[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Efekt eksperymentu Nepanthe.Co więcej, z każdą chwilą się wzmaga.W drodze powrotnej przeżyłem piekło.Trzeba się tym zająć.Sarkazm jego słów nie uszedł uwagi Nepanthe.–Wy przeklęci mężczyźni! – zaczęła bełkotać w podnieceniu.– Zawsze tacy wyniośli… Dobrze, skoro jesteśmy wszyscy razem, bawmy się dalej w to błazeństwo.Jakie przywozisz wieści, Turranie?–Ach, jesteś zawsze taka sama, Nepanthe, czyż nie? Zawsze wszystko szybko, szybko.Cóż, wydaje się, że świat mógłby poświęcać mniej uwagi temu, co robimy w Iwa Skołowda.– Zmieniając temat, zapytał: – Brock, czy zostało jeszcze trochę wina? Zgłodniałem przez drogę.–To wszystko, co masz do powiedzenia po tym, jak kazałeś nam czekać tak długo? – domagała się odpowiedzi Nepanthe.– Jedynie: dajcie mi coś jeść?Odpowiedź Turrana zdradzała długo tłumiony gniew.–Zbyt długo znosiliśmy twoje dąsy, Nepanthe.To, co zrobiłaś z Wiatrołakiem, nie powtórzy się już więcej.Raz cię ostrzegałem… potraktujemy cię tak, jak na to zasługujesz.Nie dosłyszała gniewnej pogróżki w jego głosie.–Co możecie mi zrobić? Zamknąć w Głębokich Lochach, abym nie zepsuła waszych idiotycznych projektów?Jednomyślność ich potakujących skinień sprawiła, że zamilkła.Wstrząśnięta słuchała Luxosa, który przecież często jej bronił, a teraz powiedział:–Jeśli to jedyny sposób, sam zaprowadzę cię w otchłań lochu.–I wyrzucę klucz – dodał Valther, jedyny brat, z którym była naprawdę blisko.Poczuła się przybita.Szaleństwo Turrana objęło ich wszystkich.I wiedziała, że nie wypowiadają czczych pogróżek.Zamknęła usta i postanowiła dalej milczeć.–Valther, co się tutaj działo? – zapytał Turran.Wywiad należał do obowiązków Valthera.–Mamy wieżę, symbol władzy.Jak dotąd ludzie wydają się zadowoleni.Cień Ilkazaru nie niepokoi ich tak bardzo, jak jeszcze parę pokoleń wstecz.Turran zamyślił się.–Nepanthe, czy możemy ci zaufać i zostawić cię tu samą? – zapytał w końcu.Unikając wszelkiego ryzyka, ledwie skinęła głową.W każdym razie ludzie Valthera nie spuszczą z niej oczu.Cóż mogła przedsięwziąć, by udaremnić ich grę?–Dobrze.Chcę wracać do domu, trzeba ćwiczyć wojska.Rano wyjeżdżamy, wrócimy o stosownej porze, aby zdążyć na początek wiosennej kampanii.A ty uważaj.Kiedy będzie cię ciągnęło do sabotażu, przypomnij sobie Głębokie Lochy.Pomyśl, jakby to było, gdybyś musiała zamieszkać tam do czasu, aż wszystko się skończy.Moja cierpliwość chwilowo jest na wyczerpaniu.Nepanthe zadrżała ze zgrozy.Głębokie Lochy były miejscem pełnym cuchnącego szlamu, przejmującym wstrętem, położonym głęboko pod Ravenkrak, nawiedzanym podobno przez duchy, opustoszałym od tak dawna, że właściwie nikt z żyjących do końca ich nie poznał.–Valther?–Tak?–Przygotujesz urządzenia kontrolujące burzę.Po drodze zatrzymałem się przed ambasadą Dvaru.Nie podoba mi się ich stanowisko.Nie mają zamiaru uznać naszej zwierzchności.Lepiej ukarzmy ich dla przykładu.Zawczasu okażmy naszą moc.Policzki Nepanthe zaróżowiły się z podniecenia.Nareszcie wydarzy się coś ciekawego.Czuła radość za każdym razem, gdy manipulowała Wiatrołakiem.(Wysoko położone łańcuchy gór nawiedzały żywiołaki Powietrza, moce, które szalały w burzach nad Kracznodianami, często nimi kierując.Mieszkańcy nizin, myślący o nich jak o duchach i demonach, nadali tym burzom określenie: Dziki Gon, wyobrażając sobie, że są to złe duchy, ścigające dusze, by zawlec je do własnego specjalnego Piekła.Królowie Burzy wiedzieli lepiej.Po wygnaniu w następstwie Upadku Imperium z pokolenia na pokolenie rodzina nauczyła się panować nad żywiołakami, a tym samym nad pogodą, którą sprowadzały – zwłaszcza nad wściekłym wichrem – Wiatrołakiem.)Tego wieczoru, kiedy w miastach takich jak Itaskia, Dunno Scuttari i Hellin Daimiel mieszkańcy rozkoszowali się przyjemnym zimowym wieczorem, Dvar, terytorium lenne Iwa Skołowda, jęczał pod naporem nienaturalnej burzy.Szalała całą noc, a gdy przeszła, Dvar skrywała pięciometrowa warstwa śniegu.Kiedy wściekli ludzie odkopywali miasto spod zasp, Królowie Burzy kierowali się już na północ, w stronę Ravenkrak.3Jesień – Wiosna 995-996 roku OUIZ ust GłupcaCzłowiek o imieniu Saltimbanco, gdzie indziej znany jako Szyderca, siedział na skrawku błotnistej ziemi przed Bramą Smoka w Kamieńcu Prost, zewsząd otoczony przez brudne i obdarte dzieci.Wszystkie chichotały, patrząc na niego, i domagały się sztuczek.Korpulentny pseudofilozof, fałszywy czarodziej, bezskutecznie usiłował je odegnać i przekrzyczeć ich wrzaski, ocierając jednocześnie ze smagłej twarzy strużki potu.–Hai, Wielmożny Panie! – zawołał do mijającego go podróżnika [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates