[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Potem Conan spiąłkonia ostrogami i pognał na południowy zachód.Pędził w strumieniach deszczu i podrozświetlającymi ciemność piorunami, kierując się ku Argos i morzu.Tak oto najpotężniejszywojownik świata wyruszył na swą ostatnią wyprawę.I trony runą i królestwu,A wszystko skryje czerń ponura;Tylko on jeden płynie w dał mglistą,Ścigając swój los bezimienny.„Podróże Amry”3„PUCHAR I TRÓJZĄB”Burza zaczęła się po północy.Pioruny błyskały i migotały w ciężkich chmurachzgromadzonych nad zachodnim horyzontem.Wiatr wył jak stado wilków, zagłuszając ulewnydeszcz.Jednak w portowej karczmie „Puchar i Trójząb” w Messancji, królewskiej stolicy Argos, byłociepło i jasno.Potężny ogień huczał na kamiennym palenisku, wypełniając nisko sklepioną salęmiłym gorącem.Żeglarze, rybacy i przypadkowi podróżni schwytani przez ulewę siedzieli nadrewnianych ławach przed długimi stołami, pijąc kwaśne argosańskie piwo lub kosztowniejszezingarańskie wino.Cały cielak obracał się nad ogniem na skrzypiącym rożnie, a powietrzeprzenikał zapach pieczonego mięsa.Dębowe drzwi otworzyły się z trzaskiem.Niektórzy z obecnych odwrócili się zaciekawieni iujrzeli olbrzymią postać, owiniętą szczelnie czarnym płaszczem.Przybysz wszedł, a spływającepo nim strumienie wody utworzyły na podłodze kałużę.Pod czarnym kapturem wędrowca ludziew tawernie ujrzeli groźne, błękitne oczy w zbrązowiałej, ogorzałej od wiatru twarzy i srebrną odsiwizny brodę.Obcy zamknął za sobą drzwi, zdjął płaszcz i zaczął wykręcać z niego wodę.Tłusty, spocony karczmarz z okrągłą, czerwoną twarzą, wycierając dłonie o fartuch podszedł zpośpiechem, pytając o życzenie przybysza.–Gorące piwo z korzeniami – mruknął groźny starzec, siadając blisko ognia – i podaj miudziec tego cielaczka, którego zapach mówi mi, że jest już gotów.Pośpiesz się, człowieku!Przemokłem do kości, zmarzłem do szpiku i zgłodniałem jak wilk!Gdy karczmarz ruszył, by wykonać zamówienie, tęgi rudowłosy Argosańczyk, mocno podpitywinem, wstał ze swego miejsca i stanął przy ogniu, kołysząc się lekko na piętach.Był tomężczyzna wielki i muskularny, z grubym karkiem i szerokimi ramionami zapaśnika.Jego małe,świńskie oczka zdradzały w nim zadufanego półgłówka.Z szerokim uśmiechem podszedł dostarca, gapiąc się na jego siwą grzywę i pokryte bliznami policzki.Conan zajęty rozkładaniempłaszcza na ławie nie zwrócił na niego uwagi.–Kogo my tu mamy, chłopcy, hę? – odezwał się Argosańczyk grubym głosem.–Dla mnie wygląda on jak zingarański bukanier, Strabo – stwierdził jego kompan, stająctuż obok.Strabo zmierzył obcego pogardliwym spojrzeniem.–Niezbyt młody jak na bukaniera – zaszydził.– Siedząc tutaj wygląda raczej jak starypies, a zajął, świnia, najlepsze miejsce w „Pucharze i Trójzębie”! Hej, siwobrody! Zwlecz swojestare kości gdzieś w kąt i pozwól nam trochę się ogrzać.Conan podniósł gorejący wzrok.Złowrogie ostrzeżenie w spojrzeniu Cymmerianina tylkowzmogło złość pijanego Strabo.Dziecinna wściekłość zapłonęła w jego nabiegłych krwiąoczach, a świńska twarz spurpurowiała.–Mówię do ciebie, stary! – warknął i machnął nogą, by kopnąć Conana w goleń ciężkimbutem.Wszystkie głosy w karczmie nagle ucichły.Strabo był miejscowym osiłkiem i awanturnikiem.Kilku obecnych uśmiechnęło się, oczekując dobrej zabawy, gdy Strabo doprowadzi starca dowściekłości.W drugim końcu sali, w mrocznym rogu, siedziała milcząca postać okryta grubym,granatowym płaszczem i w szerokim kapeluszu nasuniętym głęboko na twarz.Człowiek tenpochylił się teraz do przodu, z zainteresowaniem obserwując zwadę.Conan skoczył jak rozdrażniony tygrys [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates