[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Westchnąłem i zrobiłem, co mi kazał.Nóż był bardzo tępy, a moja głowa pulsowała przy każdym szarpnięciu.Może to i śmieszne, lecz zmuszanie do obcinania włosów wydawało mi się najgorszym ze wszystkich pomniejszych poniżeń w życiu niewolnika.Było takie bezcelowe.– Masz udać się prosto do komnat księcia.Durgan ani słowem nie wspomniał, o co chodziło.Czy miałem podawać obiad, czy zostać zamordowany, on tego nie musiał wiedzieć.ani mi o tym mówić.Przebiegłem przez pełen zgiełku, błotnisty dziedziniec do kuchni, w baseniku przed wejściem umyłem zabłocone nogi, po czym pospieszyłem po schodach.Z żalem opuściłem ciepło i przyjemne aromaty przy rożnach i piecach chlebowych.Może zatrzymam się tam na chwilę w drodze powrotnej.Z pewnością książę nie przejmowałby się zmuszaniem mnie do mycia, gdyby miał mnie zabić.Zapukałem do pozłacanych drzwi i przekląłem się za złamanie odwiecznej zasady, by nie wybiegać myślą naprzód.– Wejść.Szybkie spojrzenie do środka, nim opadłem na kolana i opuściłem wzrok, powiedziało mi, że wewnątrz obecni są jedynie książę i jeszcze jeden mężczyzna.Tamten był dużo starszy, miał pomarszczoną twarz, długie siwe włosy uciekające z warkocza i ramiona tak mocne, że wyglądał, jakby dla zabawy żonglował głazami.Aleksander odpoczywał na niebieskiej, krytej brokatem sofie.– Kim jesteś.Ach.– Nie było to zabójcze „ach”, ale też nie było to „ach” z rodzaju „przebaczam ci, że mi się sprzeciwiłeś”.Znając moje szczęście, będzie miał dobrą pamięć.– Podejdź i przeczytaj to.Szlachta Derzhich nie uczyła się pisać i czytać, a nawet jeśli umiała, to nikomu się nie przyznawała.Derzhi byli narodem wojowników i choć doceniali pisarskie zdolności swoich uczonych i kupców, cenili ich w taki sam sposób, jak cenili psy, które robiły różne sztuczki, ptaki bezbłędnie przenoszące wiadomości czy iluzjonistów zmieniających króliki w kwiaty.Sami wcale nie chcieli tego robić.Dotknąłem czołem dywanu, wstałem i znów ukląkłem przed sofą, na której leżał książę, machając do mnie zwojem papieru.Z początku mówiłem chrapliwie, gdyż nie miałem okazji odezwać się od chwili wysłania do handlarza niewolników, czyli przed tygodniem, lecz po akapicie zacząłem wyraźniej wypowiadać słowa.Zanderze Zasmuca mnie bardzo, że nie będę mógł pojawić się na twojej dakrah.Po uszy utkwiłem tutaj, w Parnifourze, zajmując się budową siedziby legata Khelidów.Lista jego wymagań co do nowej rezydencji chyba nie ma końca.Musi stać tyłem do wzgórz.Musi mieścić przynajmniej trzy setki ludzi.Musi mieć wspaniały widok na miasto.Musi mieć dwie niepołączone studnie.Musi mieć duży ogród z własnym źródłem, by mogli tam uprawiać ichnie przysmaki.I tak dalej w nieskończoność.Nie pojmuję, dlaczego twój ojciec zdecydował się wysłać swojego najmłodszego dennissara do takiego zadania.choć oczywiście nadal jestem nieskończenie wdzięczny za ten wybór i zaszczycony, że powierzono mi tak ważne zadanie.Obawiałem się, że wysłannik Khelidów poczuje się obrażony moim powołaniem, uważając, że zasługuje na więcej, lecz on jest niezmiernie uroczy i uprzejmy – dopóki spełniam jego prośby.Może będę musiał wyrzucić barona Feshikara z jego zamku, jeśli nie znajdę nic lepszego.Wyzucie barona należącego do hegedu Fontezhi z jego ziemi jest czymś, czego wolałbym uniknąć.Mam jednak upoważnienie cesarza, więc stanie się to, co musi się stać.Jak więc widzisz, jest niemożliwe, bym się tam znalazł, choć dobrze wiem, że zabawa będzie naprawdę warta wszelkich poświęceń.Gardło już mnie boli na myśl o tych wszystkich butelkach, które przez dwadzieścia trzy lata odkładano na dzień twojego namaszczenia, a wszystko inne boli mnie na myśl o kobietach, które zostawisz swoim towarzyszom, by się nimi nacieszyli! Musisz zachować dla mnie butelkę i dziewkę, i wystarczająco dużo ognia w żyłach na wyścig z Zhagadu do Drajy następnej wiosny.Mój Zeor jest szybszy niż kiedykolwiek i z doskonałym jeźdźcem – to jest ze mną – bez trudu przegoni twojego żałosnego Musę i jego słabego pana.Już teraz postawięna to tysiąc zenarów.To da ci powód, by o mnie nie zapominać, gdy usycham tutaj, na uboczu cesarstwa.Twój niepocieszony kuzyn Kiril – A niech to! – powiedział książę, podrywając się gwałtownie.– Bez Kirila to nie będzie prawdziwa uczta.Parnifour leży zaledwie dwa tygodnie drogi stąd, i to na dobrym koniu.Mógłby znaleźć czas, żeby pojawić się tutaj chociaż na dwa czy trzy dni z dwunastu.– Książę wyrwał mi list z ręki i wpatrzył się w niego, jakby chciał przekazać swoje niezadowolenie jego nadawcy.– Może powinienem go odwołać.Kiril to wojownik, nie chłopak na posyłki.Ojciec może posłać kogoś innego, by zajął się zadaniami dla służby.– Trącił starego mężczyznę butem.– Jak mogłeś pozwolić, by ojciec zrobił to Kirilowi? Myślałem, że był twoim ulubionym siostrzeńcem.Czy posłałbyś swojego syna na takie paskudne wygnanie? Być może właśnie dlatego bogowie nie dali ci dzieci.– Czyż tego nie przewidziałem? – odparł starszy mężczyzna, a w jego głosie słychać było więcej troski, niż powinna wywołać nieobecność krewniaka.– W miarę jak ci Khelidowie wkradają się w łaski twojego ojca, zaczynają mieć coraz większe wymagania.Jak słyszałem, upierają się, by tylko ich magicy mogli praktykować w Karn’Hegeth i by urzędnik Khelidów był obecny przy każdym ślubie, pogrzebie i dakrah.Minęły zaledwie trzy miesiące, od kiedy twój ojciec oddał im miasto, a oni już zaczynają je kształtować, jakby byli zdobywcami.Klęczałem bez ruchu, koncentrując wzrok na skomplikowanych czerwonych i zielonych wzorach dywanu, próbując nie wyglądać na zainteresowanego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates