[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Chcesz je zobaczyć?Na moment w szarych, przygaszonych oczach pojawiło się światło.- A moglibyście? - szepnęła nieśmiało.- Nie miałam odwagi o to spytać.Aleja.Tak bardzo chciałabym je zobaczyć.jeszcze raz - dodała słabnącym głosem.- W takim razie przyjdziemy jutro zaraz po obiedzie - obiecała Mali.Nie miała odwagi odkładać już niczego na później i dlatego zaproponowała Ruth, że odwiedzą ją jutro.Wystarczy jeden podmuch, by zgasić jej płomień życia, pomyślała.Jeżeli Ruth ma zobaczyć dzieci, to nie można zwlekać.- Czy to rozsądne obiecywać matce, że przyprowadzimy dzieci? - spytał Havard, kiedy schodzili po schodach prowadzących na poddasze.- Jest taka chora i bardzo źle wygląda.Dzieci nie taką ją pamiętają, mogą się wystraszyć.- Nie sądzę - odparła Mali.- Mówiłam im, że babcia zachorowała i że może umrzeć.Trudno im będzie się z tym pogodzić, zwłaszcza Sivertowi - dodała.- Jednak Ruth jest jeszcze tak mała, że niewiele zrozumie.A Oja.- Mali spojrzała na Havarda.- Oja jest specyficzny, tak podobny do swego ojca; pewnie zbytnio się nie przejmie.- O, nieprawda.Wiem, że Oja również jest wrażliwy - odparł Havard i popatrzył na Mali odrobinę zdumiony.- Powinnaś sobie o tym od czasu do czasu przypominać, Mali.- W każdym razie skrywa swe uczucia bardzo głęboko - stwierdziła Mali krótko i ruszyła dalej.Następnego dnia Mali wzięła do siebie dzieci i powiedziała im, jak poważnie chora jest Ruth i że pewnie umrze.- Tak jak dziadek, tato i mały Havard - zauważył Sivert, wyjrzał za okno i zapatrzył się w dal.- Ludzie umierają i umierają.- Tak, to smutne, ale takie jest życie - przyznała Mali.- Ruth chciałaby was znowu zobaczyć - dodała.- Myślę, że powinniśmy spełnić jej życzenie, i dzisiaj po posiłku o trzeciej wybierzemy się do Gjeistad.Sivert wolno skinął głową, a Ruth przywarła do matki.Mała prawie nie znała babci, ale rozumiała, że mama mówi o czymś smutnym.W jej oczach zakręciły się łzy, a maleńkie usta zaczęły drżeć.Mali pogłaskała ją po włosach.- Nie płacz, Ruth - pocieszyła córkę.- Pojedziemy do Gjeistad, bo babcia bardzo chciałaby cię zobaczyć.- Nie chcę jechać - oznajmił Oja krótko.- Nie znam pani Gjeistad, a poza tym ona nie jest moją babcią.Nie chcę jej widzieć - dodał i wykrzywił wąskie usta.- Ale mimo to pojedziesz z nami - rzekła Mali surowo.- Ruth Gjeistad nie jest też babcią Siverta, ale dobrze ją znaliście.Poza tym troszczyła się o was.Gdybyś ty potrzebował czyjejś dobroci, wtedy.- Sam daję sobie radę - odparł Oja i utkwił wzrok w matce.- Tylko dziewczyny się mazgają.- Kwiczałeś jak prosię, kiedy się wczoraj potknąłeś o kamień przy pralni - przypomniał mu Sivert i popatrzył na brata.-1 pamiętam, że wołałeś mamę.- Jesteś głupi - odparował Oja z roziskrzonymi oczami.- Wszyscy jesteście głupi!- A ty będziesz się zachowywał jak ludzie i po jedzeniu pojedziesz z nami do Gjelstad - skwitowała Mali.- Bez dyskusji!Jednak kiedy miała ubierać dzieci do podróży, Oja zniknął.Wyszła na podwórze i wołała go, szukała w pralni i w stodole, ale nigdzie nie znalazła syna.W końcu musieli jechać bez niego.Mali ogarnęła taka złość, że trzęsły się jej ręce.Dostanie za to, odgrażała się w duchu, ponieważ ani przez chwilę nie wątpiła, że Oja rozmyślnie się gdzieś schował.- Nie denerwuj się - rzekł Havard i uścisnął jej rękę, pomagając wsiąść do wozu.- Być może Oja boi się widoku chorych ludzi.A on jest tylko małym, nieśmiałym, zagubionym chłopcem, Mali.Nie sądzę, żeby mu było łatwo.Mali nie odpowiedziała, ale nie podobały się jej słowa Havarda.Zdarzało się, że sama myślała podobnie.Ale to nie dlatego malec nie chciał jechać z nimi do Gjelstad.Po prostu Oja był tak bardzo podobny do swego ojca.Zabolało ją to.Nagle łzy stanęły jej w oczach na myśl ojej małym synku.Był przecież i jej synem.Poprosiła Siverta, żeby zabrał skrzypce.- Tak cudnie grasz - powiedziała.- A Ruth pewnie chciałaby posłuchać.Gdybyś mógł zagrać dla niej tę ładną melodię, którą wykonałeś dla.dla swojego braciszka - dodała cicho i spojrzała na niego.Sivert nie odpowiedział, ale Mali zobaczyła, że wsiadając do wozu, trzymał pod pachą pudło ze skrzypcami.- Patrzcie no - wyszczerzył zęby gospodarz Gjelstad, kiedy wysiadali na dziedzińcu.- Przybyła cala trupa wędrowna.Widzę, że jest i grajek, a więc nikogo nie brakuje.A jednak Oja chyba nie przyjechał - zastanowił się i zajrzał do wozu.- Musi pewnie sobie radzić sam, chłopaczyna, dokładnie jak jego ojciec.Trafił ci się nie lada kąsek, Havard - uśmiechnął się, poklepując konia po pysku.- Bo ty też nie dostałeś tego, co myślisz - dodał i posłał Mali złowrogie spojrzenie.- Z tobą jest tak samo jak ze świętej pamięci Johanem.Z uśmiechniętych, na wpół otwartych ust doleciał ich odór alkoholu.Mali nagle zrobiło się niedobrze i musiała się oprzeć o wóz.Zwróciła uwagę na ciemne spojrzenie Siverta, który stał tuż obok gospodarza.Najwyraźniej nie podobało mu się to powitanie, nigdy nie lubił, gdy ktoś mówił w ten sposób
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates