomym o życie innej nieznajomej, potem o mało co nie zabił człowieka, następnie został postrzelony, aż wreszcie spokojnie konwersuje o życiu i filmach z kobietą której nie zna, a która sama ze stoickim spokojem przyznała się do zabicia przed chwilą człowieka.I jeszcze wcześniej ten ćpun z pustyni i ta szurnięta mała z restauracji.Peter zaczął się śmiać.- Co cię tak bawi? - zapytała kobieta, z lekkim zdziwieniem w głosie.- Może jednak za mocno się uderzyłeś, może powinniśmy poszukać szpitala? Jak się czujesz? - ostatnie pytanie zadała z udawaną troską w głosie.- Nic mi nie jest - odrzekł - bawi mnie ta cała sytuacja.A tak w ogóle, to dokąd jedziemy?- W bezpieczne miejsce.- odrzekła.- To znaczy gdzie? - zapytał.- A co, spieszy ci się gdzieś? - w jej głosie zabrzmiała nutka zniecierpliwienia.- Ależ skąd, tak zapytałem, z czystej, ludzkiej ciekawości.- Mówią, że ciekawość może zaprowadzić do piekła.- Zaryzykuję.- Nie mów później, że cię nie ostrzegałam - po raz pierwszy się uśmiechnęła.Wokół kącików ust zrobiły jej się leciutkie zmarszczki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates