[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Za trzy minuty rozpoczyna się manewr cumowania.– Głos kapitan popłynął z osadzonej w grodzi kratki głośnika, lekko chrapliwy i płaski.– Zbędny personel ma udać się do swoich kwater albo do kambuza.– Zbędny personel – mruknął Grant, podnosząc się z wyściełanego fotela.– To znaczy ja.– I Tavalera, dodał w duchu.W zwiększonej grawitacji ciało reagowało z niechęcią, ociężale.Przez długą chwilę stał w ciasnym bąblu obserwacyjnym, nie zwracając uwagi na bolące nogi, nadal patrząc na Jowisza.Nie widział stacji badawczej; albo nie było jej w polu widzenia, albo była za mała w porównaniu z ogromnym Jowiszem, żeby ją zauważyć.Odwrócił się z ociąganiem i przez niski właz wyszedł na korytarz, który prowadził do kambuza.Tavalera już tam siedział nad parującym kubkiem.Z wyrazem zakłopotania na końskiej twarzy wycierał brodę serwetką.Grant zobaczył mokre plamy na przodzie jego kombinezonu.– Uważaj przy piciu – przestrzegł Tavalera.– Przy jednym g płyn leje się znacznie szybciej.Grant pomyślał, że nie potrzebuje ostrzeżenia.Bolące nogi mówiły mu wszystko, co musiał wiedzieć o grawitacji.Klapnął ciężko na krzesło naprzeciwko Tavalery.– Pewnie to nasz ostatni wspólny dzień – powiedział młody inżynier.Grant w milczeniu pokiwał głową.– Dziś rano dostałem przydział.– Mina Tavalery wahała się między zmartwieniem a nadzieją.– To czerparka, jak najbardziej: Glen P.Wilson.Grant milczał.W porannym biuletynie łączności nie było przydziału dla niego.O ile wiedział, miał dostać go po zameldowaniu się na pokładzie stacji badawczej.– Z tego, co słyszałem, to stary statek, rozklekotany i trzeszczący, ale dobry.Niezawodny.Ma wysoki wskaźnik wydajności.Zdaniem Granta mówił tak, jakby próbował przekonać samego siebie do czegoś, w co naprawdę nie wierzył.– Dwa lata – mówił – a potem do domu, wolny i bez zobowiązań.– To dobrze.– Ty będziesz tutaj przez cztery lata, prawda?– Zgadza się.Tavalera potrząsnął głową jak człowiek, który jest znacznie mądrzejszy.– Wdepnąłeś, co nie? Cztery łata.– Nie będę odrabiać jeszcze dwóch, gdy stuknie mi pięćdziesiątka – zaznaczył Grant.Z odrobiną złośliwości dodał: – Ale ty tak.Jeśli Tavalera wyczuł jego rozdrażnienie, to nie dał tego po sobie poznać.Machnął długą ręką w powietrzu.– Może tak, może nie.Nim skończę pięćdziesiątkę, mogę być zbyt ważny dla Nowej Moralności, żeby ktokolwiek się mnie czepiał.Grant znowu się zastanowił, czy przypadkiem Tavalera nie sprawdza jego lojalności.Czy nasza rozmowa jest monitorowana? – zapytał się w duchu.Podnosząc lekko głos, odparł:– Zawsze uważałem, że Służbę Publiczną powinno wypełniać się z przyjemnością.Należy zrewanżować się społeczeństwu.To ważne, prawda?Tavalera odchylił się na krześle i spojrzał na niego chytrze.– Tak, pewnie.Ale są rzeczy ważne i ważniejsze.Rozumiesz, o co mi chodzi?Statek zadrżał.Drżenie było lekkie, ale tak niespodziewane, że obaj natychmiast poderwali głowy.Grant poczuł ostre ssanie w dołku.Tavalera szeroko otworzył oczy.– Manewr cumowania – powiedział po chwili milczenia.– Tak, jasne – przyznał Grant, siląc się na nonszalancki ton.Tavalera podniósł się z krzesła.– Chodź do bąbla obserwacyjnego, popatrzymy.– Ale kapitan powiedziała.Tavalera ze śmiechem ruszył do włazu.– Daj spokój, nie można całymi dniami zachowywać się jak tresowana małpa.Co zrobi, jak nas przyłapie, wyrzuci ze statku?Przy ekranie na grodzi odezwał się brzęczyk.– Wiadomość dla Granta Archera – oznajmił syntetyzowany głos systemu łączności.Wdzięczny za ten przerywnik, Grant powiedział:– Na ekran, proszę.Ekran pozostał pusty.– Komunikat prywatny – uprzedził komputer.Wideogram od Marjorie, pomyślał Grant.Tavalera nie pozwoli mi obejrzeć go na osobności.Jeśli sam tego nie zrobi, poproszę go, żeby się wyniósł.– Na ekran, proszę – powtórzył.Ku jego zaskoczeniu na ekranie ukazały się bliźniacze godła Międzynarodowej Administracji Astronautycznej i Urzędu Cenzury Nowej Moralności.Nim zdążył zareagować, godła znikły, a w ich miejscu pojawił się sążnisty dokument z nagłówkiem TAJNY PRZYDZIAŁ.Grant zobaczył, że Tavalera wytrzeszcza oczy.– Lepiej wrócę na koję i przeczytam go na laptopie – powiedział.– Pewnie tak – wykrztusił Tavalera.Gdy Grant go mijał, żeby wyjść na korytarz, dodał:– Nie przypuszczałem, że jesteś agentem NM.– Nie jestem – zaprzeczył Grant, pragnąc, żeby było to prawdą.– Aha, pewnie.Młody inżynier poszedł w kierunku bąbla obserwacyjnego, zaś Grant ruszył do klaustrofobicznego przedziału sypialnego.Gdy usadowił się na wąskiej koi, bardzo uważnie przeczytał zobowiązanie do zachowania tajemnicy.Dwa razy.Trzy razy.Miał rozkaz je podpisać.Dokument nie pozostawiał mu wyboru.Jeśli nie podpisze, Nowa Moralność odwoła jego kontrakt w Służbie Publicznej i każe mu wrócić na Ziemię „w czasie odpowiadającym przebywającemu na stacji personelowi MAA”.To znaczyło, że czas przelotu na Jowisza pójdzie na marne.Do tego dojdzie czas oczekiwania na odesłanie na Ziemię i czas powrotu.Co gorsza, Granta opadło nieodparte wrażenie, że po powrocie do domu władze przydzielą go do najgorszej, najczarniejszej, najbrudniejszej roboty, jaką tylko zdołają wynaleźć.Urzędnicy NM nie mieli litości dla odszczepieńców i przeciwników.Dlatego podpisał klauzulę tajności.W swojej esencji dokument był prosty.Stanowił, że wszystkie informacje, dane, wiedza i fakty, które zdobędzie podczas pełnienia Służby Publicznej, są sklasyfikowane jako poufne i nie wolno przekazywać ich żadnej osobie, agencji ani sieci komputerowej.Pod groźbą kary.Grant czuł się jak w potrzasku.Nowa Moralność chciała, żeby donosił, co robią naukowcy; MAA chciała, żeby zobowiązał się do zachowania tajemnicy.Potem spłynęło na niego olśnienie.Te organizacje nie ufają sobie! Być może MAA i Nowa Moralność ponoszą wspólną odpowiedzialność za kierowanie stacją Gold, ale nie mają zaufania jedna do drugiej.Nawet nie darzą się sympatią.I mnie pakują w sam środek.Cokolwiek zrobię, znajdę się w kłopotach, uświadomił sobie.Pragnąc, żeby obie strony zostawiły go w spokoju, zastanawiając się, co takiego tajnego mogą robić naukowcy na stacji Gold, Grant podpisał dokument i – jak nakazywał program prawny – przyłożył laptopa najpierw do prawego oka, potem do lewego, żeby poświadczyć tożsamość.Wszystkie te środki ostrożności wprawiły go w konsternację, zaniepokojenie i wściekłość, ale wywarły także pozytywny skutek.Kiedy Roberts przycumował do stacji kosmicznej i Grant zatargał swoją jedyną torbę podróżną do włazu śluzy, Tavalera pożegnał się z nim z nieznanym dotąd szacunkiem w oczach.To niemalże zabawne, pomyślał Grant.Przez większą część podróży byłem na wpół przekonany, że Raoul jest informatorem Nowej Moralności.Teraz on jest pewien, że ja jestem szpiclem.Prawie się roześmiał, gdy potrząsał ręką Tavalery.Prawie.Uświadomił sobie, że rzeczywiście jest informatorem Nowej Moralności [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates