[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Theron był drugim przywódcą – akurat ta robota była przygotowana przez niego.To on wprowadził Camona jako partnera – potrzebował kogoś, kto odegrałby rolę lorda Jedue, a wszyscy wiedzieli, że Camon jest jednym z najlepszych.Camon podniósł wzrok.– Hm? Hałasy? Och, tylko drobny problem z dyscypliną.Nie przejmuj się tym, Theronie.– Camon podkreślił swe słowa niedbałym ruchem dłoni, nie bez kozery doskonale odgrywał role arystokratów.Był tak arogancki, że mógł śmiało pochodzić z jednego z Wielkich Domów.Theron zmrużył oczy.Vin wiedziała, co prawdopodobnie myśli.Zastanawiał się, na ile ryzykowne będzie wbicie noża w tłuste plecy Camona, skoro tylko przestanie być potrzebny.Wreszcie wysoki mężczyzna odwrócił wzrok od Camona i spojrzał na Vin.– A to kto?– Członek mojej drużyny – odparł Camon.– Myślałem, że nie potrzebujemy nikogo innego.– A jej owszem – odparł.– Nie zwracaj na nią uwagi.Moja część zadania to nie twój interes.Theron przyglądał się Vin, widocznie zauważając jej zakrwawioną wargę.Odwróciła wzrok, ale czuła jego spojrzenie, błądzące po całym jej ciele.Miała na sobie zwykłą białą koszulę i ubranie robocze.Nie wyglądała szczególnie atrakcyjnie – wymięta, z młodzieńczą twarzą, nikt by jej pewnie nie dał tych szesnastu lat.Mimo to są mężczyźni, którzy lubią takie kobiety.Zastanawiała się, czy nie użyć na niego odrobiny Szczęścia, ale w końcu się odwrócił.– Obligator zaraz tu będzie – rzekł.– Jesteście gotowi?Camon wywrócił oczyma i usadowił się za biurkiem.– Wszystko jest w idealnym porządku.Zostaw mnie, Theron! Wracaj do siebie i czekaj.Theron zmarszczył brwi, ale okręcił się na pięcie i wyszedł, mamrocząc coś pod nosem.Vin rozejrzała się po pokoju, przyglądając się kolejno wystrojowi, służbie i atmosferze.Wreszcie podeszła do biurka Camona.Przywódca siedział, przeglądając stos papierów – widocznie usiłował się zdecydować, które z nich pozostawić na blacie.– Camonie – odezwała się Vin – służba wygląda za dobrze.Camon zmarszczył brwi i spojrzał na nią.– Co tam mamroczesz?– Służący – powtórzyła Vin, wciąż mówiąc przyciszonym głosem.– Lord Jedue ma być zdesperowany.Ma bogate stroje, które zostały mu z dobrych czasów, ale nie mógłby sobie pozwolić na tak bogatą służbę.Wziąłby skaa.Camon spojrzał na nią gniewnie, ale się zamyślił.Fizycznie między szlachtą i skaa była niewielka różnica.Służący, których wybrał Camon, byli jednak odziani jak pośledniejsi arystokraci – wolno im było nosić kolorowe kamizelki i stali przed nim nieco zbyt pewni siebie.– Obligator musi myśleć, że jesteś bliski nędzy – rzekła Vin.– Możesz zamiast tego wypełnić pokój skaa.– Co wiesz? – Camon spojrzał na nią koso.– Wystarczy.– Natychmiast pożałowała tego słowa, bo zabrzmiało zbyt butnie.Camon uniósł pokrytą klejnotami dłoń i Vin przygotowała się na kolejny policzek.Nie mogła sobie pozwolić na wykorzystanie jeszcze odrobiny swego Szczęścia.I tak niewiele jej go pozostało.Ale Camon nie uderzył jej.Westchnął tylko i położył pulchną dłoń na jej ramieniu.– Czemu ciągle musisz mnie prowokować, Vin? Wiesz, jakie długi pozostawił twój brat, kiedy uciekł.Zdajesz sobie sprawę, że ktoś mniej miłosierny ode mnie sprzedałby cię do burdelu dawno temu? Jak by ci się to podobało służyć szlachcicowi w łóżku, dopóki mu się nie znudzisz, zanim skaże cię na śmierć?Vin spojrzała na swoje stopy.Uścisk Camona zacieśnił się, jego palce wbiły się w jej skórę w miejscu, gdzie szyja przechodziła w ramię, i dziewczyna mimowolnie jęknęła z bólu.Uśmiechnął się, widząc jej reakcję.– Doprawdy, nie wiem, po co cię trzymam, Vin – rzekł, jeszcze mocniej zaciskając chwyt.– Powinienem był pozbyć się ciebie wiele miesięcy temu, kiedy twój brat mnie zdradził.Chyba mam za miękkie serce.Puścił ją wreszcie, po czym wskazał miejsce pod ścianą pokoju, obok wielkiej rośliny w doniczce.Posłuchała, ustawiając się tak, by dobrze widzieć cały pokój.Zaledwie Camon odwrócił wzrok, potarła ramię.To tylko ból.Potrafię sobie poradzić z bólem.Camon siedział przez chwilę.A potem, jak się tego spodziewała, skinął na służących.– Wy dwaj! – rozkazał.– Jesteście za dostatnio ubrani.Idźcie przebrać się w coś, aby wyglądać bardziej na służących skaa, i sprowadźcie tu jeszcze z sześciu ludzi, kiedy będziecie wracać.Wkrótce pomieszczenie wypełniło się zgodnie z sugestią Vin.Obligator przybył niedługo potem.Vin obserwowała, jak prelan Laird dumnie wkracza do pokoju.Był ogolony na zero, jak wszyscy obligatorzy, i miał na sobie ciemnoszarą szatę.Tatuaże Zakonu wokół oczu identyfikowały go jako prelana, starszego urzędnika w Kantonie Zakonu.Za jego plecami tłoczył się rząd pośledniejszych obligatorów, o znacznie mniej skomplikowanych tatuażach wokół oczu.Camon wstał na widok prelana, okazując szacunek – gest, który nawet najwyższy z arystokratów Wielkiego Domu uznawał za stosowny wobec obligatora rangi Lairda.Laird nie odpowiedział tym samym, lecz podszedł do biurka i zajął miejsce naprzeciw Camona.Jeden z członków szajki, odgrywający rolę służącego, podbiegł i podsunął obligatorowi tacę z chłodnym winem i owocami.Laird wybrał sobie owoc, pozwalając, by służący stał z tacą obok niego niczym mebel.– Lord Jedue – rzekł wreszcie.– Cieszę się, że mamy okazję się spotkać.– Ja również, wasza miłość – odparł Camon
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates