[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Postanawiam, abyśmy nie korzystali z mównicy, póki nie zakończą się prywatne dyskusje.Za piętnaście minut wznowimy obrady.Martel rozejrzał się za Vomactem, gdy ten dołączył do grupy na dole.Znalazłszy go, pośpiesznie zaczął pisać na tabliczce, czekając na okazję, by podsunąć ją przełożonemu pod oczy.Napisał: Skranczowany pozwolenie wyjść czekać na rozkazy.Dziwne rzeczy działy się z nim pod drutem.Większość spotkań, na których bywał, wydawała mu się poważna, dumna i ceremonialna, rozświetlająca otuchą mroczną pustkę stanu habermana.Kiedy nie był skranczowany, prawie nie uświadamiał sobie własnego ciała – tak jak marmurowe popiersie nie zauważa własnego marmurowego cokołu.Wiele razy tak stał z nimi.Wiele razy stał z nimi, bez wysiłku spędzając godziny, podczas gdy przed jego osamotnionymi oczyma odbywał się długi, wlokący się bez końca rytuał.Czuł wtedy, że skanerzy, choć są bractwem potępionych, mają jednocześnie świadomość, z jak szczytnych pobudek dali się okaleczyć, by pełnić swoje obowiązki.Tym razem było zupełnie inaczej.Skranczowany, zanurzony w pełni wrażeń smakowo-słuchowo-węchowo-czuciowych, reagował w przybliżeniu jak normalny człowiek.Widział w swoich kolegach i współpracownikach grupę pozbawionych ludzkich uczuć okrutnych duchów, odprawiających bezsensowny obrzęd prowadzący do nieuniknionego potępienia.Przecież kiedy jesteś habermanem, jest ci kompletnie wszystko jedno? Po co całe to gadanie o habermanach i skanerach? Habermani są przestępcami lub heretykami, skanerzy zaś dżentelmenami-ochotnikami, ale znajdują się w takiej samej sytuacji, z wyjątkiem tego, że skanerów uznano za godnych krótkotrwałego powrotu do człowieczeństwa pod drutem Crancha, podczas gdy habermanów, gdy statek stał w porcie, po prostu odłączano – tkwili tak w zawieszeniu aż do następnego alarmu lub problemu, gdy budzono ich, żeby odsłużyli kolejny ułamek swojego wyroku.Rzadko widziało się habermana na ulicy, zwykle był to ktoś wyróżniony za specjalne zasługi lub odwagę, mogący w nagrodę patrzeć na ludzkość z potwornego więzienia swojego zmechanizowanego ciała.Ale czy jakiś skaner litował się kiedyś nad habermanem? Czy jakiś skaner oddał kiedyś habermanowi szacunek, nie licząc zdawkowego salutu na służbie? Czy skanerzy jako cech i jako społeczność kiedykolwiek zrobili coś dla habermanów, z wyjątkiem mordowania ich jednym ruchem nadgarstka, gdy tylko któryś, zbyt długo stojący ramię w ramię ze skanerami, nauczył się ich zawodowych sztuczek i zaczął żyć własnym życiem, uwalniając się od narzucanego przez skanerów przymusu? Skąd Inni, zwykli ludzie, mogliby wiedzieć, co dzieje się wewnątrz statków? Inni spali sobie w swoich walcach, miłosiernie nieprzytomni, budzący się dopiero na docelowej Ziemi.Co mogli Inni wiedzieć o ludziach, którzy musieli na tym statku pozostawać przy życiu?Jakie mieli pojęcie o Przestrzeni? Który z nich mógłby stanąć oko w oko ze żrącą urodą gwiazd w otwartym kosmosie? Co wiedzieli o wielkim bólu, który zaczynał się łagodnie, w szpiku kostnym, niczym delikatne ćmienie, a kończył mdłościami i zmęczeniem odczuwanym przez wszystkie komórki nerwowe, mózgowe, czuciowe całego ciała – tak że samo życie stawało się potworną żądzą ciszy i śmierci?Był skanerem.Oczywiście, był skanerem.Był skanerem od chwili, gdy, jeszcze całkowicie normalny, stanął w słońcu przed wiceszefem Instrumentalności i przysiągł: „Ofiarowuję ludzkości swój honor i swoje życie.Z własnej woli poświęcam się dla jej dobra.Przyjmując ten niebezpieczny i groźny zaszczyt, zrzekam się wszelkich praw bez wyjątku na rzecz czcigodnych lordów Instrumentalności i szacownego bractwa skanerów”.Przysiągł.Wszedł do maszyny Habermana.Pamiętał, jakie piekło przeszedł.Nie było aż tak straszne, choć wydawało się, że trwało sto milionów lat, cały czas bez snu.Nauczył się czuć oczyma.Nauczył się widzieć mimo wbudowanych za oczy grubych osłon, mających izolować je od reszty ciała.Nauczył się obserwować własną skórę.Cały czas pamiętał, jak zauważył wilgoć na koszuli, spojrzał w skanerskie lusterko i dopiero wtedy zauważył, że zrobił sobie dziurę w boku, zbyt długo opierając się o drgającą maszynę.(Teraz już by mu się coś takiego nie zdarzyło – za dobry był w odczytywaniu własnych wskaźników).Przypomniał sobie, jak wyszedł pierwszy raz w kosmos, jak wielki ból atakował go, mimo że praktycznie pozbawiono go dotyku, smaku, czucia i słuchu.Pamiętał, jak zabijał habermanów, a innych utrzymywał przy życiu, jak miesiącami stał u boku wybitnego skanera-pilota i obaj przez ten czas nie zmrużyli oka.Pamiętał, jak zszedł na ląd na Ziemi 4, pamiętał, że wcale nie sprawiło mu to przyjemności i że właśnie wtedy uświadomił sobie, że nagrody nie będzie.Stał pomiędzy innymi skanerami.Drażniła go niezborność, kiedy się poruszali, i całkowity bezruch, gdy tego nie robili.Drażniły go dziwaczne zapachy wydzielane przez niekontrolowane ciała.Drażniły go jęki, stękania i pokwikiwania, które wydawali w swej głuchocie.Nienawidził ich i siebie.Jak Luci była w stanie to znosić? Gdy zabiegał o jej względy, wskaźnik na piersi miesiącami pokazywał Niebezpieczeństwo, całkowicie nielegalnie stale nosił przy sobie drut do kranczowania i wchodził z jednego kranczu w drugi, nie przejmując się, że wszystkie wskazówki zbliżają się groźnie do Przeciążenia.Rozkochał ją w sobie, nie zastanowiwszy się, co będzie, kiedy powie „Tak”.A powiedziała.„A potem żyli długo i szczęśliwie”.Tak to było w starych książkach, ale jak miało się im udać w życiu? Przez cały zeszły rok był pod drutem ledwo osiemnaście dni – lecz ona i tak go kochała.Cały czas go kochała.Wiedział o tym.Drżała o niego przez długie miesiące, gdy był w Przestrzeni [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates