[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Rozumiecie chyba, że nie mogliśmy ryzykować utraty jedynej machiny czasu, jaką dysponujemy, w chaotycznych eskapadach.Poświęciliśmy pięć lat ciężkiej pracy na badanie zasad jej działania, aby wreszcie skonstruować kopię.Zbudowaliśmy więc własny, sprawny, jak nam się zdawało, wehikuł czasu i odbyliśmy w nim kilka wycieczek.Wyniki tych wypraw skłoniły nas jednak do szukania waszej fachowej porady.Nie jesteśmy bowiem pewni, czy nasza machina funkcjonuje jak należy.Heshke nie rozumiał.Tytan spojrzał na ekran, sięgnął do konsolety i przesunął obraz przedstawiający dwóch obcych pilotów.– Patrzcie uważnie.Pokażę wam kilka zdjęć wykonanych przez naszych ludzi.Przez ekran przemknęła plątanina kresek, ustępując zaraz miejsca wrażeniu bardzo szybkiego ruchu: jakiś barwny widok miotał się w tę i z powrotem, zbyt szybko, aby oko mogło go uchwycić.Po chwili Heshke zauważył, że jedyny nieruchomy element obrazu stanowią biegnące górą i dołem ramy.Doszedł do wniosku, że muszą to być obrzeża innego ekranu, czy też okna, przez które filmowano pejzaż.Trudno mu było uwierzyć, że to, w czym uczestniczy, dzieje się naprawdę.Oglądał film z przeszłości, a kompetentny, błyskotliwy Tytan-Porucznik wyjaśniał mu spokojnie rzeczy, które jeszcze przed chwilą uznałby za niemożliwe.W świetle tych rewelacji nawet śmierć Blare’a Oblomota była niczym więcej jak mglistym zdarzeniem o pozorach sennego widziadła.Obraz ustalił się.Heshke miał teraz przed sobą równiną i słońce stojące wysoko na niebie.Pośrodku planu rozciągał się na kilka mil zespół ruin.Mimo kompletnej niemal dewastacji i zachwaszczenia, ich obce pochodzenie było oczywiste, przynajmniej dla wprawnego oka Heshkego.– Ruiny Verichi – objaśnił półgłosem Vardanian.Zdjęcie sprzed około dziewięciuset lat.Coś całkiem innego, niż mogliśmy się spodziewać, prawda?Święta prawda, pomyślał Heshke.Dziewięć wieków temu Ruiny Verichi – to znaczy dzisiejsze ruiny – powinny stać w pełnym rozkwicie jako gęsto zaludnione, tętniące życiem miasto.Na filmie postać w pancernym kombinezonie potykała się o stosy kamieni.– Tak będzie to raczej wyglądać za dziewięćset lat od dzisiaj – orzekł Heshke.– Może podróżowaliście w złym kierunku?– Początkowo i my wysnuliśmy taki wniosek – odparł Vardanian.– Zatrzymaliśmy się w pięciu punktach na obszarze czasowym dwustu lat.Nie spotkaliśmy ani jednego przedstawiciela Obcych, jedynie ruiny, takie jak widać na filmie.Wkrótce ustaliliśmy jednak, że równolegle do istnienia tych ruin miały miejsce wojny prowadzące do upadku i agonia cywilizacji klasycznej, A więc mimo wszystko znajdowaliśmy się w przeszłości.– Ależ to nonsens! – oburzył się Heshke marszcząc brwi.– Macie rację.Nasze badania dowodzą, że w epoce Upadku na Ziemi przebywała wielka liczba Obcych.Czyżbyśmy się mylili? Czyżby Obcy odwiedzili Ziemię znacznie wcześniej? Wskazywałby na to opłakany stan ruin, co jednak nie wyjaśnia ich znakomicie lepszego stanu w dobie obecnej.Szczerze mówiąc, nie pasuje tu żadne wyjaśnienie historyczne.Zostaliśmy wobec tego zmuszeni do wyciągnięcia kolejnych, wielce deprymujących wniosków: że machina czasu płata nam figle i że wcale nie podróżowaliśmy w czasie.– Przestają rozumieć.W takim razie.dokąd podróżowaliście?Vardanian odpowiedział niejasnym gestem, jakby nie potrafił znaleźć słów na wyrażenie myśli o charakterze abstrakcyjnych symboli.– Pewne szczególne cechy wehikułu czasu otwierają inne możliwości interpretacji.Uaktywnia się on mianowicie jedynie pod obecność żywej świadomości: bezzałogowa, automatyczna machina czasu nigdy nie ruszyłaby z miejsca.Niezbędnym czynnikiem staje się więc obecność żywego pilota.Biorąc to pod uwagę, wysunęliśmy tezę, że nasza machina – przynajmniej model, który skonstruowaliśmy sami, choć może i oryginał również – nie podróżuje w czasie obiektywnym, lecz tylko w regionie „czasu fikcyjnego”, ukazując świadomości obserwatorów mieszaninę fragmentów przeszłości i przyszłości, które czerpie zapewne z podświadomości i wyobraźni pilota oraz pasażerów.– Byłaby to więc jedynie iluzja?Vardanian z wahaniem pokiwał głowa.– W dużym uproszczeniu – właśnie tak.Chociaż wehikuł gdzieś się jednak przemieszcza, skoro znika z laboratorium.Heshke zauważył, że Leard Ascar od jakiegoś czasu wydaje ciche, gniewne pomruki.Vardanian spojrzał na Ascara karcąco.– Oto wyjaśnienie, które, przy jednym głosie przeciwnym, traktowaliśmy jako obowiązujące aż do wczoraj.– Wczoraj przedstawiliście nam swoje zdjęcia – wtrącił Brask – które nieco zamąciły wiarygodność tezy.Oczywiście, zdjęcia.Zdjęcia ukazujące Ruiny Hatharu sprzed trzystu lat, kiedy to ich stan był gorszy niż obecnie.Zdjęcia ewidentnie – fachowo, lecz ewidentnie sfałszowane.Zdjęcia, które nie mogły mówić prawdy.– Byłby to niepojęty zbieg okoliczności – powiedział Brask.– Otrzymaliśmy niezależne, obiektywne potwierdzenie zjawisk, które uznaliśmy wcześniej za subiektywne iluzoryczne.Natychmiast wysłaliśmy machinę czasu do Hatharu, mierząc w przybliżeniu w datę wykonania zdjęć i zrobiliśmy serię tych samych ujęć.– Brask wysunął szufladę stolika i wydobył z niej plik lśniących odbitek.– Oto kopie obydwu zestawów.Proszę porównać: mniej więcej się zgadzają,Heshke wykonał polecenie.Jeden zestaw zawierał zdjęcia kolorowe, drugi, starszy, czarno-białe
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates