[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Hm.Mała kawa by nie zaszkodziła.– Dwie kawy – zamawia Henning.Kelner odwraca się bez słowa.Henning wyciąga swoją nową komórkę.– Nie ma pan nic przeciwko temu, że nagram tę rozmowę?– Nie, nie, w porządku, bardzo proszę.Henning stuka w czerwoną ikonkę na środku wyświetlacza.Widzi, że nagrywanie rozpoczęte.– Tak jak mówiłem przez telefon – chrząka – zajmuję się pewną sprawą.– No tak, tyle zrozumiałem.Henning już ma zamiar zadać pierwsze pytanie, ale telefon dzwoni.– Przepraszam, zaraz…– Nic nie szkodzi – odpowiada Ophus, unosząc ręce do góry.Henning patrzy na numer.Nieznany.Na pewno nic ważnego, stwierdza i odrzuca rozmowę.– Spróbujmy jeszcze raz.– Uśmiecha się.– Ma pan długie doświadczenie jako śledczy badający pożary.– To prawda – odpowiada Ophus z dumą.– Jestem chyba tą osobą w Norwegii, która rozwiązała największą liczbę takich spraw.Kiedy przeszedłem na emeryturę, próbowały mnie skaptować towarzystwa ubezpieczeniowe, ale postanowiłem, że skoro już mam się poddać, to na wszystkich frontach.Chociaż teraz trochę żałuję.– Za dużo pielenia?Ophus z uśmiechem kiwa głową i czeka, aż zaspany kelner postawi przed nim pobrzękującą filiżankę.– Co najczęściej bywa przyczyną tego, że u kogoś w domu zaczyna się palić?– Nieostrożność – odpowiada Ophus i chciwie siorbie kawę.– Mniej więcej co czwarty pożar wywołany jest zaprószeniem ognia.Papierosami i świecami.Ludzie nieostrożnie obchodzą się też z popiołem.Nie myślą o tym, że żar może się utrzymywać jeszcze długo po zgaśnięciu płomieni.No i oczywiście zabawy z zapalniczkami, fajerwerkami i podobnymi rzeczami.– Ophus z zapałem gestykuluje.– Sporo pożarów wybucha też w wyniku gotowania pustych garnków, przegrzewania kuchenek albo zakrywania piecyków elektrycznych.W dzisiejszych czasach ludzie mają mnóstwo dziwnych działających na prąd urządzeń, które nie zawsze są dobrej jakości.Mniej więcej dwadzieścia procent wszystkich pożarów powodują wady techniczne urządzeń elektrycznych.Henning nachyla się nad stolikiem.– A co z podpaleniami?– To około dziesięciu procent wszystkich pożarów.Mniej więcej dwa razy tyle zdarzeń pozostaje niewyjaśnionych.Jest jeszcze trochę pożarów wywołanych uderzeniem pioruna albo podpaleniem przez samych właścicieli.Henning zapisuje to szybko w notatniku, który już wcześniej położył na stole.– Trudno się prowadzi śledztwo w sprawie pożaru?– Bardzo.Przecież najczęściej ślady idą z dymem.Poza tym nikt się tego nie uczy w szkole.– A policja m u s i badać każdy pożar, prawda?– Owszem.Telefon Henninga znów dzwoni.Znów Nieznany, ale on i tym razem nie odbiera.– Jak to się odbywa?– Hm?– W jaki sposób policja prowadzi śledztwo w sprawie pożaru?– Słyszał pan o regule Z?– Nie, a co to takiego?Ophus szykuje się z uśmiechem i zaczyna wyliczać:– Znajdować, zbierać, zabezpieczać ślady, które uprawdopodobnią prawdziwy przebieg zdarzenia, winę podejrzanego lub ewentualnie jego niewinność.Henning się śmieje.– Ile czasu zajęło panu wykucie tego zdania na pamięć?– Tygodnie, a właściwie miesiące!Ophus znów się uśmiecha.Gdy nad stolikiem zapada cisza, emerytowany policjant popija kawę, a Henning patrzy na swoje notatki.– A więc dziesięć procent wszystkich pożarów to podpalenia dokonane przez innych?– Owszem, mniej więcej dziesięć procent.Henning w milczeniu kiwa głową.Czuje, że blizny na twarzy palą go żywym ogniem.Wolno podnosi wzrok na Ophusa.– Dwa lata temu pożar wybuchł w moim mieszkaniu – mówi Henning i znów spuszcza wzrok.– Straciłem synka.– Och, to straszne.– Nabawiłem się tego.– Wskazuje na blizny.– Musiałem przeskoczyć ścianę ognia, żeby się dostać do Jonasa, ale… – Nie jest w stanie dokończyć.Nigdy nie będzie.– Wydaje mi się, że to było podpalenie.– Dlaczego pan tak sądzi? – pyta Ophus, siorbiąc bez skrępowania.Henningowi natychmiast robi się wstyd, bo ma świadomość, że jego argumentom brak odpowiedniego ciężaru.– Nie bardzo wiem.To po prostu uczucie, intuicja, nie umiem tego nazwać.Poza tym… – urywa.Dochodzi do wniosku, że nie ma sensu opowiadanie takiemu człowiekowi jak Ophus o swoich snach, o tym, co w nich jest, a czego nie ma.Lekko kręci głową.– Po prostu tak uważam.Ophus przytakuje, podnosząc filiżankę do ust.– Kiedy to było?– Jedenastego września dwa tysiące siódmego.– To już nie za moich czasów, niestety.Henning patrzy na niego zasmucony i zaraz znów spuszcza wzrok.– Ale co na to policja? Chyba zbadała sprawę? – Ophus zmrużonymi oczami spogląda na Henninga znad filiżanki.– Owszem, ale stwierdzono, że przyczyna pożaru jest nieznana.– A pan uważa, że to było podpalenie?Henning próbuje się wyprostować, zaraz jednak znów się garbi i krzyżuje ręce na piersi.– Nie wiem, w jaki sposób ktoś mógł to zrobić – mówi.Ophus wypija łyk kawy i odstawia filiżankę z głośnym brzęknięciem.– A co było w raporcie?– Nigdy go nie czytałem, ale dowiedziałem się, że pożar najprawdopodobniej wybuchł w przedpokoju.– Zaczęło się palić, kiedy był pan w domu?– Tak.– Były jakieś ślady włamania?– Nic mi o tym nie wiadomo.– Zamknął pan drzwi na klucz?– Nie pamiętam.Wszystko, co wydarzyło się w ciągu dni i tygodni przed pożarem, uleciało mi z pamięci.Ale sądzę, że tak.Zawsze zamykałem drzwi, również za dnia.Ale czy na pewno zrobiłem to tamtego wieczoru, nie wiem.– Nie miał pan czujnika dymu?Rytm pytań i odpowiedzi się załamuje.Kamienie bruku patrzą na Henninga z wyrzutem.– Miałem jeden, ale bateria się wyczerpała i… – Henning próbuje podnieść wzrok, z trudem przełykając ślinę.– A policja nie znalazła żadnych śladów stóp, odcisków palców, innych śladów sytuacyjnych, DNA…Henning kręci głową.– Mimo to uważa pan, że ktoś zatroszczył się o to, by u pana w domu wybuchł pożar?– Tak.Ophus odchyla się, a jednocześnie telefon Henninga dzwoni po raz trzeci.Zirytowany patrzy na wyświetlacz.Nieznany.– Bardzo przepraszam.Już…– Niech pan odbierze, mam dużo czasu.– Naprawdę? Jest pan pewien?– Oczywiście, to żaden problem.– Dziękuję.Zaraz…Henning macha ręką, nie bardzo wiedząc dlaczego.Ophus wyrozumiale kiwa głową.Odbiera połączenie.– Henning Juul?– Tak, słucham.– Dziennikarz Henning Juul?– Owszem to ja.A kto mówi?– Tore Pulli.Henning się prostuje.– Pamiętasz mnie?– Wiem, kim jesteś.A o co chodzi?Pulli nie odpowiada.Henning w ciszy, która zapada, lekko zwilża wargi.– Dlaczego dzwonisz? – pyta.– Mam do ciebie sprawę.– Co to za sprawa?– Nie mogę mówić przez telefon.– Rozumiem.Chętnie z tobą porozmawiam, ale akurat teraz jestem trochę zajęty.Zadzwoń później.Najlepiej w godzinach pracy.– Ja nie mo…– Świetnie – przerywa mu Henning.– Bardzo dziękuję.Rozłącza się i z uśmiechem przeprasza Ophusa, który z zainteresowaniem obserwuje narastający ruch.– Wracając do tego, o czym rozmawialiśmy – mówi Ophus, przenosząc wzrok na Henninga.– Muszę być z panem szczery.Jeśli w tym śledztwie nic się nie wydarzyło przez dwa lata, to po prostu nie ma czego szukać.Nie da się znaleźć świeżych śladów.Przypuszczam, że mieszkanie przez ten czas zostało rozebrane albo odremontowane.– Tak.Mieszkają tam teraz inni ludzie.– Wobec tego wszystkie ślady zdecydowanie przepadły.Jest wiele metod na podpalenie mieszkania w taki sposób, by nie dało się tego odkryć.Niestety
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates