[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A znów Guillaume Duplessis chce wiedzieć, czy zwierzęta mają dusze, i płacze, gdy mówię mu, że nie mają.Charlotte Edouard podejrzewa, że jej mąż ma kochankę… wiem, że ma trzy, lecz w konfesjonale muszę milczeć.A jakież są te dzieci! Gdy słyszę ich żądania, krew mnie zalewa, w głowie mi się kręci.Lecz nie mogę sobie pozwolić na okazanie słabości.Owce nie są tymi uległymi, miłymi stworzeniami z sielanek.Każdy wieśniak to powie.Są chytre, czasami niegodziwe, patologicznie głupie.Łagodny pasterz nie ukróci niesforności i buntów swojej trzody.Nie mogę sobie pozwolić na łagodność.Dlatego raz w tygodniu folguję mojemu jedynemu odprężeniu.Usta, mon pere, masz zapieczętowane jak usta konfesjonału, oczy zawsze otwarte, serce zawsze pełne dobroci.Na godzinę przy tobie zdejmuję brzemię.Mogę być omylny.Jest nowa parafianka.Niejaka Yianne Rocher, wdowa, jak mniemam, z małym dzieckiem.Pamiętasz, mon pere, piekarnię starego Blaireau? Cztery lata temu Blaireau umarł i jego dom popadł w ruinę.Otóż ona wydzierżawiła ten dom i zamierza otworzyć piekarnię w przyszłym tygodniu.Wątpię, czy się utrzyma.Już mamy piekarnię Poitou po drugiej stronie rynku, a zresztą ona tu nie pasuje.Dość miła kobieta, nic wszelako nie ma z nami wspólnego.Dwa miesiące nie miną i wróci do dużego miasta, bo tam jej miejsce.Dziwne, nie dowiedziałem się, skąd pochodzi.Z Paryża czy może nawet z zagranicy.Mówi z czystym akcentem – prawie za czystym jak na Francuzkę z północy, gdzie skracają samogłoski.Jej oczy raczej świadczą o pochodzeniu włoskim czy portugalskim, a cera… Właściwie jej się nie przyjrzałem.Odnawiała piekarnię przez cały wczorajszy dzień, a także dzisiejszy.Zasłoniła pomarańczowym plastikiem okno wystawowe i od czasu do czasu albo ona, albo jej mała rozbrykana córka wychodzi, wylewa z kubła pomyje do ścieku, rozmawia żywo z którymś z pomocników.Dziwnie łatwo ich sobie załatwiła.Zaofiarowałem się, że pomogę jej kogoś znaleźć, lecz wątpiłem, czy będą chętni wśród naszych parafian.A tu dziś wczesnym rankiem Clairmont przyniósł jej drewno, potem Pour-ceau wszedł tam z drabiną.Poitou przysłał trochę mebli i widziałem, jak sam, nieomal ukradkiem, niósł fotel przez rynek.Nawet Narcisse, obmawiający bliźnich malkontent, który mnie stanowczo odmówił, gdy w listopadzie prosiłem o przekopanie ziemi na cmentarzu, pospieszył tam z narzędziami, żeby uporządkować jej ogród.Dziś rano za dwadzieścia dziewiąta podjechała ciężarówka dostawcza.Duplessis wyprowadza psa o tej porze i właśnie przechodził, a ona go zawołała do pomocy przy wyładowywaniu.Gotów w przejściu uchylić kapelusza, stanął zaskoczony i przez sekundę byłem pewny, że zaraz pójdzie dalej.Nie poszedł.Ona jeszcze coś powiedziała, nie słyszałem co, tylko przez cały rynek doleciał jej śmiech.Często się śmieje i nadmiernie wtedy dla zabawy gestykuluje.To znów chyba cecha wielkomiejska.My tu przywykliśmy do powściągliwości otaczających nas ludzi.Ufam wszelako, że ona ma dobre intencje.W fioletowym szaliku na głowie zawiązanym po cygańsku, potargana, ponieważ większość włosów się spod niego wymyka, umazana białą farbą, nie wydawała się przejęta swoim wyglądem.Duplessis potem nie mógł sobie przypomnieć, co mu powiedziała, lecz przyznał, jak to on nieśmiało, że chociaż ta dostawa – kilka skrzynek i kraty z utensyliami kuchennymi -nie była duża, niektóre skrzynki były dość ciężkie.Nie pytał jej, co w nich jest, jego zdaniem jednak za skromne to wyposażenie, aby piekarnia prosperowała.Nie myśl, mon pere, że cały dzień straciłem na obserwowanie piekarni.Po prostu widzę ten dom stojący prawie naprzeciwko mojego domu – który był twoim, mon pere, zanim stało się to wszystko.Przez cały wczorajszy dzień i połowę dzisiejszego stukał tam młotek, odbywało się szorowanie, pobielanie, malowanie, aż wbrew sobie jestem ciekaw rezultatów.Nie ja jeden.Słyszałem niechcący, jak madame Clairmont przed piekarnią Poitou głośno plotkowała z gromadką przyjaciółek o udziale swego męża w tym remoncie.Padły słowa "czerwone okiennice", zanim one mnie zauważyły i chytrze zniżyły głos do szeptu.Jak gdyby mnie to obchodziło! Z pewnością ta nowo przybyła wniosła tu pożywkę dla plotkarstwa, jeśli już nic poza tym.Stwierdzam, że okno wystawowe z pomarańczową zasłoną przyciąga wzrok w najmniej odpowiednich chwilach.Wygląda jak ogromny cukierek, który czeka, by rozwinąć go z papierka, albo jak jakaś resztka z zapustnej parady.Jest coś denerwującego w tej jaskrawości i w błyskach słońca na fałdach plastiku.Będę rad, gdy prace się skończą i ten dom stanie się znowu zwyczajną piekarnią.Pielęgniarka usiłuje podchwycić mój wzrok.Myśli, że ja ciebie, mon pere, męczę.Jak możesz ścierpieć donośne głosy takich nianiek, ich sposób bycia, dobry w pokoju dziecinnym? Chyba pora, byśmy troszeczkę wypoczęli.Jej fi-luterność drażni nie do zniesienia.A przecież ona ma dobre intencje, twoje oczy, mon pere, mi to mówią.Wybacz im, bo nie wiedzą, co czynią.Ja nie jestem dobry.Przychodzę tu, mając siebie na względzie, nie ciebie, mon pere
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates