[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Widział potwora pierwszy raz, ale nasłuchał się wystarczającą ilość opowieści o straszliwych lizard-hawks z Chush, by rozpoznać jednego z nich na pierwszy rzut oka.Były najgroźniejszymi i najzacieklejszymi z mieszkańców Lemurii.Równorzędnym dla nich przeciwnikiem był jedynie Kwark - smok leśny.I teraz jedno z tych stworzeń spadało z szybkością błyskawicy wprost na jego głowę!Natychmiast padł na pokład widząc rosnący cień skrzydeł i łódź zatrzęsła się od chybionego, choć potężnego ciosu nieomal wyrzucając go za burtę, podczas gdy potwór odleciał, by nabrać wysokości do ponownego ataku.Thongor wstał trzymając się relingu i obserwował przeciwnika, który zawisł nad statkiem trzepocząc skrzydłami i złapał łapą za dziób.Długie na stopę pazury miały taką siłę, że nawet odporne na ciosy urilium nie wytrzymało i dziób zmienił się w zgniecioną masę pogiętego metalu.Thongor nie czekał na dalszy pokaz możliwości napastnika - zanurkował do kabiny i błyskawicznie pojawił się z powrotem z łukiem i kawałkiem liny w dłoniach.Przy wtórze wściekłych skrzeków nadlatującego ponownie potwora przywiązał się do relingu przewlekając linę przez pas tak, by mieć wolne ręce, a nie wypaść gdyby stworowi udało się przewrócić statek do góry kilem.Naciągnięcie łuku także nie było łatwą sprawą, ale przy wtórze trzeszczących mięśni udało mu się to po raz pierwszy, a następne razy były już łatwiejsze.Pierwsza strzała trafiła stwora w pierś, tonąc do połowy w piórach porastających na przemian z łuskami tę chimerę jaszczurki i sokoła.Pociekła strużka zielonkawej krwi i rozległ się przeraźliwy wrzask, przypominający odgłos jaki daje rozdzierany arkusz blachy.Potwór okrążył statek i runął jak kamień do następnego ataku, który, zgodnie z przewidywaniem Thongora, zakończył się dziką huśtawką łodzi.Ściskając w ręku łuk wyleciałby za burtę gdyby nie lina, na której kołysał się w takt wściekłych podskoków pokładu.Gdy jako tako wrócili do pozycji horyzontalnej napastnik był tuż obok, utrzymując się gwałtownymi ruchami skrzydeł na tym samym, co i oni, poziomie i wściekle dziobiąc burty i pokład.Thongor posłał kolejną strzałę celując w łeb, ale chybił.Druga trafiła jednak w szyję tuż poniżej dzioba, co wywołało wściekły skrzek i gorączkowe bicie skrzydeł.Grot o haczykowato wygiętych zadziorach był trudny do wyjęcia dla kogoś o chwytnych kończynach, co dopiero dla latającego mieszańca, który takowych nie miał.W trakcie tej bezładnej szamotaniny jedno ze skrzydeł zawadziło o reling i gwałtowne szarpnięcie przewróciło statek, który w dodatku zaczął się wściekle kręcić dookoła własnej osi.Thongor rąbnął o pokład i zawisł nieprzytomny na łączącej go z relingiem linie.Łuk i kołczan wysunęły się z jego tracących czucie palców, znikając w dżungli rozpościerającej się w dole.Sycząc z wściekłości napastnik przysiadł na wywróconym kadłubie, tak jak ptak na gałęzi, wgniatając pazurami metal dla lepszego uchwytu.Pod jego ciężarem statek zaczął opadać ku niezbyt oddalonym wierzchołkom drzew, z wiszącym o parę stóp poniżej, głową w dół, Thongorem.Spośród drzew wychylił się potężny, zwieńczony rogami łeb - dwark zwęszył coś w powietrzu, co przypominało jedzenie, toteż oparł się o pień gigantycznej paproci i wyciągnął jak mógł swą sześćdziesięciostopowa, pokrytą łuska szyję ku coraz niżej opadającemu statkowi, obniżającemu się pod wpływem wagi zdychającego na nim potwora.Nieprzytomny Thongor był coraz bliżej paszczy smoka, nie zdając sobie z tego sprawy.Życie dwarka składa się praktycznie z nieprzerwanego polowania, by zapełnić przepastny brzuch.W jego przypadku nie jest przesadą określenie, iż jest on w stanie jeść cały dzień.Potrzebuje dwie tony mięsa, by poruszać swym długim na prawie dwieście stóp cielskiem.To, co było najbliżej jego nozdrzy, z całą pewnością pachniało jak jedzenie, wobec czego rozwarł paszczę, ukazując podwójne rzędy ostrych jak noże zębów, osadzonych w każdej ze szczęk.Najdłuższe z nich przewyższały długość miecza, zwisającego przy pasie Thongora.Szkarłatne ślepia, błyszczące głodem, przywarły do nieruchomego ciała, a z pyska pociekła ślina śmierdząca padliną.Jego uwagę odwrócił jednakże inny dźwięk - wrzask dobiegający z nieba
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates