[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mitch uniósł się na rękach i spojrzał jej w oczy.- Jesteś piękna, wiesz o tym? - wyszeptał, pochylając.głowę, żeby ją pocałować.- I jesteś moja - dodał gwałtownie.- Całkowicie moja!Poczuła się ciepło i bezpiecznie pod wpływem zaborczości w jego głosie.Z uczuciem zadowolenia wyciągnęła rękę i dotknęła jego twarzy.- Och, Mitch, kocham cię.Myślę, że zawsze cię kochałam.- Zawsze? - zapytał z niedowierzaniem.- Zawsze - powtórzyła.Ten głos został przytłumiony spragnionymi ustami Mitcha, podczas gdy ręce błądziły po jej ciele, pieszcząc i podniecając.Bardzo delikatnie i czule pieścił ją, doprowadzając do najwyższej rozkoszy.Błądził ustami leciutko po twarzy, zatrzymując się przy uchu, szepcząc słowa miłości.Michelle poddała się całkowicie zmysłom.Instynktownie sięgnęła po jego silne, szczupłe ciało nachylone nad nią, oparła ręce na smukłych biodrach i niecierpliwie przyciągnęła go do siebie, pragnąc tylko połączyć z nim swoje miękkie, ciepłe ciało.Mitch zareagował na te natarczywe prośby szeptane do ucha, i czule, z wielką miłością połączył się z nią.Pomimo że pragnął jej do granic wytrzymałości, nie śpieszył się, powoli doprowadzając ją do takiej ekstazy, jakiej Michelle nigdy jeszcze nie przeżyła.Michelle odpłynęła w jego ramionach od szalonej miłości do spokojnego snu.Po kilku godzinach opuściła łóżko i dokładnie przeszukała pokój: spodnie Mitcha, kurtkę lotniczą, wszystkie ich rzeczy i szuflady biurka.Nie mogła jednak znaleźć świadectwa ślubu.Na palcu lewej ręki miała ślubną obrączkę.Uśmiechając się z satysfakcją, wróciła do łóżka i wsunęła się pod kołdrę obok śpiącego mężczyzny, o którym wiedziała, że jest teraz jej mężem.Czuła się tak bezgranicznie szczęśliwa, że chciałaby tę chwilę zatrzymać na zawsze.Obudził ich dochodzący z dołu dźwięk gitar.Jednocześnie pokojówka zapukała do drzwi i po chwili wtoczyła wózek ze wspaniałym śniadaniem.- Co to ma wszystko znaczyć? - zapytał Mitch zaspanym głosem.Zanim Michelle zdążyła odpowiedzieć, odezwała się pokojówka.- Pana weselny poczęstunek, panie Archer.To zwyczaj pana Morales.Kiedy gość się żeni, hotel funduje mu weselny poczęstunek i cały dzień nikt nie ma prawa mu przeszkadzać.Pan Morales polecił mi przekazać, że hotel jest do dyspozycji pana i żony.- Nie czekając na odpowiedź, pokojówka odwróciła się i szybko opuściła pokój, zostawiając Mitcha spoglądającego z rozbawieniem to na Michelle, to na wózek.Mitch odetchnął głęboko, napinając szeroką pierś.- Czy Ignacio nie wie, że jedyną ucztę, jaką potrzebuję, mam tu przy sobie? - wyszeptał, biorąc Michelle w ramiona.Całował leciutko jej twarz, wsuwał język w usta, gładził rękami pośladki.Udając oburzenie, Michelle zaczęła lekko pięściami okładać go po piersiach.Mitch roześmiał się i przygwoździł ją do materaca.- Nigdy mi się nie opieraj - powiedział.Podniósł głowę i z radością przyglądał się jej nagim piersiom.- Wiem, że chcesz moich pieszczot.- Nachylił się jeszcze raz nad różowym sutkiem.Michelle zamruczała i przycisnęła się mocno do niego w poszukiwaniu nie wypowiedzianej rozkoszy, którą dzielili wcześniej.Mitch podniósł na chwilę głowę i zauważyła jego przymglone z pożądania oczy.Westchnął i przez ciało przebiegł mu dreszcz.- Kochaj mnie - wyszeptał.Michelle zaczęła gładzić długie, muskularne ciało.- Co mówiłeś o tych pieszczotach? - zapytała Michelle figlarnie.W jego oczach na chwilę rozpalił się błysk zadowolenia.Roześmiał się miękko, pochylił głowę do piersi i pokrył je delikatnymi pocałunkami.Fala pożądania ogarnęła znotyu ciało Michelle, kiedy jego usta z doświadczeniem muskały piersi, a długie palce przesunęły się z brzucha w miękką, wilgotną kobiecość.- Proszę.- Przyciągnęła go, zarzucając mu ręce na szyję.Zachłannie przysunęła się jeszcze bliżej, marząc o zatykającym dech w piersiach podnieceniu, które już raz z nim przeżyła.Zupełnie zapomnieli o jedzeniu, a muzyka umilkła pod oknem.Całkowicie pochłonięci sobą, przepływali między pożądaniem, zaspokojeniem a snem.- Joe.i twój ojciec - Mitch wymamrotał, a Michelle myślała, że mówi przez sen.Zachichotał cicho i odwrócił się do niej z poważnym wyrazem twarzy.- Musisz zadzwonić do ojca.i do Joe’ego też.- Po co? Och, mój Boże! - natychmiast wyskoczyła z łóżka, w pośpiechu łapiąc ubranie.- Czy twój przyjaciel ma telefon? - Mitch skinął głową.- Dobrze.Zadzwonię najpierw do Joe’ego.Wielki Boże! Kompletnie zapomniałam o występach w klubie.Joe obrazi się na mnie.I to wszystko twoja wina - dodała, rzucając mu spojrzenie pełne udawanej nienawiści.Wciągnęła szybko spódnicę i bluzkę.Wybiegła z pokoju, zapominając, że nie ma pojęcia, gdzie szukać telefonu.- Na końcu korytarza, po prawej stronie - powiedział Mitch, kiedy wsadziła głowę do pokoju.- Dzwoń bezpośrednio.Zapłacę za rozmowę - powiedział, wstając z łóżka.Wyprostował się z dumą.Był wysoki, pięknie opalony, z szerokimi ramionami, płaskim brzuchem i wąskimi biodrami.Jego długie, muskularne nogi doskonale prezentowały się, kiedy stał w lekkim rozkroku.Michelle uśmiechnęła się zamykając drzwi.To prawie nieprzyzwoite, żeby się tak samo świetnie przezentować w ubraniu, jak i nago.Zaczerwieniła się z zakłopotaniem i dotknęła ręką płonącego policzka.Co się ze mną dzieje? - pomyślała.Moja wyobraźnia podsuwa mi takie obrazy, że czerwienię się ze wstydu.Dwie minuty upłynęły, zanim zrozumiano, że chciała zamówić rozmowę z Kalifornią i następne dwie lub trzy, zanim usłyszała głos Joe’ego.- Zrobiłaś to, prawda? Zaciągnęłaś go w końcu do ołtarza - przekomarzał się z nią [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates