[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Uch! – Wyrwało mu się, po czym zwrócił się do mnie.– Nigdy się pan nie nudzi, co, doktorze Brockton? – Wyciągnął do mnie rękę.– Gary Culpepper – przedstawił się.– Poznaliśmy się dwanaście lat temu.Dawał pan wykłady, kiedy byłem rekrutem Akademii Policyjnej.Pewnie mnie pan nie pamięta.Mówiąc szczerze, to mam nadzieję, że nie.Upuściłem czaszkę, którą pan podał grupie do obejrzenia.– Pomyślałem, że wygląda pan znajomo – skłamałem.– To jest moja doktorantka i asystentka, Miranda Lovelady.A to Burt DeVriess, adwokat, który potrzebuje próbki DNA pana Willoughby’ego.Culpepper skinął oschle w stronę Burta.– Znam pana DeVriessa.Bardzo miło panią poznać.Podał rękę Mirandzie, ale nie Burtowi.Afront, który ani mnie, ani tym bardziej prawnika nie zaskoczył.W ciągu wielu lat prowadzenia praktyki adwokackiej Oślizły zasłużył sobie na niechęć większości policjantów i prokuratorów.– Więc co my tu mamy, panie doktorze?Nie mogłem się oprzeć.– Dałbym sobie rękę uciąć, że głowę i tułów.Zdwoił swój atak na gumę do żucia i po raz drugi spojrzał na zwłoki.– Proszę mi powiedzieć, co mnie ominęło.Opisałem sekwencję zdarzeń, które doprowadziły do odkrycia, że w trumnie brakuje kończyn Willoughby’ego.– Zanim zaczął pan przecinać ubranie, zauważył pan coś, co mogłoby zasugerować, że zwłoki lub grób zostały naruszone?Potrząsnąłem głową.– Czy ubrania były uszkodzone?– Tkanina zaczęła gnić w kilku miejscach, ale była nienaruszona.– Oznacza to, że ten, kto przywłaszczył sobie ręce i nogi, zrobił to, zanim nieboszczyk został pochowany – rozmyślał na głos.– Nie jest to przypadek ograbienia grobu.Okaleczenie zwłok, jak sądzę.Chyba że kończyny amputowano, gdy mężczyzna jeszcze żył.Ponownie potrząsnąłem głową.– Nie ma oznak krwawienia lub gojenia w okolicach barków i bioder – wyjaśniłem.– To oznacza, że kiedy kończyny zostały odcięte, był martwy.– Hm.kradzież własności? Nie wiem, kto jest właścicielem ciała na cmentarzu.Wzruszyłem ramionami.– Może oszustwo lub niedotrzymanie warunków umowy – zastanawiał się dalej – jeśli dom pogrzebowy nie dostarczył usługi, za jaką zapłacono.Potarł kark i boki szyi, tuż poniżej podstawy czaszki.Mięśnie szczęk nadal poruszały się rytmicznie.– Musimy sprowadzić techników, żeby obejrzeli trumnę i zwłoki.Może znajdą coś, co rzuci nieco światła na sprawę.Później będziemy pewnie musieli wysłać ciało do zakładu medycyny sądowej na dokładniejsze badania.DeVriess zrobił krok w kierunku trumny.– Detektywie – zaczął aksamitnym głosem z sali sądowej, który przywodził na myśl bogatych arystokratów, cygara i dobrą whisky – z pewnością nie muszę panu przypominać, że mam nakaz sądowy zezwalający na ekshumację tego ciała i pobranie próbek DNA.– Oczywiście – odparł Culpepper, a DeVriess uśmiechnął się ciepło.Uśmiech zamarł mu jednak na ustach, gdy policjant dodał: – Z pewnością nie musi mi pan tego przypominać.Ale teraz jest to miejsce zdarzenia, a pobranie próbek do sprawy z powództwa cywilnego będzie musiało poczekać, aż skończymy wykonywać czynności w sprawie karnej.Widziałem, że DeVriess zaraz wybuchnie, więc wyciągnąłem rękę i dotknąłem jego ramienia.Nic by tym nie zyskał, a karczemna awantura nad rozczłonkowanym ciałem nie byłaby dla nas żadną rozrywką.– Pana klient obył się bez tego testu na ojcostwo przez wiele lat.Może mógłby poczekać jeszcze dzień lub dwa?DeVriess spojrzał na mnie.Widziałem ten wzrok kilka razy wcześniej w sądzie, tuż przed tym, kiedy adwokat w trakcie zeznań miał mi zadać jakieś miażdżące pytanie.Potem popatrzył na Mirandę, jakby chciał powiedzieć: Czy widzisz, co on zrobił? Dziewczyna po prostu wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się, jakby chciała odrzec: Jest szalony, ale nieszkodliwy.Nie odwróciła wzroku.DeVriess równie szybko, jak się wzburzył, uspokoił się, a następnie roześmiał.– Cholera jasna, mięknę na stare lata.Culpepper był tak samo zaskoczony tym, że Burt odpuścił, jak sam adwokat.– No to świetnie.Sprowadzę techników.Doktorze Brockton, będziemy chcieli, żeby pan lub patolog dokonali oględzin, więc wyślemy zwłoki do zakładu medycyny sądowej, kiedy tylko nasi skończą.Skinąłem głową.– Doktor Garcia jest jeszcze na zwolnieniu, ale ma się coraz lepiej.Myślę, że byłby zainteresowany takim niezwykłym przypadkiem.– Wyciągnąłem swój kieszonkowy kalendarzyk.– Jutro lecę do Waszyngtonu, aby dać wykład w Smithsonian.Czy możemy wsadzić tego faceta do chłodni do poniedziałku?Co ciekawe, zarówno Culpepper, jak i DeVriess stwierdzili, że mogą poczekać.Miałem jeszcze coś przygotować na wykład w Waszyngtonie, więc spakowałem lekko zabrudzone nożyczki, niewykorzystaną piłę oraz szczypce do samochodu i wyruszyliśmy z Mirandą na uczelnię.DeVriess poszedł w nasze ślady, pozostawiając ciało Treya Willoughby’ego, czy raczej to, co z niego zostało, pod opieką detektywa Culpeppera i techników kryminalistycznych, którzy mieli przeczesać trumnę w poszukiwaniu śladów tej pośmiertnej rzezi.ROZDZIAŁ 5Kropka wskaźnika laserowego podskakiwała na powiększonym dziesięciokrotnie obrazie żebra, wyświetlonym na ekranie sali konferencyjnej ukrytej głęboko pod parkiem National Mall w Waszyngtonie.Byłem w trakcie wykładu wygłaszanego w ramach „smithsoniańskich sobót”.Stałem przed trzystoma osobami, które poświęciły sobotnie popołudnie i pięćdziesiąt dolarów, żeby w podziemnej sali bez okien oglądać slajdy przedstawiające rozkładające się zwłoki, podziurawione od kul czaszki i spalone szkielety.Lancz z Edem Ulrichem, moim byłym studentem, rozczarował mnie.Jedzenie było wspaniałe – pyszne tradycyjne indiańskie potrawy w Muzeum Indian Amerykańskich – ale sama rozmowa dość zniechęcająca.Ed wyraził współczucie z powodu problemów finansowych, ale jego własny program w Smithsonian miał doznać bolesnych cięć budżetowych, więc nie posiadał środków, które mógłby przeznaczyć na badania naukowe w swojej dawnej uczelni.Przygnębiony złymi wieściami rozkręcałem się powoli, ale w momencie kiedy dotarłem do slajdu z żebrem, byłem tak skoncentrowany jak wskaźnik lasera.– To nacięcie na żebrze to ślad po nożu – oznajmiłem.Kliknąwszy pilotem projektora, przeszedłem do następnego slajdu przedstawiającego zbliżenie nacięcia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates