[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jeśli ma w sobie zadatki na króla, bezsenna noc i odrobina wilgoci nie powinny mu zaszkodzić.Może dzięki temu czegoś się nauczy.Kiedy byłem w wieku tego szczeniaka, spędziłem wiele nocy na gołych polanach i w leśnych ostępach cymmeriańskich wzgórz.Wracajmy do obozu.Zgubiliśmy ślad jelenia, ale ubiliśmy dzika i mamy dobre czerwone wino, które będzie pasować do pieczonej dziczyzny.Umieram z głodu!Kilka godzin później, podniesiony na duchu wieloma kielichami wina, Conan rozłożył się z pełnym brzuchem obok trzaskającego ogniska.Nieco dalej, zmożony trunkiem chrapał okutany w skóry rosły Guilaime, baron Imirus.Kilku łowczych i dworzan, zmęczonych całodziennym polowaniem, również rozłożyło się na prymitywnych posłaniach ze skór i gałęzi.Jedynie paru najwytrwalszych wciąż jeszcze siedziało przy dogasającym ogniu.Pokrywa chmur rozstąpiła się i zza burej zasłony wyjrzał zbliżający się do pełni, jesienny księżyc.Deszcz nie zaczął padać, w konarach drzew zaś zdzierając liście z gałęzi, hulał żwawy, chłodny wiatr.Wino rozluźniło język króla, który zaczął sypać sprośnymi dowcipami i anegdotami ze swojego długiego, malowniczego żywota.Migoczące płomyki ogniska ukazywały rumieniec na dostojnym obliczu Cymmerianina.Jednak od czasu do czasu Conan milkł, machnięciem dłoni uciszał pozostałych i nasłuchiwał, czy w oddali nie rozlega się tętent końskich kopyt.Coraz przeszywał puszczę bystrym spojrzeniem gorejących niebieskich oczu.Najwyraźniej król przejął się zaginięciem księcia Conna bardziej, niż można było wnosić z jego słów.Zbagatelizował sprawę twierdząc, że dojrzewający chłopak będzie miał nauczkę, jednak rzecz wyglądałaby zupełnie inaczej, gdyby dwunastoletni podrostek leżał teraz gdzieś pod krzakiem ze złamaną nogą.Prospero pomyślał, że Conana gryzie sumienie, co byłoby rzadkością w przypadku tego nieokrzesanego, na poły ucywilizowanego cymmeriańskiego króla – wojownika.Myśliwska wyprawa do północnej Gunderlandii była pomysłem Conana.Królowa Zenobia zaniemogła po długim porodzie, gdy na świat przyszła córka, trzecie dziecko Conana.Podczas długich miesięcy choroby królowej Cymmerianin spędzał przy niej tyle czasu, ile tylko mógł bez uszczerbku dla swoich monarszych obowiązków.Pozostawiony samemu sobie, książę Conn stał się ponury i zamknięty w sobie.Gdy jednak Zenobia odzyskała siły, a cień śmierci zniknął z królewskiego pałacu, Conan zaproponował synowi kilkutygodniową wyprawę na łowy.Miał nadzieję na nowo zbliżyć się do chłopca.Dzisiaj samowolny Conn, upojony uniesieniem pierwszego prawdziwego polowania, oddalił się od reszty myśliwych ścigając chyżego, białego jak śnieg jelenia, którego daremnie tropiono przez długie godziny.Niebo przejaśniło się całkiem, ukazując migoczące gwiazdy.Narastający wiatr zaczął zawodzić w gałęziach, suche liście zaś zaszeleściły, jakby zgniatane ukradkowymi krokami.Conan ponownie przerwał opowieść o dawnym pirackim życiu i czarach, by utkwić w ciemnościach badawcze spojrzenie.Wielka gunderlandzka puszcza nie należała do bezpiecznych zakątków.Leśne ścieżki przemierzały tury, żubry, dziki, niedźwiedzie brunatne i szare wilki.Prócz tego w puszczy mógł czyhać jeszcze inny wróg, najprzebieglejszy i najbardziej zdradziecki spośród wszystkich nieprzyjaciół człowieka – inny człowiek! Wszak łotrzykowie, złodzieje i renegaci często szukali schronienia w dzikich ostępach, gdy w miastach robiło się dla nich zbyt gorąco.Cisnąwszy przekleństwo, król dźwignął się z ziemi, zsunął z ramion czarny płaszcz i rzucił go na stertę okryć.–Mówcie sobie, że jestem lękliwy jak baba, dranie, ale nie usiedzę tu dłużej! – oznajmił.– Księżyc świeci jasno jak w dzień, mogę więc poszukać tropu, wszak nie jestem strachliwym Stygijczykiem.Fulk! Osiodłaj dla mnie Ymira, bo kary jest zdrożony.Wychylimy jeszcze strzemiennego i wsiadamy.Valensie! Wydobądź pochodnie z trzeciego wozu, rozdaj je i ruszamy w drogę! Nie usnę spokojnie, póki nie dowiem się, co jest z moim synem!Wskakując na wielkiego deresza, Conan wymruczał: – Niewypierzony chłystek, pognał jak głupi za jeleniem mogącym prześcignąć klacz po dwakroć szybszą niż jego!Kiedy go znajdę, dobrze wyjaśnię mu, co myślę o porzucaniu ciepłego ogniska, by włóczyć się po zimnej, mokrej puszczy!Pyzate oblicze księżyca przecięła sowa.Conan przestali przeklinać.Przeszedł go nagły dreszcz, a jego barbarzyńską duszę ogarnęło czarne przeczucie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates