[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Solomon patrzył na mnie, a ONeal patrzył na Solomona.Chwyciłem za werbalną szufelkę i zmiotkę.– O czym pan, do cholery, mówi? Naprawdę nie ma pan nic lepszego do roboty? Jeżeli ma pan na myśli tę sprawę z wczorajszego wieczoru, to powinien pan wiedzieć, jeżeli tylko zapoznał się pan z moim zeznaniem, że nigdy nie widziałem wcześniej tego człowieka na oczy, ze broniłem się przed bezprawną napaścią i że w trakcie bojki on.uderzył się w głowę.Natychmiast zdałem sobie sprawę, jak kiepsko musi brzmieć to wytłumaczenie.– Policja – kontynuowałem – uznała moje wyjaśnienia za w pełni wystarczające i.Przerwałem.ONeal oparł się na krześle i założył ręce za głowę, odkrywając plamki potu wielkości dziesięciopensówek na koszuli pod pachami.– Oczywiście policja mogła uznać je za wystarczające, nieprawdaż? – powiedział, a wyglądał przy tym na cholernie pewnego siebie.Czekał, aż coś powiem, ale nic nie przychodziło mi do głowy, więc pozwoliłem mu kontynuować.– Ponieważ nie wiedziała wczoraj tego, co my wiemy teraz.Westchnąłem.– Mój Boże, ta rozmowa jest doprawdy tak fascynująca, że chyba zaraz dostanę krwotoku z nosa.Czegóż tak cholernie istotnego dowiedzieliście się, że musieliście mnie tu przywlec o tej, prawdę mówiąc, absurdalnie wczesnej godzinie?– Przywlec? – brwi ONeala wystrzeliły w kierunku linii włosów.– Rzeczywiście przywlokłeś tu pana Langa? – zwrócił się do Solomona.ONeal przybrał nagle zniewieściały, wesoły ton, czym przyprawił mnie o mdłości.Solomon musiał być tym równie zbulwersowany, jak ja, nic bowiem nie odpowiedział.– Tracę w tym pokoju cenne minuty mojego życia – powiedziałem z irytacją.– Niech pan łaskawie przejdzie do rzeczy.– Proszę bardzo – odparł ONeal.– Policja nie mogła tego wiedzieć wczoraj, ale my już wiemy, że tydzień temu odbył pan spotkanie z kanadyjskim handlarzem bronią o nazwisku McCluskey.McCluskey zaproponował panu sto tysięcy dolarów za.zlikwidowanie Woolfa.Wiemy, że pojawił się pan w londyńskim domu Woolfa i że na pana drodze stanął niejaki Rayner – alias Wyatt, alias Miller – legalnie zatrudniony przez Woolfa w roli ochroniarza.Wiemy, że w rezultacie tej konfrontacji Rayner odniósł poważne obrażenia.Miałem wrażenie, że żołądek skurczył mi się do rozmiarów piłki do krykieta.Kropla potu spłynęła mi po amatorsku po plecach.ONeal kontynuował:– Wiemy, wbrew temu, co opowiedział pan policji, że ubiegłej nocy nie wykonano jednego telefonu na numer alarmowy, ale dwa; pierwszy jedynie z żądaniem wezwania karetki, drugi na policję.Między telefonami upłynęło piętnaście minut.Wiemy, że podał pan policji fałszywe nazwisko z powodów, których nie udało nam się jeszcze ustalić.I wreszcie – spojrzał na mnie wzrokiem kiepskiego iluzjonisty, który zamierza wykonać sztuczkę z królikiem ukrytym w kapeluszu – wiemy, że cztery dni temu na pańskie konto bankowe w Swiss Cottage została przelana kwota dwudziestu dziewięciu tysięcy czterystu funtów, równowartość pięćdziesięciu tysięcy dolarów amerykańskich.Zatrzasnął teczkę i uśmiechnął się.– Wystarczy na początek?.Siedziałem na krześle na środku biura ONeala.Solomon poszedł zrobić kawę dla mnie i herbatę rumiankową dla siebie.Świat powoli wyhamowywał.– Niech pan posłucha – zacząłem – jest zupełnie oczywiste, że z jakiegoś powodu zostałem wrobiony.– W takim razie niech mi pan wyjaśni, panie Lang odparł ONeal – dlaczego taki wniosek miałbym uznać za oczywisty.Wrócił do afektowanego sposobu mówienia.Wziąłem głęboki oddech.– No więc, po pierwsze, nie wiem nic o tych pieniądzach.Każdy mógł wykonać taki przelew z dowolnego banku na świecie.To proste.ONeal odstawił wielkie przedstawienie, zdejmując zatyczkę ze swojego parkera Duofolda i zapisując coś w notatniku.– Poza tym jest jeszcze córka Woolfa – dodałem.– Widziała bójkę.Zaręczyła za mnie wczoraj wieczorem w obecności policji.Dlaczego jej pan tu nie sprowadził?Drzwi się otworzyły i pojawił się w nich kroczący tyłem Solomon, który niósł ostrożnie trzy filiżanki.Pozbył się gdzieś brązowego płaszcza przeciwdeszczowego i paradował teraz w rozpinanym swetrze tego samego koloru.Ten widok wyraźnie zirytował ONeala i nawet ja dostrzegałem, że wygląd Solomona nie przystaje do reszty pokoju.– Mogę pana zapewnić, że mamy zamiar przesłuchać pannę Woolf w stosownym momencie – powiedział ONeal, wypijając ostrożnie łyk kawy.– Jednakże z punktu widzenia operacji prowadzonej przez ten departament to pan jest najpilniejszym obiektem zainteresowania.To właśnie pan, panie Lang, został poproszony o dokonanie zabójstwa.Za pana zgodą czy bez niej, pieniądze zostały przelane na konto bankowe.Pojawił się pan w domu potencjalnej ofiary i omal nie zabił jej ochroniarza.Wobec tego jest pan.– Chwileczkę – przerwałem.– Niech pan przerwie na jedną pierdoloną w dupę chwileczkę.O co chodzi z tym całym ochroniarzem? Woolfa nawet tam nie było.ONeal bezlitośnie odpowiedział beznamiętnym spojrzeniem.– Ciekawi mnie – kontynuowałem – w jaki sposób ochroniarz chroni ciało, które nie znajduje się nawet w tym samym budynku? Przez telefon? Tu chodzi o cyfrową ochronę, tak?– Przeszukał pan dom, prawda Lang? – zapytał ONeal.– Wszedł pan do domu i szukał Aleksandra Woolfa?Uśmiech zatańczył niezdarnie na jego ustach.– Powiedziała mi, że nie ma go w domu – odpowiedziałem, zirytowany jego widocznym zadowoleniem.– A w ogóle, to odpierdol się pan ode mnie.Wzdrygnął się nieznacznie.– Niemniej jednak – odezwał się w końcu – w tych okolicznościach pańska obecność w domu Woolfa każe nam poświęcić panu odrobinę czasu i wysiłku.Nadal nie potrafiłem tego rozgryźć.– Dlaczego? – zapytałem.– Dlaczego wy, a nie policja? Z jakiego powodu Woolf jest taki wyjątkowy?Przeniosłem wzrok z ONeala na Solomona.– A jeżeli już o tym mowa, co znów takiego wyjątkowego jest we mnie?Telefon na biurku ONeala zabrzęczał, a on chwycił słuchawkę wyćwiczonym teatralnym gestem, po czym przyłożył ją do ucha, spychając kabel za łokieć.W trakcie rozmowy patrzył na mnie.– Tak? Tak.W rzeczy samej.Dziękuję.Słuchawka wróciła na widełki i natychmiast zapadła w głęboki sen.Przyglądając się temu przedstawieniu, doszedłem do wniosku, że posługiwanie się telefonem to naprawdę wielka umiejętność ONeala [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates