[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- O której masz być u Ricca?- O trzeciej.Z e r k a na zegar kuchenny.- No to lepiej się zabierzmy do roboty.Masz wszystko?- W bagażniku.- Wyciągam klucze z kieszeni, z nieśmiałym uśmiechem potrząsając - teraz już dwoma kluczami zwisającymi z breloczka w postaci króliczek łapki.20Uśmiecha się też i bierze mnie za rękę, by poprowadzić do drzwi.- Z a p o m n i a ł e m sprawdzić, czy twój klucz pasuje- mówi.- Ty to zrób.Wychodzimy na korytarz i wsuwam nowy, lśniący kluczw zamek drzwi, które zamykamy za sobą.G d y go wyciągam, czuję, jak Luc przyciska mnie od tyłu, rękoma sunącdelikatnie po mojej talii i brzuchu.Jego usta muskają mniepo policzku i uchu, do którego szepcze:- Jesteśmy razem, Frannie.Wszystko będzie dobrze.Obracam się w jego ramionach i znowu go całuję, tymrazem pragnąc tylko jego.Ciepło jego p o c a ł u n k u rozlewasię we mnie, aż zaczynam płonąć.P r z e s u w a m p a l c e m p o bliźnie, k t ó r ą zostawił m una policzku Beherit, wzdrygam się i myślę, jak niewiele brakowało, żebym go straciła.C h c ę mu powiedzieć,jak b a r d z o mu ufam i że wiem, iż zrobi dla m n i e wszystko.U d o w o d n i ł to, kiedy ryzykował życiem, ratując m n i e przed Beheritem.C h c ę mu powiedzieć, że ja też zrobiędla niego wszystko.Ale gula w gardle nie pozwala miwydobyć słów.O d w r a c a m się tylko do drzwi, m r u g a mpowiekami, żeby się nie r o z p ł a k a ć , o t w i e r a m zasuwyi wciągam go do mieszkania.Prowadzę go do łóżka, potem przyciągam do siebie w kolejnym pocałunku.Padamy na pościel i chcę już tylko sięw nim zatracić - przez chwilę nie myśleć o niczym.Kiedyjednak sięgam do guzika jego spodni, on splata palce z moimi, podnosi moją dłoń do ust i całuje wierzch moich palców.- Nie tak, Frannie.Nasz pierwszy raz nie wydarzy sięz jego powodu.- To nie z jego powodu.Chcę po prostu być bliżej.- Alekiedy to mówię, nie m a m stuprocentowej pewności, że toprawda, bo tamte niebieskie oczy i olśniewający uśmiechwciąż są w mojej głowie.Czuję dziurę w sercu w miejscu,które on powinien zajmować.Już tęsknię za Gabe'em.- Niedługo - mówi Luc.- Ale nie teraz.21M A T TGabriel m n i e we wszystko wprowadził, z a n i m przezścianę wszedł do mieszkania Luca.Z o s t a ł e m sam.Jużchciałem ruszyć za nim, ale gestem nakazał mi zostać nakorytarzu.Powiedział, że potrzebuje pobyć chwilę z Fran-nie sam na sam.Nie m a m pojęcia, jak zamierzał to osiągnąć w obecności demona.Niedługo później wyszła F r a n n i e z d e m o n e m.Wyglądała na m o c n o wstrząśniętą.Ale on coś do niej wyszeptałi znowu zniknęli za drzwiami.A ja tu siedzę od tego czasu, zastanawiając się, o co imchodzi, całej trójce.Gabriel jest Dominacją.Należy do najpotężniejszychw Niebie.Trzeci rząd po Bogu.Ale kiedy widzę go w obecności Frannie, wszystko w nim się zmienia - łagodnieje.Zrobiłby dla niej wszystko.I to spojrzenie jego oczu, kiedymi powiedział, że odchodzi.Katusze.Przysiągłbym, żesię w niej zakochał, ale wiem, że to niemożliwe.Czy on m o ż e ją kochać? Anioły kochają wszystkich.Tak to z n a m i jest.Ale.n o.czy to coś więcej? Czy onją kocha naprawdę?Ciągle się zastanawiam, gdy F r a n n i e z d e m o n e m znowu wychodzą na korytarz.Idę za nimi do schodów i dalej w dół, oni ramię w ramię.Już jesteśmy na dole, gdy otwierają się drzwi prowadzące na parking.Frannie je przytrzymuje i przepuszcza stos pudeł na nogach.P u d ł a wpadają na nią, górne się ześlizguje, odsłaniając twarz dziewczyny.Jest mniej więcej w naszym wieku, ale wyższa od Frannie,pasma czekoladowych włosów opadają na jej zielone oczy.- Kurde, przepraszam - mówi w chwili, gdy pudło leciw dół.D e m o n je chwyta, zanim dotyka ono podłogi.- Z ł a p a ł e m - oznajmia.- D o k ą d idziesz?- Dwieście osiemnaście - odpowiada dziewczyna.O n zerka n a F r a n n i e.- Pomożemy?22- Pewnie.- F r a n n i e chwyta pudło ze stosu.- Wprowadzasz się?- Tak - o d p o w i a d a zielonooka, odwracając wzrok.- Dzięki, ale nie musicie mi pomagać.Chyba dokądś szliście.- Nic ważnego.Olej może poczekać - orzeka F r a n n i ei zawraca na schody.Lokal n u m e r 218 sąsiaduje z mieszkaniem Luca.Patrzę, jak cała trójka targa pudła z kanapy powgniatanego,drapieżnie pomarańczowego forda pikapa dziewczyny naschody i dalej.Na trzy razy zanoszą całość.Dziewczynaściera z czoła pot rękawem szarej bluzy.- Muszę iść do pracy - mówi F r a n n i e.- Dasz już sobie radę?Dziewczyna patrzy w podłogę, unikając wzroku Frannie.- Jasne [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates