[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Joanna wyznała mu, że nigdy dotąd nie miała kochanka.– Nie przypuszczałam, że to zrobię – powiedziała – dopóki nie poznałam ciebie.Zadzwonił telefon, gdy leżeli spoceni i wyczerpani po długiej sesji, która zaczęła się delikatnie, niemal leniwie, a zakończyła gwałtownie, w wybuchu pojękiwań i sapnięć.Joanna odgarnęła gąszcz popielatoblond włosów i sięgnęła po telefon.Paul podziwiał krzywiznę jej biodra i gładkość pleców, gdy podnosiła słuchawkę.Jej ciało stężało.– Samobójstwo?Paul usiadł.Joanna pobladła z szoku.– Tak – powiedziała do telefonu.– Tak, oczywiście.– Głos miała spokojny, ale Paul widział przenikające ją drżenie i ból w szeroko otwartych oczach.Ręka, zaciśnięta na słuchawce z taką siłą, że pobielały palce, trzęsła się okropnie.– Rozumiem.Dobrze.Będę za kwadrans.Joanna chciała odstawić telefon na szafkę nocną, nie trafiła i aparat spadł na dywan.– Zabił się – powiedziała.– Kto?– Gregory.– Twój mąż?– Wziął pistolet ze swojej kolekcji i.odebrał sobie życie.– Wyglądała jak ogłuszona.– Zabił się.Paula opadło poczucie winy, niemal wstyd, że w takiej chwili leży z nią nagi w łóżku.– Przykro mi – wymamrotał.Joanna podniosła się i chwiejnym krokiem ruszyła do łazienki.Na chwilę przystanęła w drzwiach, przytrzymując się futryny.Z widocznym wysiłkiem wzięła się w garść.Odwróciła się do niego.– Tak.Mnie też.– Powiedziała to bezdźwięcznie, bez śladu emocji, jakby ćwiczyła kwestię do roli, którą miała odgrywać.Paul wstał z łóżka.Nagle zabrakło mu odwagi, by wejść z nią pod prysznic.Chciał iść do swojego mieszkania.– Zmyję się, zanim ktoś przyjdzie – zawołał do Joanny.– Tak będzie najlepiej.Muszę jechać do biura.Dzwonili z policji.Szukając spodni, zapytał:– Jechać z tobą?– Nie, nie pokazujmy się razem.Zadzwonię do ciebie wieczorem.Jadąc brzegiem rzeki Savannah w kierunku swojego apartamentowca, Paul próbował przeanalizować własne uczucia.Gregory Masterson II był pijakiem i bezkonkurencyjnym sukinsynem, bijącym go na głowę w zaliczaniu panienek.Joanna przysięgła, że nigdy wcześniej nie miała romansu, i on jej wierzył.Z Gregorym sprawa przedstawiała się zupełnie inaczej.Nie obchodziło go, kto wie o jego skokach w bok.Lubił popisywać się swoimi kobietami, jakby z premedytacją chciał zdruzgotać Joannę, upodlić ją ponad wszelką miarę.Do diabła, pomyślał Paul, powinieneś coś powiedzieć.Sypiasz z żoną faceta.Ale z ciebie lojalny, godny zaufania pracownik.A więc Gregory palnął sobie w łeb.Dlaczego? Czy dowiedział się o Joannie i o mnie? Paul potrząsnął głową, skręcając na podjazd budynku.Nie, z naszego powodu nie popełniłby samobójstwa.Prędzej morderstwo.Jadąc przeszkloną windą do swojego penthouse’u, zastanawiał się, jak syn Joanny przyjmie wiadomość.Gregory Masterson III.Założę się, że będzie liczyć na przejęcie władzy.Na zachowanie kontroli nad korporacją w rękach rodziny.Ojciec doprowadził firmę na skraj bankructwa; syn dokończy dzieła.Smarkacz nawet nie umie odpryskać się po piwie.Paul wystukał kod na zamku elektronicznym, wszedł do holu i z miejsca skręcił do barku.Nalał sobie kieliszek czystej tequili i zastanowił się, jak Joanna radzi sobie z policją, jak zniosła widok martwego męża.Pewnie wpakował lufę w usta, pomyślał.Krew i mózg w całym gabinecie.Czując w gardle ciepło tequili, podszedł do wielkiego panoramicznego okna w salonie.Patrzył na spokojną rzekę, na statki turystyczne pływające z prądem i pod prąd.Księżyc, prawie w pełni, wspinał się nad horyzont, blady i przymglony na jasnoniebieskim niebie.Wstrząsnęła nim straszna myśl.– Co będzie z Bazą Księżycową? – zapytał głośno.– Nie pozwolę jej zamknąć.Nowy YorkPaul poleciał dwusilnikowym odrzutowcem na nowojorskie lotnisko JFK, sam.Joanny nie widział od trzech tygodni, jakie minęły od śmierci Gregory’ego Mastersona.Zadzwonił i zaproponował, że zabierze ją do Nowego Jorku, ale postanowiła lecieć wraz z rewidentem księgowym korporacji samolotem zmarłego męża.Rada nadzorcza miała mianować nowego dyrektora generalnego Masterson Aerospace i Paul wiedział, że wybór automatycznie padnie na młodego Grega.Wiedział też, że pierwszym posunięciem Grega po zajęciu dyrektorskiego stołka będzie zamknięcie Bazy Księżycowej.Od pięciu lat korporacja kierowała Bazą na mocy umowy z rządem, ale ostatnio Waszyngton przestał finansować projekt i postanowił go „sprywatyzować”.Masterson Aerospace miała prawo wyboru: albo utrzymywać Bazę własnym kosztem, albo ją zlikwidować.Przewodniczący rady nadzorczej był przeciwny kontynuowaniu operacji, a Greg rwał się, żeby pokazać jemu i reszcie zarządu, że można zredukować koszty.Paul musiał przyznać, że utrzymywanie Bazy stanowi poważne obciążenie finansowe i zdawał sobie sprawę, że ten stan rzeczy nie ulegnie zmianie jeszcze przez wiele lat.Ale kiedyś.gdyby tylko zdołał zachować Bazę do czasu, aż zacznie przynosić zyski.To będzie trudne, gdy władza przejdzie w ręce Grega.Może nawet niemożliwe.Przez całą drogę do Nowego Jorku Paul desperacko zastanawiał się, jak przekonać Grega do utrzymywania Bazy jeszcze przez parę lat, póki nie pojawi się przynajmniej cień szansy na rentowność [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates