[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Klub White’a przeznaczony był wyłącznie dla mężczyzn, o czym wiedziały wszystkie godne szacunku damy.Każda omijała go więc z daleka.Dlaczego w takim razie młoda i bardzo ładna dziewczyna, zaciekle ścigana przez korpulentną, czerwoną ze złości niewiastę, pędzi właśnie tutaj?Nawet Timothy przerwał swoje wywody i spojrzał w okno.Żaden z nich nie słyszał, co się działo na ulicy, lecz wszyscy ujrzeli, że kobieta złapała w końcu dziewczynę za ramię i zaczęła jej wymyślać.Twarz dziewczyny wykrzywił grymas gniewu.Była zatem damą czy nie? Miała na sobie wytworny i kosztowny strój, lecz nie zachowywała się względem starszej kobiety - matki, ciotki, lub guwernantki? - jak przystało młodej pannie z dobrego domu.Wyrwała ramię z uścisku i wymierzyła korpulentnej damie cios.Niewiasta aż się zatoczyła.Jasnowłosa dziewczyna w przekrzywionym kapeluszu czekała z zaciśniętymi pięściami, póki jej prześladowczym nie oprzytomniała.- Stawiam dziesięć funtów na młodszą damę! - zawołał jeden z bywalców.- Przyjmuję, ale nie nazwałbym jej damą! - odparł drugi.Pozostali parsknęli śmiechem, robiąc przytyki do pochodzenia dziewczyny, a nawet do jej przypuszczalnej profesji.Hrabia się zachmurzył.Któryś z gapiów zauważył jego cierpką minę i śmiechy ucichły.Nadal jednak śledzono utarczkę.- No, spójrz - mruknął Timothy - mówiłem, że jesteś dla ludzi wyrocznią.Wystarczy, żebyś zmarszczył czoło albo się uśmiechnął, a całe towarzystwo cię naśladuje.- Urwał i znów spojrzał w okno.Zrobił już, co do niego należało.Dał hrabiemu do zrozumienia, że zachował się niewłaściwie, i na tym zakończył sprawę.Tęga niewiasta, najwyraźniej wyprowadzona z równowagi, wymierzyła dziewczynie solidny policzek.Ta uchyliła się przed następnym.Kiedy uniosła głowę, twarz miała zaczerwienioną od uderzenia, a oczy pełne strachu.Timothy dostrzegł, że hrabia sztywnieje.Powrócił do przerwanej rozmowy.- Jak mówiłem, łatwo ludzi rozgniewać, a udobruchać dużo trudniej.Założyłbym się na przykład o sto funtów, że nie zrobisz z tej dziewczyny damy, obojętne, kim ona jest!- Pewnie córką zamożnych mieszczan, której nie wpojono zasad dobrego zachowania.- Hrabia pokiwał głową.- A może to uciekinierka z Bedlam, sądząc z jej barbarzyńskiego sposobu bycia? W każdym razie z tej mąki chleba nie będzie.Zresztą nie wiemy nawet, jak się nazywa.- A gdybym się tego dowiedział? Przyjmiesz zakład?- Przecież nic nie poradzę na to, że pochodzi z nizin.Żadna guwernantka nie dojdzie z nią ładu.Whitby zasępił się jeszcze bardziej.Timothy się rozzłościł.- A więc ot tak, dla kaprysu psujesz opinię debiutantce.Z drugiej strony, nie chce ci się nawet palcem kiwnąć, żeby oszlifować dziewczynę bez żadnej ogłady? Za trudne zadanie, co?Whitby spojrzał na niego ze złością.Galston stracił nieco pewności siebie.Próbował jednak nadrabiać miną.- A jeśli się dowiem, kim ona jest i czy liczy się w towarzystwie? Podejmiesz się tego.- Wystarczy, jeśli poznasz jej nazwisko i adres.Jesteś zadowolony? - spytał Whitby.Rozbawiony Timothy zerknął w okno.Zdołał jeszcze zobaczyć, że starszej damie udało się w końcu poskromić wojowniczą dziewczynę i pociągnąć ją za sobą.Obydwie znikały już wśród tłumu.Jeden z mężczyzn stęknął żałośnie, gdy jego towarzysz zażądał:- Płać!- Och, w porządku.- Timothy o mało nie roześmiał się Whitby’emu prosto w twarz.- Poznasz jej nazwisko, już ja o to zadbam!I pospiesznie wyszedł z klubu w ślad za kobietami.Clarissa Fallon znów tkwiła skulona w schowku na miotły.Łaciaty kot otarł się jej o nogi i zamruczał.- Sza, koteczku - wyszeptała, drapiąc go za uchem, tak jak lubił.Kot przytulił się i wlepił w nią wielkie, bursztynowe ślepia.Clarissa potarła siniak na ramieniu, w miejscu, gdzie chwyciła ją guwernantka.Starała się siedzieć cicho jak mysz pod miotłą.Słyszała za drzwiami ciężkie kroki pani Bathcort.- Clarisso! Gdzież się ta nieznośna dziewczyna podziała?!Guwernantka przeszła koło schowka.Po chwili Clarissa usłyszała skrzypnięcie zardzewiałych zawiasów przy drzwiach od spiżarni.Wiedziała, że wychowawczyni znajdzie tam tylko baryłki z mąką i cukrem, i koszyki z warzywami.Najpierw chciała się ukryć właśnie tam, bo spiżarnia była obszerniejsza niż schowek, ale bała się, że zdradzi ją skrzypienie drzwiczek.Teraz cieszyła się, że wybrała schowek.Wstrzymała oddech.Chowała się tu już wcześniej.Po raz pierwszy dwa dni temu, kiedy guwernantka zbeształa ją niemiłosiernie.Wtedy pani Bathcort nie potrafiła jej znaleźć.Może uznała, że schowek jest za mały, żeby się w nim ukryć? Trzymano tam miotły i szczotki, ale służące wyjęły je, chcąc posprzątać na piętrze.Dlatego w środku było dosyć miejsca dla drobnej, zwinnej dziewczyny.Schowek był bardzo ciasny, ale dzięki temu Clarissa miała złudzenie, że jest bezpieczna.Kiedy brat przywiózł ją tu, cały dom wydał się bezpieczny jak forteca.Teraz to wrażenie prysło.Wzdrygnęła się na wspomnienie kłótni na ulicy.Nie wiedziała, co robić.Nie powinna wpadać w panikę.Ucieczka po niegościnnych ulicach Londynu nie była najlepszym pomysłem.Clarissa odetchnęła głęboko, chcąc się uspokoić.I to ją zgubiło.Schowek był pełen kurzu.Zakręciło ją w nosie i kichnęła donośnie.Przestraszony kot zaczął drapać w drzwi.- Och, do diabła! - zaklęła.Drzwiczki się otworzyły.- A, tu jesteś! - Kot wyskoczył ze środka i guwernantka krzyknęła głośno, zaskoczona.Jeszcze jedna kryjówka przepadła.Clarissa wygramoliła się z niej niechętnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates