[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widok ich twarzy bardzo by Dimie pomógł, ale w swoim zawodzie nauczył się oceniać charaktery po ruchach i mowie ciała.Maska była oznaką słabości, to jeszcze jedna przydatna wskazówka.A lekkie drżenie wycelowanego w niego pistoletu to wynik braku doświadczenia.– Wystarczy.Głos dobiegł z półmroku, z głębi pomieszczenia, po nim zaś rozległ się cichy, nowotworowy śmiech, z miejsca rozpoznawalny.Oczy Dimy przyzwyczaiły się do ciemności.Pokój był pusty, nie licząc niskiego stołu, na którym zauważył świece, pudełka po pizzy, trzy puste puszki po bałtice, dwa stare pistolety automatyczne APS Stieczkina i kilka zapasowych magazynków.Za stołem stała wielka, czerwona, plastikowa kanapa, wyglądająca, jakby trafiła tu z taniego burdelu.– Postarzałeś się, Dima.Kanapa zaskrzypiała.Wacaniew dźwignął się na nogi, pomagając sobie laską.Dima ledwie go poznał.Włosy miał siwe i potargane, lewą połowę twarzy pokrywały rozległe oparzenia; ucho prawie zniknęło pod błyszczącą, czerwoną blizną, sięgającą łukiem kącika ust.Wacaniew puścił laskę i rozłożył ramiona, rozstawiając sękate palce.Dima podszedł, dał się objąć.Wacaniew ucałował go w oba policzki, potem się odsunął.– Niech ci się przyjrzę.– Szczerzył się szeroko, brakowało mu połowy górnych zębów.– Przynajmniej spróbuj zachowywać się jak terrorysta.Mówisz jak moja babka.– Masz zaczątki siwizny.– Przynajmniej mam jeszcze wszystkie zęby i oboje uszu.Wacaniew zarechotał i pokręcił głową; jego czarne oczy prawie schowały się w fałdach policzków.Dima widywał ludzi we wszystkich stadiach między życiem a śmiercią – Wacaniew wyglądał na bliższego tego drugiego.Westchnął przeciągle i przez chwilę znów byli towarzyszami, zjednoczonymi Sowietami, braćmi broni w walce o Wielką Sprawę.– Historia nie była dla nas łaskawa, Dima.Wypijemy za dawne czasy?Teatralnym gestem Wacaniew wskazał opróżnioną do połowy butelkę na stole.– Ja już nie piję.– Zdrajca.Dima spojrzał w prawo i zobaczył dwa trupy – dwie kobiety na wpół przykryte dywanem – u tej, która jeszcze miała twarz, dostrzegł przesadny makijaż jak u lalki.– Kto to?– Poprzednie lokatorki.Zalegały z czynszem.Wrócili do teraźniejszości.Wacaniew odsunął się i odsłonił skulony kłębek na kanapie.– Pozwól, że przedstawię ci naszego gościa.W Katii z najwyższym trudem można było rozpoznać dziewczynę ze zdjęć w kolorowych czasopismach, które pokazano Dimie.Zszargana bluza z kapturem praktycznie zakrywała jej twarz – niezdrowo plamistą, spuchniętą od płaczu i wyczerpania.Gałgan bandaża na lewym palcu wskazującym był szary, zwieńczony brązowoczerwoną plamą.Spojrzała pustymi oczami na Dimę, a on poczuł dziwne ukłucie żalu.– Może wstać? Nie zamierzam jej nieść po tych schodach.Wacaniew zerknął na dziewczynę.– Chodzi i mówi, i może teraz ma lepsze pojęcie o tym, jak żyje druga połowa.Katia skupiła wzrok na Dimie, po czym jej spojrzenie wolno przesunęło się na drzwi po lewej i wróciło na niego.Zapamiętał, żeby jej potem podziękować – jeśli miało być jakieś „potem”.Wskazał walizkę.Chciał, żeby jak najszybciej zaczęli liczyć.– Zrobiłeś się chciwy na starość, Wacaniew.A może to twoja emerytura?Wacaniew popatrzył na pieniądze i z namysłem pokiwał głową.– Tacy jak ja i ty, Dima, nie przechodzą na emeryturę.W przeciwnym razie co byś tu robił, w tej zapomnianej przez Boga i ludzi dziurze, o tak nieludzkiej porze?Patrzyli na siebie przez chwilę, zniknęły dzielące ich lata.Wacaniew złapał Dimę za ramię.– Dima, Dima! Musisz iść z duchem czasu.Świat się zmienia.Zapomnij o przeszłości, zapomnij nawet o teraźniejszości.To, co nadchodzi, wszystko zmieni.Uwierz mi.Zakaszlał chrapliwie, ukazując puste dziąsła tam, gdzie kiedyś były zęby.– Nadeszło to, co Amerykanie nazywają Końcem Czasów.Ale to nie to, co mają na myśli.Nie będzie tu żadnego Boga, to na pewno.Cztery litery: L, W, R, O.Pora odświeżyć swój farsi, przyjacielu.Służyli razem w Iranie podczas wojny z Irakiem, jako towarzysze i rywale.Dima zorganizował uwolnienie Wacaniewa z rąk Irakijczyków, ale ci zdążyli wcześniej przetrącić mu kręgosłup i powyrywać paznokcie.Pozostawali ze sobą w kontakcie jeszcze po rozpadzie Związku Radzieckiego, ale Wacaniew zapadł się pod ziemię, kiedy Rosjanie zajęli Grozny
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates