[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciał iść do swojego mieszkania.–Zmyję się, zanim ktoś przyjdzie – zawołał do Joanny.–Tak będzie najlepiej.Muszę jechać do biura.Dzwonili z policji.Szukając spodni, zapytał:–Jechać z tobą?–Nie, nie pokazujmy się razem.Zadzwonię do ciebie wieczorem.Jadąc brzegiem rzeki Savannah w kierunku swojego apartamentowca, Paul próbował przeanalizować własne uczucia.Gregory Masterson II był pijakiem i bezkonkurencyjnym sukinsynem, bijącym go na głowę w zaliczaniu panienek.Joanna przysięgła, że nigdy wcześniej nie miała romansu, i on jej wierzył.Z Gregorym sprawa przedstawiała się zupełnie inaczej.Nie obchodziło go, kto wie o jego skokach w bok.Lubił popisywać się swoimi kobietami, jakby z premedytacją chciał zdruzgotać Joannę, upodlić ją ponad wszelką miarę.Do diabła, pomyślał Paul, powinieneś coś powiedzieć.Sypiasz z żoną faceta.Ale z ciebie lojalny, godny zaufania pracownik.A więc Gregory palnął sobie w łeb.Dlaczego? Czy dowiedział się o Joannie i o mnie?Paul potrząsnął głową, skręcając na podjazd budynku.Nie, z naszego powodu nie popełniłby samobójstwa.Prędzej morderstwo.Jadąc przeszkloną windą do swojego penthouse’u, zastanawiał się, jak syn Joanny przyjmie wiadomość.Gregory Masterson III.Założę się, że będzie liczyć na przejęcie władzy.Na zachowanie kontroli nad korporacją w rękach rodziny.Ojciec doprowadził firmę na skraj bankructwa; syn dokończy dzieła.Smarkacz nawet nie umie odpryskać się po piwie.Paul wystukał kod na zamku elektronicznym, wszedł do holu i z miejsca skręcił do barku.Nalał sobie kieliszek czystej tequili i zastanowił się, jak Joanna radzi sobie z policją, jak zniosła widok martwego męża.Pewnie wpakował lufę w usta, pomyślał.Krew i mózg w całym gabinecie.Czując w gardle ciepło tequili, podszedł do wielkiego panoramicznego okna w salonie.Patrzył na spokojną rzekę, na statki turystyczne pływające z prądem i pod prąd.Księżyc, prawie w pełni, wspinał się nad horyzont, blady i przymglony na jasnoniebieskim niebie.Wstrząsnęła nim straszna myśl.–Co będzie z Bazą Księżycową? – zapytał głośno.– Nie pozwolę jej zamknąć.Nowy York Paul poleciał dwusilnikowym odrzutowcem na nowojorskie lotnisko JFK, sam.Joanny nie widział od trzech tygodni, jakie minęły od śmierci Gregory’ego Mastersona.Zadzwonił i zaproponował, że zabierze ją do Nowego Jorku, ale postanowiła lecieć wraz z rewidentem księgowym korporacji samolotem zmarłego męża.Rada nadzorcza miała mianować nowego dyrektora generalnego Masterson Aerospace i Paul wiedział, że wybór automatycznie padnie na młodego Grega.Wiedział też, że pierwszym posunięciem Grega po zajęciu dyrektorskiego stołka będzie zamknięcie Bazy Księżycowej.Od pięciu lat korporacja kierowała Bazą na mocy umowy z rządem, ale ostatnio Waszyngton przestał finansować projekt i postanowił go „sprywatyzować”.Masterson Aerospace miała prawo wyboru: albo utrzymywać Bazę własnym kosztem, albo ją zlikwidować.Przewodniczący rady nadzorczej był przeciwny kontynuowaniu operacji, a Greg rwał się, żeby pokazać jemu i reszcie zarządu, że można zredukować koszty.Paul musiał przyznać, że utrzymywanie Bazy stanowi poważne obciążenie finansowe i zdawał sobie sprawę, że ten stan rzeczy nie ulegnie zmianie jeszcze przez wiele lat.Ale kiedyś… gdyby tylko zdołał zachować Bazę do czasu, aż zacznie przynosić zyski.To będzie trudne, gdy władza przejdzie w ręce Grega.Może nawet niemożliwe.Przez całą drogę do Nowego Jorku Paul desperacko zastanawiał się, jak przekonać Grega do utrzymywania Bazy jeszcze przez parę lat, póki nie pojawi się przynajmniej cień szansy na rentowność.Baza to przyszłość korporacji, powtarzał sobie.Przyszłość ludzkości.Księżyc jest kluczem do wszystkiego, co chcemy robić w kosmosie.Zakłady produkcyjne na orbicie, badania naukowe, nawet turystyka – wszystko zależy od wykorzystywania Księżyca jako zaplecza materiałowego.Ale trzeba czasu, żeby taka operacja zaczęła wychodzić na swoje.Czasu i kolosalnych pieniędzy.I wiary.Gregowi brakuje wiary.Nigdy jej nie miał i prawdopodobnie nigdy mieć nie będzie.Paul miał jej pod dostatkiem.Do przesuwania ustalonych granic potrzeba szaleńców wyjątkowego rodzaju.Zagorzałych fanatyków, jak von Braun, który godził się pracować dla każdego, łącznie z Hitlerem, byle tylko mieć widoki na wysłanie rakiety na Księżyc.Trzeba wiary, absolutnie ślepej wiary, że to, co robisz, warte jest każdej ceny, każdego ryzyka – warte twojej przyszłości, majątku i życia.Ja mam tę wiarę, Bóg mi świadkiem.Muszę sprawić, żeby Greg w końcu przejrzał na oczy.Jakoś tego dokonam.Zmuszę go, żeby mnie wysłuchał.Zmuszę, by uwierzył.Port lotniczy JFK był tłoczny jak zawsze, rozkład przewidywał jednoczesne lądowanie dwunastu samolotów.Kiedy Paul podkołował swoim odrzutowcem do hangaru korporacji i zsunął się po drabince na betonową rampę, uszy go rozbolały od wycia i ryku setek silników.Gdy szedł w kierunku czekającej limuzyny, z marynarką zarzuconą na ramię, ziemia zatrzęsła się nagle i niski grzmot zagłuszył wszystkie inne dźwięki.Paul odwrócił się i zobaczył kliper rakietowy, majestatycznie wynoszony w niebo przez osiem ryczących silników.W jego oczach smukły, gładki stożek plastiku i metalu wyglądał jak najpiękniejsze dzieło sztuki.Znał klipry jak własną kieszeń, nie był mu obcy żaden detal prostej, eleganckiej sylwetki, żaden element, który skrywał się pod powłoką.Stożek z rakietami na płaskiej podstawie startował pionowo i pionowo lądował, siadając delikatnie na pióropuszach gazów wylotowych.Między startem a lądowaniem w maksymalnie czterdzieści pięć minut pokonywał odległości interkontynentalne.Mógł też jednym susem wyskoczyć na orbitę.Lotnisko jakby zamarło, inne odgłosy i ruch znalazły się w stanie zawieszenia, gdy grzmiący kliper wznosił się zrazu powoli, potem coraz szybciej, malejąc w oczach.Fale przeraźliwego hałasu omywały Paula niemal z fizyczną siłą, potężny ryk rakiet wykraczał poza progi ludzkiego słuchu.Paul wyszczerzył zęby i zdusił chęć zasalutowania odlatującemu statkowi.Ogłuszający grzmot u większości ludzi budził uczucia zbliżone do uniesienia religijnego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates