[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Zdawałeś na maturze przedmioty ścisłe – powiedział Nightingale, kiedy ruszaliśmy.– Dlaczego nie poszedłeś dalej w tym kierunku?– Za bardzo się rozproszyłem, panie inspektorze – powiedziałem.– Miałem niskie oceny i nie zdołałem się dostać na wybrane zajęcia.– Naprawdę? A co rozproszyło twoją uwagę? – zapytał.– Może muzyka? Założyłeś zespół?– Nie, panie inspektorze.Nic równie interesującego.Przejechał przez Trafalgar Square.Dzięki dyskretnej policyjnej odznace na przedniej szybie przeciął Mail, minął pałac Buckingham i skręcił w Victoria Street.Wiedziałem, że są tylko dwa miejsca, do których możemy jechać: na komisariat w Belgravii, gdzie ekipa od zabójstw miała swoje centrum koordynacyjne, albo do kostnicy w Westminsterze, gdzie trzymano ciało.Miałem nadzieję, że chodzi o centrum koordynacyjne, ale – oczywiście – chodziło o kostnicę.– Rozumiesz jednak, na czym polega podejście naukowe? – upewnił się Nightingale.– Tak, panie inspektorze – odpowiedziałem i pomyślałem: Bacon, Kartezjusz, Newton, zaliczone.Obserwacja, hipoteza, eksperyment i coś jeszcze, co będę mógł sprawdzić, gdy znowu siądę przy swoim laptopie.– Dobrze – odparł Nightingale.– Bo potrzebuję kogoś zdolnego do obiektywnego osądu.* * *Czyli z pewnością chodzi o kostnicę, pomyślałem.Oficjalnie nazywa się Zakład Medycyny Sądowej im.laina Westa i stanowi przejaw najszczerszych wysiłków Ministerstwa Spraw Wewnętrznych, żeby jedna z jego kostnic wyglądała tak odlotowo jak te w amerykańskich serialach.Aby nie wpuszczać brudnych policjantów, którzy mogliby zanieczyścić jakiś ślad dowodu na ciele, zbudowano specjalne pomieszczenie dla obserwatorów, gdzie można było na monitorach oglądać przeprowadzaną sekcję zwłok.Dzięki temu nawet najbardziej makabryczna sekcja sprowadzała się do ledwie koszmarnego dokumentu telewizyjnego.Ja byłem cały za tym pomysłem, ale Nightingale powiedział, że musimy znaleźć się blisko zwłok.– Dlaczego? – zapytałem.– Ponieważ istnieją jeszcze inne zmysły prócz wzroku.– Mówimy o percepcji pozazmysłowęj?– Po prostu zachowaj otwarty umysł – odrzekł Nightingale.Personel kazał nam włożyć fartuchy ochronne i maski, zanim dopuszczono nas w okolice stołu sekcyjnego.Nie byliśmy krewnymi, więc nikt nie robił sobie zachodu i nie zasłonił płótnem przerwy między ramionami ciała i głową.Cieszyłem się, że odpuściłem sobie bentō tego ranka.Podejrzewałem, że William Skirmish za życia musiał być nijakim mężczyzną.Był w średnim wieku i przeciętnego wzrostu; mięśnie miał zwiotczałe, ale też nie był otyły.Złapałem się na tym, że z zadziwiającą łatwością przychodzi mi patrzenie na oderwaną głowę z poszarpanymi skrawkami skóry i mięśni zamiast szyi.Ludzie zakładają, że pierwszym zmarłym, jakiego zobaczy funkcjonariusz policji, będzie ofiara morderstwa, ale, prawdę mówiąc, zwykle jest to ofiara wypadku samochodowego.Ja pierwszy raz zobaczyłem ciało w swoim drugim dniu pracy, kiedy kurierowi na rowerze samochód dostawczy urwał głowę.Potem co prawda człowiek wcale się nie przyzwyczaja, ale już wie, że może być o wiele gorzej.Nie cieszył mnie specjalnie widok bezgłowego pana Skirmisha, ale musiałem przyznać, że jest on o wiele mniej przerażający, niż się spodziewałem.Nightingale pochylił się nad ciałem i prawie wsadził twarz w przeciętą szyję.Pokręcił głową i odwrócił się do mnie.– Pomóż mi go obrócić.Nie chciałem dotykać ciała, zwłaszcza że nie włożyłem rękawiczek, ale nie mogłem stchórzyć w takiej chwili.Ciało okazało się cięższe, niż się spodziewałem, zimne i bezwładne, kiedy przewracaliśmy je na brzuch.Szybko się odsunąłem, lecz Nightingale zaraz mnie przywołał.– Chcę, żebyś przysunął twarz do szyi tak blisko, jak się da, zamknął oczy i powiedział mi, co czujesz – oznajmił Nightingale.Zawahałem się.– Obiecuję, że wszystko stanie się jasne.Maska i okulary ochronne pomogły – nie było szansy, żebym przypadkiem pocałował zmarłego.Zrobiłem, jak kazał mi inspektor, i zamknąłem oczy.Początkowo czułem tylko zapach środków dezynfekujących, stali nierdzewnej i świeżo umytej skóry, ale po kilku chwilach uświadomiłem sobie obecność czegoś jeszcze; wrażenie czegoś szorstkowłosego, mokronosego, dyszącego i merdającego.– No i? – zapytał Nightingale.– Pies – powiedziałem.– Mały, ujadający psiak.Warczenie, szczekanie, ujadanie, rozbłyski bruku, patyków, śmiechu – histerycznego, piskliwego śmiechu.Wyprostowałem się gwałtownie.– Przemoc i śmiech? – spytał Nightingale.Skinąłem głową.– Co to było? – zapytałem.– Upiorność – odpowiedział Nightingale.– Jak jasne światło, kiedy zamkniesz oczy, zostawia powidoki.Nazywamy to vestigium, pozostałością.– Skąd mam wiedzieć, że sobie tego nie wyobraziłem? – dopytywałem się.– Doświadczenie – powiedział Nightingale.– Nauczysz się dostrzegać różnicę dzięki doświadczeniu.Na szczęście, odwróciliśmy się od ciała i wyszliśmy.– Ledwie cokolwiek poczułem – przyznałem, kiedy się przebieraliśmy.– Ślad zawsze jest taki słaby?– To ciało leżało w lodzie przez dwa dni – odpowiedział Nightingale – a vestigia słabo utrzymują się na martwych ciałach.– Zatem, cokolwiek zostawiło ślad, musiało być bardzo silne – uznałem.– Owszem.Dlatego musimy zakładać, że pies jest bardzo ważny, i musimy dowiedzieć się czemu.– Może Skirmish miał psa – powiedziałem.– Tak, zacznijmy od tego.Przebraliśmy się i już wychodziliśmy z kostnicy, kiedy dopadło nas przeznaczenie.– Usłyszałem pogłoski, że w budynku rozszedł się smród – rozległ się głos za naszymi plecami.– I niech mnie szlag, jeśli nie okazały się prawdziwe.Przystanęliśmy i się odwróciliśmy.Nadinspektor detektyw Alexander Seawoll był potężnym mężczyzną, miałblisko dwa metry wzrostu, wydatny tors, piwny brzuch i głos, od którego szyby drżały w oknach.Pochodził z Yorkshire albo podobnych okolic i, jak wielu mających ze sobą problemy facetów z północy, przeprowadził się do Londynu – to rozwiązanie tańsze od psychoterapii.Znałem go ze słyszenia, a z tego, co usłyszałem, pod żadnym pozorem nie należało z nim zadzierać.Zbliżał się do nas korytarzem jak byk na sterydach i musiałem zwalczyć pokusę schowania się za plecami Nightingale’a.– Kurwa, Nightingale, to moje śledztwo! – warknął Seawoll.– Nie obchodzi mnie, kogo aktualnie posuwasz! Nie życzę sobie, żeby twoje zagrywki w stylu Archiwum X przeszkadzały policji w wykonywaniu prawdziwej roboty.– Zapewniam pana, inspektorze, że nie zamierzam wchodzić panu w drogę – odparł Nightingale.Seawoll spojrzał na mnie.– A to kto jest, do diabła?– To posterunkowy Peter Grant – wyjaśnił Nightingale.– Pracuje dla mnie.Widziałem, że zaszokował tym Seawolla.Inspektor przyjrzał mi się uważnie, zanim z powrotem odwrócił się do Nightingale’a.– Wziąłeś sobie ucznia?– Jeszcze nie zdecydowałem – odparł Nightingale.– To się dopiero zobaczy – powiedział Seawoll.– Nie zapominaj o porozumieniu.– Nie zapominam o umowie.Jednakże okoliczności się zmieniły.– Ale nie aż tak, w mordę kopane! – warknął Seawoll, wyglądało jednak na to, że mówi już z mniejszym przekonaniem.Znowu spojrzał na mnie z góry.– Posłuchaj mojej rady, synu – odezwał się cicho – spieprzaj od tego gościa, póki jeszcze masz szansę.– To wszystko? – zapytał Nightingale.– Po prostu trzymaj łapy z daleka od mojego dochodzenia – powiedział Seawoll.– Zjawiam się tam, gdzie jestem potrzebny – odparł Nightingale.– To właśnie mówi porozumienie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates