[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczęło się tam wynarodowianie.Porozwieszali na ścianach w klasach jakichś swoich komunistycznych świętych, pościągali krzyże i wszystko, co miało jakikolwiek akcent polski.Przed wieczorem Anula przyszła do mnie do sadu, gdzie pakowałam w skrzynki jabłka na zimę, przekładając je sianem.Dzieci biegały wśród drzew.- Wiesz Zosiu, będziemy musiały dać sobie radę same.Witek nie może tu dłużej zostać.- Dlaczego? Co ty mówisz?- Osmakiewicza bolszewicy zabrali.Był z nimi ten typek, który interesował się naszym majątkiem.Przystał do nich czy co? Podobno miałczerwoną opaskę na rękawie.- Jak to, zabrali?- Aresztowali.Osmakiewiczowa specjalnie przysłała syna, żeby Witek miał się na baczności, pytali o niego.- Och, Anula! Czego oni mogliby od niego chcieć?- Był przecież w wojsku.- Prawie wszyscy młodzi mężczyźni byli, przecież wszystkich nie aresztują!Anula spojrzała na mnie zdziwiona.RS- Zosiu, czy ty nie widzisz, co tu się dzieje?W okrzyku tym brzmiał wyrzut.Spojrzałam na kuzynkę i dopiero teraz zobaczyłam, jak bardzo się przez te ostatnie tygodnie zmieniła.Twarz jej zawsze okrągła i okryta rumieńcem teraz wyglądała mizernie.Ale była w niej jakaś siła, to nie było już tamto uległe stworzenie, które czekało na polecenia Witka.Uświadomiłam sobie nagle, że wszyscy w domu traktowali mnie ostatnio jako osobę bezradną i zagubioną, zajętą swoim kłopotem.Wykonuję całą masę czynności, przy których mogę myśleć, a myślę wyłącznie o Piotrze.O tym jak się nieraz kłóciliśmy o byle co, bo jest bardzo wybuchowy.Jak potem całą noc płakałam cicho, a on rano nic nie pamiętał i kochał mnie, jakby nigdy tej kłótni nie było, jakby nie wypowiedział słów, które raniły mi serce.Ja też nieraz nieźle mu naurągałam, wychodząc z założenia, że atak to najlepsza forma obrony.Ale były to głupstwa.W gruncie rzeczy kochaliśmy się bardzo, teraz to wiem.17Już mi obojętne, co się stanie z naszym mieszkaniem i nawet to, kiedy wrócę do Warszawy.Chcę wiedzieć, co z Piotrem.Kasia jest taka mała.- Zosiu.Anula patrzyła na mnie oczami pełnym łez.Rzuciłyśmy się sobie w objęcia.- Ja nie wiem - mówiła płacząc - rodzice jego są starzy, nie bardzo, ale dość.Dzieci małe i tylko my, my musimy teraz radzić sobie ze wszystkim.Pomyśl, jak jeszcze parę tygodni temu miałyśmy błahe problemy.Teraz Witek musi uciekać.Zostaję sama z tym wszystkim.- Nie jesteś sama.Jesteśmy tu obie i jest Andzia.Niech Witek zabiera się jak najszybciej.A co będzie, jeśli przyjedzie Piotr?- Zosiu, nie łudź się.Jakże on tu przyjedzie, przecież chyba wie, co się tu wyrabia.- Tak uważasz:- To przecież logiczne.- Ale ja.ale my.Dlaczego, dlaczego nie ma od niego wieści.Dostałam list od ojca.Zabrał siostry, Linę i wyjechali na wieś.Kajtek napisał z wojska, a Piotr nic.Anula pomogła mi ułożyć w skrzynkach resztę przygotowanych owoców i zostawiłyśmy je dla męża Jakubiny, naszej kucharki, który RSpowinien złożyć je w piwnicy.Wszyscy teraz dużo pracowaliśmy, bo poza kucharką właściwie nie mieliśmy służby.Sowieci wprowadzali nowe porządki i służba biegała wciąż na jakieś zebrania, na które i nam kazano chodzić, tylko że nikt z nas nie myślał się do tego stosować.Jeden z parobków zaczął wygłaszać pogróżki, jak to się teraz zmieni, jak się wszystko podzieli i jak on też będzie wreszcie panem.Teść wezwał go do siebie, zapłacił mu odprawę za dwa miesiące i kazał mu się trzymać z daleka od naszego domu.Po kilku dniach dowiedzieliśmy się, że jest kandydatem do jakiejś rady czy sowietu, czy jak oni to nazywają.Teść byłczłowiekiem przewidującym i rozsądnym, więc żeby zapobiec gorszemu złu, sam dokonał pewnego kroku, do którego i tak byłby wkrótce zmuszony.Po burzliwej naradzie z Witkiem oddał Hajewiszcze służbie, żeby sobie tam na własną rękę gospodarzyli, w zamian za połowę tegorocznych plonów.Był to doskonały pomysł.Służba na zebraniach propagandowych wybroniła nas prawdopodobnie od eksmisji z iszkołdzkiego domu.Tak więc jakoś jeszcze dawaliśmy sobie radę, chociaż wiadomo było, że zasoby domu teścia na taką czeredę na długo 18nie wystarczą.Andzia już wyrywała sobie parę godzin z domowych zajęć i uczyła dzieci historii, bo w szkole była ona teraz wypaczona.Również teść mój zaczął przyjmować grupkę młodzieży na komplety dokształcające.Dom był duży i wymagał wielu starań.We trzy z kucharką i Anulą uwijałyśmy się jak personel hotelowy od świtu do nocy, żeby wszystkiemu sprostać.Andzia zajmowała się na zmianę z teściową dziećmi.Mąż kucharki doglądał ptactwa, trzody i ogrodu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates