[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kilku zasapanych turystów wspinało się na piramidę, podciągali sięna stalowym łańcuchu.Julio nie dał sobie przerwać.- Dobrze, nawet jeśli bogowie byli tu tylko na samym początku,nawet jeśli potem zniknęli albo pogrzebano ich pod piramidami - jużsamo to mogło zainspirować Majów do zbudowania pierwszej drogi.W późniejszych epokach tubylcy szli gorliwie za tym przykładembudując jedną drogę za drugą - na pamiątkę pobytu bogów i w przeko-naniu o ich powrocie.Budując drogi, piramidy i świątynie przygotowy-wali się do nadejścia dnia X.Julio przemawiał równie płomiennie jak Abraliam a Santa Clara,najżarliwszy kaznodzieja baroku.Przypomniały mi się linie na peru-wiańskiej równinie Nazca, które moim zdaniem Indianie sporządziliw oczekiwaniu na dzień powrotu bogów - były to znaki widocznenawet z dużej wysokości.W naszym punkcie obserwacyjnym na szczycie piramidy zrobiło siętrochę ciasno.Było słychać wszelkie możliwe języki.Pojawili sięAmerykanie, jeszcze więcej było Japończyków, znaleźli się też turyściz Europy.Wycieczki do miast Majów są w modzie od wielu lat.Z informacji biur podróży organizujących grupowe wycieczki, jakieprowadziłem do Mezoameryki i Ameryki Południowej, wiem, żewszystkie miejsca sprzedaje się bardzo szybko.Wkrótce wymknęliśmysię z tłoku, wsiedliśmy do datsuna i ruszyliśmy w dalszą podróżmiescowymi drogami.Noszą one imiona słynnych badaczy, którzyodwiedzali Tikal.Jest więc Droga Maudsley'a - nazwana tak wedługnazwiska Alfreda Percivala Maudsley'a, przebywającego tu w 1895roku, są Drogi Malera i Tozzera - według nazwisk Teoberta Malerai Alfreda Marstona Tozzera, którzy znaleźli się w tej okolicy w począt-kach naszego wieku, Droga Mendeza - według nazwiska ModestaMendeza, który w 1848 roku badał ruiny Tikal.Wrażenia były tak silne, że zapomniałem o prawie siedemdziesięcio-stopniowej temperaturze panującej w wozie.Julio i Ralf siedzieli naskrzyni chłodzeni pędem powietrza.Wspaniałe obrazy zmieniały się cochwila jak w kalejdoskopie.Bliźniacze piramidy bez budowli sakralnychna szczycie przesuwały się przed kikutami piramid, których odkopaneresztki wynurzały się z zielonej gęstwiny.W Tikal jest 151 stel, większośćna Wielkim Placu.Z kompleksów budowli wyrastały ogromne tropikal-ne drzewa o potężnych, zielonych koronach.Kwiaty trwoniły świetlistekolory.Z szarobrązowych stel patrzyły na nas twarze władców i głowybogów.Zatrzymywaliśmy się często i wspinaliśmy na sterty kamieni- pozostałości po budynkach, które padły ofarą czasu.Zdawało się, żeTikal ciągnie się bez granic, zatracając się w swojej imponującejwspaniałości.Tu można dotknąć historii.Skomplikowana podróż w przeszłośćTrzy dni później Julio opuścił "Jungle Lodge".Musiałem mu obiecać,że na pewno odwiedzę plantacje Las Illusiones, Los Tarros i Bilbao.Mówił.że znajdują się tam kamienie boskiego pochodzenia, do dziśczczone przez Indian jako boskie kamienie - niektóre są tak ciężkie, żenie można ich przetransportować do żadnego muzeum, leżą więc napolach.W żadnym razie nie powinienem się dopytywać o znaleziskaarcheologiczne - co najwyżej o piedras antiguas, stare kamienie.Julioopisał, jak dotrzeć do czczonych osobliwości, krzyżykami oznaczył namapie miejsca, gdzie powinniśmy o nie pytać.Gwatemalczycy wszędzie byli dla nas niezwykle uprzejmi i uczynni,niekiedy mimo woli nieco zabawni - niestety informacje, jakichudzielali, rzadko odpowiadały prawdzie.Wynajętym volkswagenem-garbusem jechaliśmy południowym skra-Jem Wyżyny Gwatemalskiej przez prowincję Escuintla w stronę OceanuSpokojnego.Julio powiedział, żebyśmy zaczęli się dopytywać o drogędo piedras antiguas na około 50 km przed wybrzeżem.W Santa Lucia zatrzymaliśmy się przed pralnią na świeżym powiet-rzu, pod której dachem dziewczęta i kobiety prały w baliach i miskachbieliznę.Silnik ucichł, nasze spojrzenia pobiegły w kierunku studni- niestety, piękne dziewczyny od razu zasłoniły gołe piersi, a kobietyzachichotały z zakłopotaniem.- Przepraszam, gdzie tu są stare kamienie? Las Illusiones, LosTarros, Bilbao?Odpowiedział nam śmiech i ożywiona paplanina, potem każdaz wiejskich piękności wskazała ręką inną stronę.- Drogie panie - przywołałem na pomoc cały swój szwajcarskiwdzięk - zgódźmy się na jeden kierunek.Z roztrajkotanej grupki wysunęła się rezolutna czarnuszka.Opalonana brąz, ubrana w dżinsy uwydatniające jędrny tyłeczek, podparła siępod boki.Najpierw zapytała, skąd jesteśmy.Pomyślałem sobie, że bylekomu nie udziela się tu informacji.- Z Europy, z niedużego, spokojnego kraju, w którym jest wielepięknych gór i zielonych łąk, ze Szwajcarii! - powiedziałem jaknajuprzejmiej.Czarnowłosej piękności zaczęło coś świtać - oczywiście, zna ten kraj,to u jego wybrzeży zauważono niedawno radzieckie łodzie podwodne.Gdyby nie zabraniała tego europejska etykieta, wybuchnąłbym śmie-chem - pohamowałem się jednak i wyjaśniłem spokojnie, że łodziepodwodne zauważono u wybrzeży Szwecji, a moja ojczyzna nie leży nadmorzem.Czarnuszka, wyraźnie zainteresowana problemami politykieuropejskiej, wydawała się nieco rozczarowana, zebrała jednak siły dokolejnego pytania: Czy Szwajcaria należy do Niemiec Wschodnich, czydo Zachodnich.Znów musiałem ją rozczarować.Wyjaśniłem, żeSzwajcaria, jest państwem autonomicznym o najstarszej demokracji naświecie i zanim piękność zdążyła zadać kolejne pytanie, pośpieszniepowtórzyłem swoje: Gdzie są fincas?Czarnowłosa wskazała nam trzy strony.- Tam, tam i jeszcze tam!- Co jest tam?- Bilbao.Trzeba dojechać do placu w środku wsi, na skrzyżowaniuskręcić w prawo pod górę, a na górze w lewo.Potem niech pan jeszczeraz zapyta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates