[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Luke był czułym, kochającym ojcem i równie kochającym mężem, podczas gdy Max udawał troskliwego, próbował uchodzić za dobrego i czułego, grał, szczególnie przed dziadkiem, ale Bobbie doskonale wiedziała, jaki jest naprawdę.Biedna Maddy.ROZDZIAŁ DRUGIBiedna.Tyle razy słyszała to określenie, że przylgnęło do niej na dobre i powinno stać się jej drugim imieniem, myślała Maddy, przypominając sobie kilka godzin później słowa mimo woli wyszeptane przez Bobbie podczas przyjęcia.Leo i Emma wysłuchali codziennej porcji bajek na dobranoc i wykąpani, opatuleni spali w najlepsze w swoich łóżeczkach.Ben też się położył, ale zanim poszedł do sypialni, nakrzyczał na Maddy, że robi wiele hałasu o nic.Kłócił się z nią zawzięcie, że nic mu nie jest i żeby przestała się nad nim rozczulać, chociaż gołym okiem widać było, że z trudem znosi ból w chorej nodze.Madeleine ruszyła zmęczonym krokiem do swojego pokoju.Niby to dzieliła go z Maxem, kiedy przyjeżdżał do Queensmead, ale w rzeczywistości… Owszem, spali w tym samym, wielkim łożu, ale tak sobie dalecy i obcy, że równie dobrze Max mógłby nocować choćby i na innym piętrze, w drugim końcu ogromnego domu dziadka.Dzisiaj nie musiał nawet zachowywać pozorów, że coś go łączy z żoną, postanowił bowiem zaraz po weselu wracać do Londynu.Maddy też już dawno zrezygnowała z udawania, że jej małżeństwo jest normalne, tak jak nie miała siły kwestionować wyjaśnień Maxa, kiedy ten twierdził, że wraca do stolicy, żeby pracować.Najgorsze jednak, i najobrzydliwsze w całej sytuacji, było nie to, że Maxowi zupełnie nie zależało na małżeństwie, lecz to, że Maddy zależało tak bardzo na mężu.Za bardzo.Co się stało z jej dawnymi marzeniami, z jej nadziejami i wiarą, że Max ją kocha?Czujne matczyne ucho złowiło cichy płacz dochodzący z pokoju Emmy.Maddy wysunęła się z łóżka.Córce widocznie przyśniło się coś złego.Max zaparkował bentleya w pobliżu luksusowego mieszkania w Londynie, podarowanego młodym w prezencie ślubnym przez dziadków Maddy, otworzył drzwi frontowe, skierował się ku sypialni, rzucając po drodze na podłogę torbę podróżną, po czym rozciągnął się wygodnie na łóżku, sięgnął po słuchawkę telefonu i wystukał szybko numer.– Zgadnij kto to? – zapytał, kiedy po drugiej stronie rozległ się zaspany głos Justine.– Max! A ja myślałam… Mówiłeś przecież, że jedziesz na ślub siostry.Weekend miałeś spędzić w Chester.Co się stało?– Zmieniłem plany – powiedział Max ze śmiechem.– Co chcesz na śniadanie?– Śniadanie.Och, Max, ja… Nie, nie mogę.Zdawała się już rozbudzona.Max wyobraził ją sobie, jak siedzi na łóżku, w swoim domu w Belgravii: jasne, spływające na ramiona włosy, złota opalenizna przywieziona z wakacji na Mauritiusie, gdzie Max dołączył do niej na pięć dni.– To się nazywa spotkanie z klientką – skomentował kolega Maxa z zazdrością, kiedy wręczał mu faks od Justine.– Kiedy w grę wchodzą miliony i konsultacja jest pilna, kupienie adwokatowi biletu lotniczego to naprawdę nic wielkiego – odparł Max beztrosko.Justine była żoną milionera, niedługo miliardera, właściciela potężnej korporacji.Kiedy dowiedziała się, że mąż ma romans z jedną z jej przyjaciółek, natychmiast poleciła swojemu doradcy prawnemu zatrudnić Maxa, następnie postarała się o możliwie wyczerpującą dokumentację dotyczącą interesów niewiernego małżonka, z uwzględnieniem pełnych polotu i wręcz artystycznej inwencji interpretacji przepisów podatkowych.Max z uznaniem przejrzał dostarczone papiery, na podstawie których mógł bez trudu wyegzekwować dla Justine takie warunki rozwodu, które zapewniłyby jej równie luksusowe życie, jak to, które wiodła u boku małżonka.Jemu zaś zgrabnie przeprowadzona sprawa powinna ugruntować renomę najlepszego adwokata rozwodowego w kraju.– My tutaj raczej nie zajmujemy się rozwodami – oznajmił oficjalnym tonem senior zespołu, wybitny specjalista od prawa podatkowego, gdy Max podejmował pracę w kancelarii.– To nie nasz profil, jeśli rozumie pan, co mam na myśli.Max bardzo dobrze wiedział, co tamten miał na myśli, podobnie jak doskonale zdawał sobie sprawę, że wszedł do zespołu tylko dzięki nazwisku swojego teścia.Kim był? Nikim, zerem w świecie prawniczym, facetem, którego nie chciano w poprzedniej kancelarii, gdzie mógł pracować wyłącznie jako asesor, prowadząc nudne, nieprzynoszące zysków i sławy sprawy, których nikt inny nie chciał się podjąć.Nowa kancelaria, jedna z najlepszych, przyciągała klientów szukających usług wytrawnych prawników o znanych nazwiskach.Max nie miał co liczyć, że przebije się w ich gronie.Rozwody, właśnie dlatego, że „nie leżały w profilu” kancelarii, były właściwie jedyną dziedziną, w której mógł się wykazać.Tak wyglądała sytuacja kilka lat temu, teraz Max miał już na tyle ugruntowaną pozycję, że bogaci mężowie drżeli, słysząc, kto będzie pełnomocnikiem ich żon w sprawie rozwodowej.Ogromne honoraria, jakich żądał za swoje usługi, nie były jedyną korzyścią płynącą z pracy.Z charakterystycznym dla siebie cynizmem szybko odkrył, że jego spragnione seksu i męskiej adoracji klientki są chętnymi partnerkami do łóżka.Miłe i wygodne w przygodach Maxa było to, że trwały krótko.Podczas sprawy rozwodowej służył strapionym damom ramieniem, niby szlachetny rycerz pocieszał i uspokajał; wdzięczne za wsparcie panie dzieliły z nim swoje problemy… i łoże, a kiedy sprawa dobiegała szczęśliwego końca, sąd orzekał wyrok, natomiast Max szarmancko rozstawał się z teraz już rozwiedzioną mocodawczynią.Jeśli któraś z kochanek okazywała zbyt wielkie przywiązanie lub zaborczość, nagle stawał się okropnie zapracowany i nie odbierał telefonów, aż biedaczce odechciewało się amorów.Nowa klientka, nowa flama
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates