[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.SZAMBELANCóż złego, mamuniu?.SZAMBELANOWAMój pierwszy mąż, śp.jenerał-major Tuz, roku 1807.JANUSZMoże i tego chciałem, proszę państwa, proszę najpokorniej? – Czy i tego chciałem? Biegnę.SZAMBELANHola! Po co?.JANUSZOtworzyć.SZAMBELANMoże wypuścić?.JANUSZPuść mnie pan!.SZAMBELANCo panu do moich szczygłów?.JANUSZTu nie o szczygłach mowa.SZAMBELANO czymże?.P.JOWIALSKIJeden sa, sa! drugi do lasa.Hola, stójcie! Wielki kuchmistrz koronny mówi o ptaszkach, które pewnie złowił, a wielki ochmistrz pyta się o swojego pana, sułtana mirzę.SCENA DWUNASTAPan Jowialski, Pani Jowialska, Janusz, Szambelan, Ludmir.Helena i Szambelanowa, po kilku słowach w głębi, wychodzą razem.LUDMIRBardzom kontentny, że tu wszyccy jesteście.– Kucharzu wielki, pan jeść chce – obiad gotów?.SZAMBELANJeszcze nie, najjaśniejszy panie.LUDMIRCóżeś robiuł dotychczas? Każę cię połaskotać rzemieniem, (do Jowialskiego) Stróżu pieczętarzu, ckni mi się.P.JOWIALSKICóż rozkażesz?.LUDMIRBaw mnie! (wyciąga się na dwóch krzesłach) Och i Mistrzu, fajki!.SZAMBELANNajjaśniejszy pan woła.LUDMIRdo JanuszaZapominasz się w usłudze, każę cię w śniegach zakopać! – Fajki przynieś!.JANUSZPrzeklęty.P.JOWIALSKIgrożącGodzina!.JANUSZZaraz przyniosę.(na stronie) hultaj!.LUDMIRA zatem, pieczętarzu! gadaj mi co uciesznego, ja sy będę drzymał.P.JOWIALSKIDobrze, najjaśniejszy panie! (na stronie) Ucieszne stworzenie! (do syna) Panie Janie, słuchaj!Najczęściej sprzeczka z niczego się wznieci,Jak to między małżeństwem raz poszło o dzieci.Mąż utrzymywał, że lubo nadobne,Jednak do niego całkiem niepodobne.Żona zaś powtarzała: „Podobne z urodyDo swego ojca jak dwie krople wody.”O cóż im chodzi? Wszystkich sprzeczką zadziwiliBo żona prawdę mówi, a mąż się nie myli.P.JOWIALSKAO, mój Boże! Co też ten jegomość nie wygaduje! Figle! figle!.LUDMIRdo podającego fajkę Janusza z odwróconą twarząHubka jest?.JANUSZprzez zębyJest.LUDMIRPodmuchaj!.JANUSZna stronieAch, dmuchnąłżebym cię, dmuchnął!.LUDMIRNo, staruszku! więcej! Ładnie gadasz – gadaj dalej.P.JOWIALSKIdo Janusza i SzambelanaUważacie, jakie wrażenie robi dowcipne słowo.Natura każe i prostakowi znajdywać upodobanie w moim sposobie mówienia.SZAMBELANZamieniał stryjek za siekirkę kijek.P.JOWIALSKICo to?.SZAMBELANPrzysłowie.P.JOWIALSKIAle do czego stosujesz?.SZAMBELANDo niczego.Pan Jowialski wzrusza ramionami.LUDMIRCo wesołego, staruszku.P.JOWIALSKIpo krótkim milczeniuAżeby dostać kawałek kiełbasy,Zgodnym sposobem wziął chłopiec trzy basy.Ledwie się strzepnął i skarbem nabytymŁzy ocierając, powąchał go przy tym,Biegnie ze szkoły wygłodniały żaczek:– Stój! – krzyczy – nie jedz, odkupię przysmaczek.– Mądryś! – odpowie właściciel kiełbasy –Dopiero za nią dostałem trzy basy.– Dajże mi pięć, a daj ją zjeść! –Targ w targ – wyrzepił mu sześćI dał,Co miał.Grosz na groszu – lichwa czysta,Jednak kapitalista,Rozważywszy sobie,Coś się w głowę skrobie.–Nie tylko to szkolne żakiBiorą z handlów skutek taki;CzęstoGęsto,Los szalonyGdy z rachubą pójdzie w tuzy,Stratą – plony;Zyskiem – guzy.P.JOWIALSKAO, dlaboga! guzy! Co też ten pan Jowialski dalej nie wymyśli.LUDMIRNo, teraz kolej na ciebie, Och i Mistrzu! Co umiesz? Tańczyć – śpiewać? co? – Pan zakazuje w swoim państwie smutku; kto dobrowolnie nie zechce być wesołym, będzie do tego przymuszony.JANUSZJa nic nie umiem.LUDMIRJesteś hebes? Co? (wstając) Dosyć więc tego!innym tonemUsiłowania wasze, panowie Moi, miłymi są sercu Naszemu ojcowskiemu.Staraliście się zabawić Mnie wszelkimi sposobami i trzymając się rzetelnej średnicy, zaspokoiliście zupełnie Moje obawy, wynikające z położenia rzeczy.Przyjmijcie, panowie Moi, stokrotne podziękowanie i bądźcie przekonani o Naszej niezmiennej ku wam łasce i życzliwości.Zadziwienie powszechne.Dziwicie się, iż innym językiem przemawiam niż dotąd? – Dotknięcie tronu zmienia człowieka; czym byłem, nie jestem.Bo, szanowny kanclerzu, zapewne jest ci znane przysłowie:Przybądź szczęście, rozum będzie!Pan Jowialski zadziwiony, nie mogąc słowa wymówić, cofa się krok, Ludmir za nim; za każdym przysłowiem toż samo.Jak szczęście dogrzeje, i kapłon zapieje! Ale też i przeciwnie, mój kanclerzu: I mądry głupi, gdy go nędza z łupi – bo: Lepszy funt szczęścia niż cetnar rozumu.P.JOWIALSKIodurzony kłania się, serioNajjaśniejszy panie! (do żony) Małgosiu, to jakiś wielki człowiek!.SZAMBELANna stroniePanie Janusz, co to znaczy?.JANUSZna stronie do SzambelanaŹle znaczy, coraz gorzej! – Teraz rozumiem Helenę.SCENA TRZYNASTACiż sami.Lokaj.LOKAJWójt przyprowadził jakiegoś wędrownika.P.JOWIALSKIPo co? na co?.LOKAJChciał we wsi konie najmować.LUDMIRna stronieCo słyszę! Wiktor!.LOKAJNie mając drobnych pieniędzy, chciał zmienić dukata.LUDMIRna stronieWybornie!.LOKAJWójta to uderzyło w oczy, spytał się o paszport – paszportu nie było.LUDMIRna stronieWierzę, bo jest u mnie.LOKAJDlatego wójt pyta się, co pan każe z nim zrobić.LUDMIRNiech tu przyjdzie.LOKAJPan każe?.LUDMIRJa każę.SZAMBELANdo JanuszaMoże każesz go przebrać?.JANUSZDajże mi pan pokój!.SCENA CZTERNASTACiż sami, Wiktor.WIKTORcofa się z zadziwienia, potem po wszystkich spogląda.– Chwila milczenia.LUDMIRBliżej!.WIKTORI ty tu! Ale cóż to jest?.LUDMIRTambambuktuhan.WIKTORWłaśnie mnie żarty w głowie! – Kto jest gospodarzem?.LUDMIRMirza Ali Mustafa.WIKTORdo drugichProszę panów.LUDMIRKto jesteś?.WIKTORSzalony!.LUDMIRGdzie jest mój kasjer? Niech wyliczy temu młodzikowi dwieście bizunów w pięty.WIKTOROddaj mi mój paszport, potem szalej sobie do woli.P.JOWIALSKIKtóż jesteś, przyjacielu?.WIKTORJestem niczym.Ale zowie się Wiktor.Podróżowałem, diabli wiedzą po co, z łaski tego szaleńca, który spokojnie gra komedyją, kiedy mnie jak łotra ze wsi przyprowadzono.– Za pozwoleniem, siędę, bo ledwie stoję.SZAMBELANdo JanuszaBrawo! drugi taki sam.JANUSZdo SzambelanaNiedobrze, niedobrze.LUDMIRDość tych żartów.– Tak jest, panowie, to jest mój przyjaciel i towarzysz.P.JOWIALSKIAle kto waćpan jesteś? Bo, nie urażając, przysłowie mówi:Cygan świadczy się swoimi dziećmi.LUDMIRJa jestem amator poezyji, on – malarstwa; ja zowie się Ludmir, on – Wiktor; resztę, jeżeli potrzeba, wyjaśnią nasze papiery.P.JOWIALSKIŻaden Polak w swoim domu o paszport nie pyta.LUDMIRTeraz wypada mi przeprosić wszystkich panów po kolei, iż pozwoliłem sobie użyć prawa odwetu.P JOWIALSKIWet za wet, darmo nic – byka za jędyka.LUDMIRNie spałem w ogrodzie, ale dałem się przenieść, aby nie psuć zabawy.P.JOWIALSKIWidzisz, Januszu: Nie każdy kąsa, co wąsem potrząsa.SZAMBELANJa się cieszę.P.JOWIALSKINie taki diabeł czarny, jak go malują.JANUSZOj, czarny, czarny, mości dobrodzieju!.P.JOWIALSKINadto dobrze bawiliśmy się, nie znając się, abym, poznawszy, zezwolił na prędkie rozstanie.Dzisiaj nie puszczę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates