[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Sprague L.de CampConan i Bóg-PająkCykl: Conan tom 11Tytuł oryginału Conan & The Spider GodPrzełożyli Michał i Tomek KreczmarowieWstępConan, syn kowala, urodził się w Cymmerii, ponurej, barbarzyńskiej krainie, leżącej na północy.Zmuszony przez waśń rodową do opuszczenia szczepu rusza na północ do arktycznego kraju Asgard.Tam towarzyszy Aesirom w wyprawach wojennych na zachód, przeciwko Vanirowi z Vanaheim, i na wschód, przeciw Hyperborianom.W jednym z tych najazdów zostaje złapany przez Hyperborian.Wkrótce potem ucieka na południe do starożytnego kraju Zamory.Nieuległy wobec praw i nie znający zasad cywilizacji, bardziej odważny niż zręczny, Conan przez kilka lat para się złodziejstwem nie tylko w Zamorze, ale także w sąsiednich królestwach Koryntii i Nemedii.Zniechęcony nędznym życiem włóczęgi, Conan wyrusza na wschód i zaciąga się do armii potężnego, orientalnego królestwa Turanu, którym rządzi dobry, lecz bezsilny król Yildiz.Tu służy jako żołnierz przez dwa lata, ucząc się łucznictwa i jazdy konnej.Poza tym podróżuje daleko na wschód, aż do słynnego Khitaju.Gdy zaczyna się niniejsza opowieść, Conan ma zaledwie dwadzieścia lat, ale służy już w stopniu kapitana.Po uzyskaniu przeniesienia do Gwardii Królewskiej koszaruje w stolicy kraju, Aghrapurze.Jak zazwyczaj kłopoty są jego przyjaciółmi, a zbiegi okoliczności wkrótce zmuszają go do poszukiwania szczęścia w zupełnie innym kraju.1Pożądanie i śmierćNiesamowicie wysoki mężczyzna, prawie gigant, stał w bezruchu w cieniu podwórza.Mimo iż widział świecę, którą turańska kobieta umieściła w oknie na znak, że droga jest wolna, i mimo że dla górala takiego jak on wspinaczka była dziecinnie łatwa, czekał.Nie miał zamiaru zostać złapany w połowie drogi na szczyt.Warty z pewnością nie ośmieliłyby się aresztować oficera króla Yildiza, ale wiadomość o jego eskapadzie z pewnością dotarłaby do uszu protektora Narkii.Tym protektorem był starszy kapitan Orkhan, wyższy stopniem oficer.Conan z Cymmerii, kapitan Gwardii Królewskiej, spoglądał w niebo.Księżyc w pełni oświetlał srebrnym blaskiem domy i wieże Aghrapuru.Przepływające chmury były zbyt małe, aby zgasić to światło.Gdyby księżyc ukrył się na chwilę, Conan nie potrzebowałby wiele czasu, by wspiąć się po bluszczu jak żuk.Większa chmura, którą spostrzegł dopiero teraz, sunęła, aby zastąpić poprzednią.Gdy księżyc schował za nią swą twarz, Conan przełożył pas tak, by szabla zawisła na plecach pomiędzy ramionami.Zsunął ze stóp sandały i przyczepił je do pasa.Potem, chwytając się muru i trzymając winorośli palcami rąk i nóg, wspiął się ze zręcznością kota na mur.Na ciemnych wieżach i dachach leżała głęboka cisza.Zasłaniająca księżyc chmura spiętrzyła się, płynąc po niebie.Wspinacz poczuł słaby wiatr, który poruszył przyciętą prosto czarną grzywą, i jego twarz zmarszczyła się.Wspomniał słowa astrologa, którego radził się trzy dni wcześniej.- Strzeż się miłosnej wyprawy w najbliższą pełnię księżyca - powiedział szarobrody.- Z układu gwiazd wynika, że znalazłbyś się wtedy w zasięgu koła przyczyn i skutków, o dużej koncentracji głębokich zmian.- Czy zakończenie będzie pomyślne, czy nie? - zapytał Conan.Astrolog wzruszył ramionami pod połatanym płaszczem.- Tego nie sposób przewidzieć, pamiętaj, że może to być coś strasznego.Nastąpią poważne zmiany.- Czy nie umiesz nawet powiedzieć mi, czy zginę będąc na dole, czy na górze?- Nie, kapitanie.Dotychczas nie zobaczyłem w gwiazdach życzliwości dla ciebie.Wydaje mi się, że bardziej prawdopodobny jest dół.Sarkając na tę nieprzychylną przepowiednię, Conan zapłacił i wyszedł.Nie wątpił w istnienie magii, czarów czy spirytyzmu.Miał jednak własne zdanie na temat działalności samotnych okultystów.W tym co robią, myślał, jest więcej oszustw i pomyłek niż w jakimkolwiek innym zawodzie.Więc gdy Narkia wysłała do niego list z prośbą o rozmowę i gdy jej opiekun wyjechał, Conan nie pozwolił, by ostrzeżenie astrologa powstrzymało go.Świeca spadła i okno trzasnęło podczas otwierania.Barbarzyńca prześlizgnął się przez nie i stanął w komnacie.Z głodem w oczach przyjrzał się oczekującej go turańskiej kobiecie.Jej czarne włosy spływały po pięknych ramionach.Płomień drugiej świecy, stojącej na taborecie, przeświecając przez przejrzystą suknię z ametystowego jedwabiu ukazywał jej wspaniałe ciało.- Tak więc, przyszedłem - zahuczał Conan.Ciemne oczy Narkii zabłysły zadowoleniem na widok ogromnego mężczyzny, który stanął obok niej, ubrany w tanią, wełnianą tunikę i połatane spodnie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates