[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.— Porządne kosze — powiedział mu Conan — ale nie tego mi potrzeba.Handlarz z rozdziawionymi ustami ciągle wlepiał oczy w młodzieńca, który spiesznie przeciął ulicę i skoczył w wąską uliczkę cuchnącą moczem i gnijącymi odpadkami.Mknął krętymi, wąskimi zaułkami, klnąc, gdy stopy ślizgały się na nieczystościach.Ilekroć zbliżał się do głównych ulic, przystawał na chwilę, by sprawdzić, czy nie widać ludzi w czarnych hełmach.Kluczył w ten sposób po całym Shadizar, póki w cieniu południowego muru nie wślizgnął się tylnymi drzwiami do tawerny Manetesa.Wnętrze karczmy było przyjemnie mroczne i chłodne, aczkolwiek przesiąknięte woniami niezbyt wykwintnej kuchni.Zabiegane służebne dziewki obrzuciły wielkiego Cymmerianina przestraszonymi spojrzeniami.Klienci nieczęsto wchodzili do tawerny od strony zaułka, ale też wysoki młodzian z mieczem i sztyletem za pasem oraz oczami lśniącymi błękitnym lodem nie wyglądał na zwyczajnego klienta.W głównej izbie, przy stołach ustawionych na wysypanej piaskiem polepie, tłoczyli się mulnicy i poganiacze wielbłądów, głównie cudzoziemcy.Odór ludzkiego i zwierzęcego potu walczył o lepsze z kwaśnym zapachem podłego wina.Między stołami, oferując swoje wdzięki, paradowały ladacznice o bujnych biodrach, odziane w skąpe pasma cienkiego, jaskrawego jedwabiu.Wszystkie zmierzyły zwalistego Cymmerianina przychylnym wzrokiem.Niektóre, już opłacone przez żądnych uciech mężczyzn, zarobiły kuksańce za ociąganie się.Nikt z nich jednak nie ośmielił się otwarcie okazać niezadowolenia.Nawet ci, którzy uważali się za zajadłe wilczury, w potężnie zbudowanym młodzieńcu rozpoznali wilka i przezornie skierowali swą złość ku innym.Conan nie był świadom wywołanego poruszenia.Skoro tylko upewnił się, że w oberży nie ma wojowników w czarnych zbrojach, stracił zainteresowanie obecnymi.Spiesznie podszedłdo szynkwasu, za którym królował Manetes.Oberżysta był wysoki i chudy jak szkielet Jego ciemne oczy były ledwo widoczne w zapadniętych oczodołach.Jednakże wygląd zabiedzonego właściciela najwyraźniej nie szkodził interesom, choć Conan nigdy nie potrafił powiedzieć, dlaczego tak się dzieje.— Jest tu Malak? — zapytał oberżystę.— Na górze — odparł Manetes.— Trzecie drzwi na prawo.— Wytarł ręce w brudny fartuch i podejrzliwie spojrzał na Cymmerianina.— Będą kłopoty?— Nie dla ciebie — zapewnił go Conan i skierował się ku schodom.Nie obawiał się niedyskrecji ze strony mężczyzny o twarzy głodomora.Kiedyś uratował jego córkę, którą dwaj Iranistańczycy zamierzali sprzedać w Aghrapur.Manetes zachowałby milczenie, nawet gdyby przypiekano mu pięty gorącym żelazem.Na piętrze Conan otworzył wskazane drzwi i szarpnął się w tył, dzięki czemu sztylet o włos minął jego gardło.— To ja, głupcze! — warknął.Malak z nerwowym uśmiechem schował broń do pochwy i cofnął się w głąb izby.Conan zatrzasnął drzwi.— Przepraszam — mały złodziej roześmiał się drżąco.— To tylko… no cóż… Namiłosierdzie Mitry, Conanie, Taramis na nas polowała, a ten ogień, to były czary, prawda?Nie wiedziałem, co się z tobą stało, i… Jak się uwolniłeś? Prawie zapomniałem o tamtej bijatyce w gospodzie Pod Trzema Koronami i o późniejszym spotkaniu u Manetesa.Czy teraz wyjedziemy z miasta? Czy oni wykopali nasze klejnoty? Jeżeli nie, najpierw pojedziemy tam i wykopiemy je sami.Te kamienie pozwolą nam…— Zamknij się — przerwał Conan tę bezładną paplaninę.— Nie opuszczamy Shadizar.Przynajmniej na razie.Mam wykonać dla Taramis jakieś zadanie.— Jakie? — zapytał ostrożnie Malak.— I za ile?— Jeszcze nie wiem, czego ode mnie chce.Co do ceny… Taramis twierdzi, że potrafi przywrócić życie Valerii.Oddech mniejszego mężczyzny z sykiem przedarł się przez zaciśnięte zęby.Jego ciemne oczy skakały po izbie, jakby szukał drogi ucieczki.— Czary — wychrypiał wreszcie.— Wiedziałem, że ten ogień był magiczny.Ale czy myślisz, że ona posiada aż taką moc? A nawet gdyby, czy możesz jej zaufać?— Muszę zaryzykować, dla Valerii.Winienem jej… — Conan potrząsnął głową.Malak był przyjacielem, ale nie zrozumiałby tego [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates