[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Jak mogłyście przyjąć cokolwiek od tego łobuza? – spytał żałośnie i odtrącił jej rękę.– Zrobiłyśmy błąd, ja popełniłam błąd.Tatku, już prawie czwarta, herbata dobrze ci zrobi.– Głos Honory brzmiał prosząco.– Zostałyście wychowane na damy.To moja wina.Nigdy nie powinienem był przywozić was do tego strasznego kraju.Cienkie ściany zatrzęsły się ponownie od trzaśnięcia drzwiami.Górna warga Honory zadrżała.Praktyczna Crystal i mądra Joscelyn potrafiły poradzić sobie z wybuchami Langleya, ale jego pijacka wściekłość zawsze wstrząsała do głębi wrażliwą duszą najstarszej córki.Nie tylko go kochała – kochały go wszystkie trzy – był dla niej także autorytetem.Odetchnęła kilka razy głęboko i przeszła do sypialni zagraconej do ostatniego centymetra wielką dębową komodą i trzema metalowymi łóżkami.– Zawsze ja wszystkiemu jestem winna.– Joscelyn szlochała.Leżała zwinięta w kłębek na najdalszym łóżku.– Joss, wiesz, jaki jest nieszczęśliwy, że musi pracować dla wuja.– Myślisz, że ja mam życie usłane różami? – Joscelyn poderwała się.– Masz szczęście, że nie musisz chodzić do szkoły.Ci wszyscy wstrętni chłopcy, którzy przedrzeźniają każde moje słowo.Nienawidzę ich.Tak bardzo chciałabym znowu być w Edinthorpe, gdzie były tylko dziewczynki.To nie znaczy, że dziewczyny tutaj są lepsze.To kompletne kretynki!Joscelyn, umieszczona w klasie z dziećmi starszymi od niej o dwa lata, górowała nad nimi prawie we wszystkich przedmiotach, a że odznaczała się tą częstą, ślepą arogancją cechującą zdolniejszych uczniów, dawała im odczuć, o ile jest lepsza.Tak samo nie wiedziała, jak sobie radzić w San Francisco, jak bezradna była przedtem w Anglii.Honora westchnęła.– Kiedy idę szukać pracy, też niemal zawsze się ze mnie śmieją.– Przecisnęła się między sprzętami, usiadła obok siostry i pocałowała ją w czubek głowy.Włosy małej pachniały lekko domowymi toffi i mydłem Castile.– Ale to w końcu nie takie straszne.Jesteśmy razem i jesteśmy przecież szczęśliwi, prawda?– Chyba tak.– Joscelyn przysunęła się bliżej siostry, którą traktowała jak zastępczynię matki, po czym z szelmowską miną pozwoliła się pocieszyć i utulić.W chwilę później Honora stała nad zlewem.Biedząc się nad rozkręconą maszynką do mięsa, planowała przygotowanie zapiekanki z resztek baraniny i puree ziemniaczanego.Crystal włączyła małe, stare radio pozostawione przez poprzednich lokatorów.Kuchnię wypełniły dźwięki Buttonsand Bows śpiewanej przez swingującego Tommy'ego Dorseya.Kiedy zapiekanka zaczęła smakowicie pachnieć, a stół był już nakryty, wyszły do przedpokoju, spoglądając po sobie niepewnie.Honora zapukała do drzwi ojca.– Tatku, kolacja gotowa.– Nie jestem głodny – odpowiedział bełkotliwie.– Jedzcie same.Dziewczęta szybko zjadły i poszły wcześnie do łóżek, nawet Crystal, która w weekend miała zwyczaj siedzieć do późnej nocy.W niedzielę Honora obudziła się pierwsza.Na palcach wyszła w pokoju, żeby nie budzić sióstr, i przeszła do kuchni.Langley siedział przy stole, na którym stał spękany biały imbryk do herbaty.Uśmiechnął się niepewnie do swojej ukochanej córki.– Nie mogę znaleźć herbatników – powiedział ni w pięć, ni w dziewięć.Oddała mu uśmiech, szurając kapciami w kierunku szafek nad kuchenką.– Proszę, tatku – powiedziała i otworzyła blaszane pudełko.Weszły młodsze siostry.– No i co, Joss – odezwał się Langley, poklepując najmłodszą po policzku – co byś powiedziała na wizytę w zoo? Może namówimy twoje siostry na piknik.Sylvanderowie gotowali się do wyjścia wśród żartów i przekomarzań.Pomimo wrodzonego egoizmu i skłonności do butelki Langleya, próżności i wygórowanych ambicji Crystal, wystudiowanej arogancji i nieznośnej prostolinijności Joscelyn, byli zawsze szczęśliwą rodziną.W tym przejściowym okresie, kiedy niczym poczwarki zmieniali skórę, zawieszeni między starym a nowym życiem, lgnęli do siebie jeszcze bardziej.W zoo ludzie uśmiechali się na widok grupki Anglików złożonej z dwóch dorastających dziewcząt dźwigających brązowe torby i przystojnego mężczyzny w kaszkiecie dzierżącego parasol, którym uderzał w pręty klatek, pokazując jakieś wyjątkowe cechy zwierząt chudej dziewczynce z mysim ogonkiem.Wyglądali na rodzinę, której z całą pewnością dobrze jest we własnym gronie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates