[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- I - Francesco mówił dalej z namaszczeniem - któż to wie, być może będziemy w stanie udzielić dalszej pomocy?(Julio mało nie zemdlał! Co, bracia Francezci będą mu udzielać pomocy? Dalszej pomocy?)- Bo widzisz - mówi Tony - za trzy dni przyleci z Rzymu pewien człowiek.Jest to lekarz - specjalista.Masz rację: jest jakieś choróbsko, co wisi w powietrzu, albo i nawet anemia.Zmogła nasze sługi w Le Manse Madonie, sami czujemy się jak muchy w smole.Nasza krew wydaje się.słaba? Ale przynajmniej na dużych wysokościach możemy cieszyć się czystym powietrzem! A tutaj, w mieście.- wzruszył ramionami.Julio z otwartymi ustami spoglądał to na jednego, to na drugiego z braci.- Ale co panowie proponują? Znaczy nawet nie ośmieliłbym się zasugerować.- Żeby nasz przyjaciel lekarz zbadał Juliettę i być może poobserwował ją przez jakiś czas? - Francesco przerwał mu w pół zdania.- Ależ czemu nie? To nasz prywatny lekarz i ma najlepsze rekomendacje! Co więcej, już mu zapłacono.W takich okolicznościach to na pewno nie zaszkodzi! A więc jesteśmy umówieni.- Pokiwał głową, potwierdzając ten fakt ostatecznie.- Umówieni?- Wyślemy po Juliettę samochód za trzy dni - tak, to będzie sobota.I oczywiście starsza pani zostanie z nią przez cały czas.Ale to na wypadek, gdyby niestety nie wyzdrowiała do tego czasu, na co oczywiście mamy nadzieję.- Brak mi słów! - wykrztusił Julio.- Nie ma najmniejszego powodu - powiedział Tony, dyskretnie przysłaniając usta.- Proszę, oto nasza wizytówka.Jeśli u Julietty nastąpi poprawa, zadzwoń do nas.Jeśli nie, przyślemy samochód w sobotę.Poza tym możesz swobodnie dowiadywać się o jej stan zdrowia.Ale pamiętaj: cenimy sobie prywatność.Nasz numer telefonu jest zastrzeżony.Julietta będzie miała spokój i pełną opiekę.- Załatwione.Nie dowierzając w ten podarunek od losu, grubas poszedł jak otumaniony do swoich wieczornych obowiązków, a bracia, na których nie zrobiło to zbytniego wrażenia, wrócili do przebierania na talerzu.aż zobaczyli, jak Julio zaczyna doglądać, czy wszystko jest w porządku przy stolikach na podwórzu.Wtedy Franco powiedział:- Obserwuj schody.Jak zacznie wchodzić, ostrzeż mnie albo zajmij go czymś.Wstał i odszedł na krok od balustrady tarasu.- I kto jest teraz nieostrożny?Tony uśmiechnął się, ukazując stanowczo za długi, ostry jak igła kieł w zdecydowanie za szeroko otwartych ustach.Francesco wyciągnął się w kierunku brata pod nienaturalnym kątem i odpowiedział mu przez zaciśnięte zęby głosem, który nagle stał się czarny i bulgoczący jak roztopiona smoła:- Co, a ty nie czujesz stąd tej suczki? - Już po chwili się wyprostował, odkaszlnął i mówił dalej normalnym głosem.- Tak czy inaczej musimy dopilnować, żeby ten gruby głupek przyjął naszą propozycję.Więc dopij wino.i obserwuj schody!Odwrócił się.W dwóch krokach wyszedł z tarasu i przeszedł zasłonięty kotarą łuk drzwi na korytarz.Minął toaletę dla panów na lewo i toaletę dla pań na prawo, a następnie wszedł w drzwi, oznaczone tabliczką „Private", do biura Julia.Mijając biurko, wszedł w drugie drzwi, do pokoju, gdzie przebywała chora Julietta.I leżała tam w towarzystwie czuwającej nad nią tej starej ropuchy, ponad osiemdziesięcioletniej Kateriny.Starucha kiwała się.Zaskoczona spojrzała na nowo przybyłego ślepnącymi oczami.- Kto? Co? - Następnie stara rozpoznała go, uśmiechnęła się, kiwnęła głową i chciała wstać.- Nie, zostań - powiedział.- Lepiej, żebyś tu była, jakby wpadł ten tłustawy kurdupel.- Katerina znów kiwnęła głową i usiadła bez ruchu.W mroku pomieszczenia jej oczy lśniły żółtym światłem jak oczy kota obserwującego swego pana.Usiadł w połowie łóżka Julietty i ten gwałtowny ruch obudził ją.A może już nie spała.i czekała.Miała oczy wielkie jak spodki, otworzyła szeroko usta.Zrozumienie i groza odmalowały się momentalnie na jej uroczej, owalnej i dziwnie bladej twarzy.Dla Francesca nie było w tym nic dziwnego.Przemówił do niej, zanim zdążyła krzyknąć, jeśli w ogóle zamierzała:- Myślałaś, że cię porzuciłem? Ach, nie! - mówił do niej.Jego ręka wpełzła pod koc, pod nocną koszulę, sięgając do jej ud.Czuła jego nerwowe palce na swym ciele.- Nie, bo jak cię raz pokochałem, to będę cię kochał przez wszystkie dni twoje.- Nie powiedział moje.Ręka wędrowała coraz wyżej po udzie i Julietta zamknęła usta, a oddech jej uspokoił się.Zaczęła oddychać głębiej -jego oddechem.Czuła w nim jego jestestwo, którym teraz ogarniał ją całą.Patrzył na nią czarnymi jak smoła oczami, jakby w twarzy miał dwa wilgotne, nieruchome marmurowe kamyki lub jakby wpatrywały się w nią nieruchome oczy węża przed atakiem.Tylko że on już zaatakował.Sześć tygodni wcześniej.I wsączył jad do rany.Na przystojnej, podobnej diabłu twarzy zagościł uśmiech i groza od razu opuściła ją bo uniosła ramiona i chciała go objąć za szyję.Nie można było do tego dopuścić.- Wkrótce - powiedział jej - wkrótce, w Le Manse Madonie! Poczekasz? Dzień lub dwa, moja Julietto.Tylko dzień lub dwa, obiecuję.Westchnęła i jej oddech nagle przyspieszył i zamrugała powiekami, kiedy dłoń Francesca zsunęła się na wewnętrzną stronę ciepłego uda.Następnie kiwnęła głową i w odruchu nieznanej rozkoszy, kiedy głowa odwróciła się w przypływie wstydu, porażki, poddania, rozsunęła uda.Przytrzymując jej wargi kciukiem i małym palcem, wsunacł w nią trzy pozostałe.Ręka wciąż pozostawała w bezruchu, ale palce sunęły w górę z bezwzględnością gąsienicy przechodzącej metamorfozę w trzy ruchliwe penisy, rozchylające jej nabrzmiałe wargi.Wpełzły do jej wnętrza, a kciuk i mały palec delikatnie pieściły niewielkie wybrzuszenie powyżej.Stara wiedźma obserwowała to wszystko.Wiedziała, co się święci, i śmiała się bezgłośnie, odsłaniając szczątki zębów, z których jedna para była biała i ostra.Francesco odnalazł żyłę w miękkim wnętrzu Julietty i przeciął ją paznokciem, w miejscu gdzie nikt jej nie odnajdzie, a jeśli w dalszym ciągu będzie pojawiać się krew, to będzie to wytłumaczalne z innych powodów.Po kilku chwilach dziewczyna zajęczała: - Ach! Ach! Ach! - miotając się po poduszce, aż wywróciła oczy i znieruchomiała.Francesco uśmiechał się coraz szerzej i szerzej, aż kropla śliny pojawiła się w wykrzywionym kąciku ust.W tej samej chwili zapłonęły jego oczy, pojawiła się w nich żądza krwi.Krwi Julietty! Ale:Brat! To był Anthony! Nie było to wezwanie (ponieważ bracia nie posiadali daru prawdziwej sztuki porozumiewania się na odległość), ale zdecydowanie było to ostrzeżenie.Skurcz końcówek nerwowych, instynktowny spazm.Nadchodził Julio!W sekundę wyciągnął rękę spod koca, pochylił się, żeby ucałować jej spocone czoło.Następnie wyszedł z pokoju, wypadł z biura Sclafaniego i drzwi z napisem „Panowie" zamknęły się za nim łagodnie.W zaciszu kabiny wyciągnął penisa ze spodni i zacisnął go raz, drugi, trzeci, po czym wystrzelił spermą do muszli.Nawet jego sperma była czerwona, po tym jak Francesco zacisnął na nim łańcuch spłuczki.Na korytarzu czekał na niego Sclafani:- Ach, proszę mi wybaczyć! Myślałem, że pan tu będzie.Pana brat prosił, żeby przekazać.że wasz wysłannik wrócił z Anglii.a pański szofer, Mario?.rozmawia przez radio.- Gestykulował, jakby wystarczyło to za wszelkie wyjaśnienia [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates