[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nic konkretnego, jedynie przekazane przez McDonalda jakieś ulotne wrażenie, do którego wówczas nie przywiązywał żadnego znaczenia.Aż do tej chwili.Dopóki nie zobaczył tego w świetle kolejnego, straszliwego wydarzenia.Statek Kyle’a zacumował przy kontenerowym terminalu w Tilbury wczesnym rankiem.Teraz, kiedy wygasł jego dziewięciomiesięczny kontrakt pierwszego oficera, miał zamiar wyruszyć do domu natychmiast, gdy tylko przekaże obowiązki swojemu następcy i złapie taksówkę.Nagle ni stąd, ni zowąd, zaledwie kilka minut po podłączeniu linii telefonicznej z lądu, do jego kabiny zadzwonił David.Od samego początku była to bardzo chaotyczna rozmowa, taka jaką mogą prowadzić tylko osoby, które były nierozłączne w dzieciństwie.Kyle znał irytującą umiejętność Davida zachowywania całkowicie zimnej krwi w chwili, kiedy on sam wpadał w panikę.Teraz jednak wyczuł, że McDonald jest podniecony.–Jak prędko uda ci się urwać, Mike? – dopytywał się David, po krótkiej pogawędce na temat ostatniego rejsu Kyle’a.–Stary, weź na wstrzymanie.Dopiero zacumowaliśmy.Mój zmiennik jeszcze się nie objawił, a przecież muszę przekazać mu obowiązki.Jak sądzę, najwcześniej późnym popołudniem.–Późnym popołudniem?–Jeżeli stary będzie w dobrym humorze.Ale tak się nie stanie, ponieważ przed powrotem do domu będzie musiał doprowadzić statek do Rotterdamu, by go tam do końca rozładowali.–Och – mruknął nieco rozczarowany David.Kyle uświadomił sobie, że na pokładzie wciąż jest ciemno i zmarszczył czoło, spoglądając na telefon.Czy zdajesz sobie sprawę, że jest dopiero wpół do siódmej rano? Moje mieszkanie się pali, czy co?–Nasze mieszkanie – przypomniał mu zasadniczym tonem David.–Nasze mieszkanie – przyznał Kyle.– Spłacam hipotekę.Ty mieszkasz za friko, ponieważ jesteś naukowcem i pieniądze nie są ci potrzebne.–To się wkrótce zmieni – odparł David.– Dla nas obu.Chociaż oznacza to, że będzie mi potrzebna twoja pomoc.–Pomoc? – Przerwał mu ostrożnie Kyle, który już napawał się perspektywą spędzenia kilku tygodni wypełnionych gnuśnym brakiem jakiejkolwiek odpowiedzialności.– Masz na myśli moją pomoc?–Tylko przez miesiąc.Może nawet mniej.–Miesiąc?–Ale nie od razu – nie zaczniemy jutro czy coś w tym rodzaju – zapewnił go pospiesznie David.– On jest teraz w Norwegii, w Narwiku.Nie dotrze tu przez najbliższe dziesięć dni… – Zawahał się nagle, zdradzając odrobinę niepokoju.– Nie będziesz robił trudności, prawda? Chodzi mi o to, że, no… musiałem przyjąć, że się zgodzisz.Musisz wszystko zorganizować zawczasu.W przeciwnym razie mogę nie zdążyć.–Maszyny stop, mój panie, cała wstecz – oświadczył Kyle.– Co zorganizować? W jakiej konkretnie sprawie mam ci pomóc?–Nam pomóc, Mike.Będzie tego więcej niż potrzeba dla nas obu, zaufaj mi.–Patrz uważnie na moje usta, stary – w dość nielogiczny sposób polecił Kyle słuchawce telefonicznej.– W… jakiej… konkretnie… sprawie…–Moje badania dotyczące Stollenberga.– Bez wątpienia w słowach tych brzmiała nutka radości.– Jestem pewien, że to rozgryzłem, Mike.Natrafiłem na coś fascynującego.Cholernie fascynującego, co poza wszystkim innym sprawi, że każdy egiptolog od Canberry po Kair będzie podskakiwał ze szczęścia.–Twoje badania dotyczące Stollenberga… – Powtórzył niepewnie Kyle.Z dotychczasowego doświadczenia wiedział, że chociaż właśnie spędził dziewięć miesięcy w niebycie na pokładzie oceanicznego kontenerowca o wyporności siedemdziesięciu tysięcy ton, oczekuje się od niego, by natychmiast przypomniał sobie każdy skomplikowany zwrot w poszukiwaniach, które David prowadził w labiryncie wojskowych dokumentów.A skoro o tym mowa, czemu McDonald w ogóle tak bardzo zainteresował się jakąś egiptoczymś? Czy nie zajmował się historią współczesną? Od kiedy zaczął być specem od piramid?–Manfreda Stollenberga… Standartenführera Stollenberga.Zacząłem się nim interesować w czasie twojego ostatniego urlopu.Musisz pamiętać Mike, że opowiadałem ci o tym pułkowniku SS? Zweite Regiment, SS-Polizei-Panzer-Grenadier-Division?–Ach, chodzi ci o tego Stollenberga – plątał się Kyle, zupełnie nie wiedząc, o co chodzi.– Niemieckiego Stollenberga.–Podpuszczasz mnie? – zapytał podejrzliwie David.–Chryste, nie.Nigdy w życiu.Nie w sprawie Stollenberga.–No dobra, posłuchaj.Wreszcie udało mi się wytropić faceta, którego od wielu miesięcy usiłowałem odnaleźć.Myślałem, że umarł – tak jak większość tych, którzy byli w to wmieszani.Najwyraźniej Williamson działa teraz trochę na własną rękę, ale rzecz w tym, że kiedy się z nim zobaczyłem… David zrobił dramatyczną pauzę, a potem oznajmił.– Mike, pewnie uznasz, że to niemożliwe, ale wreszcie ustaliłem, że to Rusek.–Rusek?–Rusek, Mike.On w rzeczywistości jest Ruskiem!–Ładne rzeczy – odparł Kyle, rozpaczliwie grając na zwłokę.Miał mnóstwo spraw na głowie i w gruncie rzeczy nie chciał tak z marszu dać się wciągnąć w obsesje Davida, albo tracić czas, próbując dowiedzieć się, jakie jeszcze zobowiązania poczynił w jego imieniu.W końcu wkrótce i tak się spotkają.Gdy tylko załatwi sprawy na statku, z największą radością zrelaksuje się w jego towarzystwie przy buteleczce czy dwóch i da się zanudzić na śmierć szczegółami tego, co kolejny esesman narozrabiał w czasie drugiej wojny światowej.–No, i?–No i co?Teraz usłyszał nutkę irytacji.–Nie masz zamiaru zareagować? Czegoś powiedzieć?–A co z tym Egipcjaninem? – Kyle słabiutkim głosem spełnił jego życzenie.–Rzeczywiście mnie nie podpuszczasz, do cholery.– W głosie McDonalda dało się wyczuć napięcie.– To śmiertelnie poważna sprawa, Mike.I wyjątkowo delikatna.Może nawet nieco niebezpieczna, jeżeli trafi w niewłaściwe ręce.Konwój Stollenberga był jak dynamit.Bóg raczy wiedzieć, co niektórzy ludzie mogliby zrobić, gdyby odkryli, że faktycznie udało mi się ustalić…Z perspektywy czasu widział, że w chwili tej zawarte było wszystko nie tylko odpowiedź, ale również cień napięcia, niemal obawa, jednak wówczas Kyle nie chciał się tym zajmować.Był w euforii, jak zawsze gdy wracał.Gdyby był choć odrobinę bardziej czujny, nie przerwał mu w najważniejszym momencie…–Sam powiedziałeś o Egipcie – bronił się uparcie.– Nawet nie myślałem o nim, dopóki nie powiedziałeś „Egipt”.–Egiptolodzy… – David rozluźnił się, pewnie uśmiechał się do słuchawki.– Słuchaj, mam coś do zrobienia i muszę już lecieć.Chcę wpaść do Battersea i jeszcze raz pogadać z Williamsonem.Jeżeli pamięć wciąż mu dopisuje, może dostarczy mi ostatni kawałek układanki Stollenberga.W tej właśnie chwili do kajuty wszedł drugi oficer.–Zmiennik jest na pokładzie i poszedł prosto do biura, Mike.Powiedział, że może przejmować statek, gdy tylko będziesz gotów.–Za dwie minuty
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates