[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.– Dlaczego śnimy takie sny? – zastanawiał się głośno.– Ten kraj zbudowany jest ze snów, panie – odparł Questor Thews.– To świat, w którym sny zaczarowanego i śmiertelnego świata łączą się i przenikają nawzajem.Rzeczywistość jednego jest fantazją w drugim – wszędzie z wyjątkiem miejsca, gdzie teraz jesteśmy.Tylko tu się spotykają.– Podniósł się w swych wielobarwnych, lśniących szatach.– I przedtem zdarzały się przypadki takich snów, często nawet do pół tuzina jednocześnie.Królowie, magowie i możni miewali takie sny przez cały czas istnienia Landover.– Sny, które są proroctwami czy nawet ostrzeżeniami?– Sny, które miały pobudzić do działania, panie.Ben wydął usta.– Czy zamierzasz podjąć działania, które sugeruje ci twój sen? Czy wybierasz się na poszukiwanie zaginionych ksiąg magii, jak nakazał ci twój sen?Questor zawahał się, marszcząc brwi w zamyśleniu.– I czy Willow będzie szukała złotej uprzęży ze swojego snu? Czy powinienem wrócić do Chicago, żeby sprawdzić, co z Milesem Bennettem?– Panie, proszę chwilę się wstrzymać! – Abernathy stał na wyprostowanych nogach, spoglądając z wyraźnym zaniepokojeniem.– Mądrze byłoby nieco dokładniej rozważyć całą tę sprawę.Czyż nie byłby to wielki błąd, byście wyruszali na poszukiwania czegoś.czegoś, co mogłoby się okazać tylko złudą we śnie po zbyt ciężkim posiłku?! – Starł się wzrokiem z Benem.– Musisz pamiętać, panie, że czarnoksiężnik Meeks jest nadal twoim najniebezpieczniejszym wrogiem.Nie może cię dosięgnąć, póki przebywasz w Landover.Jestem jednak pewien, że żyje on w oczekiwaniu na dzień, w którym będziesz na tyle głupi, by powrócić do swego starego świata, w którym go uwięziłeś! Co będzie, jeśli odkryje, że wróciłeś, jeśli niebezpieczeństwem, które zagraża twemu przyjacielowi, jest on sam?– Tak, to możliwe – zgodził się Ben.– To nawet bardzo prawdopodobne! – doszedłszy wreszcie do sedna sprawy, Abernathy wcisnął okulary mocno na nos.Spoglądał teraz na Questora.– I ty powinieneś być na tyle rozważny, by ocenić niebezpieczeństwa towarzyszące wejściu w posiadanie mocy zaginionych ksiąg magii – mocy, która była narzędziem czarowników takich, jak Meeks! Już na długo przed nami mówiło się, że zaginione księgi są zakute w stal demonów i przeznaczone do czynienia zła.Skąd możesz wiedzieć, czy moc taka nie strawi cię tak, jak płomień spala suchą szmatę? Te czary są niebezpieczne, Questorze Thews?– Co do ciebie – zwrócił się szybko do Willow, ucinając próby protestów Questora – twój sen przeraził mnie najbardziej.Legenda czarnego jednorożca to legenda zła.Nawet twój sen to potwierdza.Questor Thews zapomniał dodać w swych wywodach o historii Landover, że wszyscy ci, którzy twierdzili, iż ujrzeli to stworzenie, ginęli nagłą i wyjątkowo nieprzyjemną śmiercią.Jeśli czarny jednorożec istnieje, to jest to prawdopodobnie demon, który błąka się tutaj, opuściwszy Abaddon.Lepiej zostawić go w spokoju!Zakończył mocnym kłapnięciem szczęk, wyrażającym siłę jego przekonania.Przyjaciele wpatrywali się w niego.– To tylko hipotezy – rzekł w końcu Ben, próbując uspokoić wzburzonego skrybę.– Rozważamy tylko możliwe alternatywy.Poczuł, że Willow znów mocniej ścisnęła jego ramię.– Nie, Ben.Abernathy ma słuszność.My nie rozważamy już żadnej alternatywy.Ben zamilkł.Wiedział, że miała rację.Nikt z całej trójki nie powiedział o tym głośno, lecz wszyscy podjęli już decyzje.Wybierali się w swe samotne podróże, by dopiąć własnych celów.Byli zdecydowani wystawić na próbę prawdę swych snów.– Przynajmniej jedno z was jest szczere! – mruknął Abernathy.– Szczere w ujawnieniu decyzji, choć nie w przyznaniu się do niebezpieczeństwa!– Niebezpieczeństwa zawsze są.– zaczął Questor.– Tak, tak, magu! – uciął Abernathy, koncentrując teraz uwagę na Benie.– Czy zapomniałeś, panie, o już teraz realizowanych planach? – zapytał.– Co będzie z pracami, których dokończenie wymaga twej obecności? Rada sędziów zbierze się w najbliższym tygodniu, by rozważyć zaproponowany przez ciebie sposób przyjmowania skarg.Od czasu, gdy przejrzałeś plany, wszystko gotowe jest do rozpoczęcia prac irygacyjnych i drogowych na wschodnich granicach Greensward.Pobrane podatki wymagają natychmiastowego zaksięgowania.A za trzy dni przybywają z oficjalną wizytą władcy Greensward! Nie możesz tak po prostu wyjechać!Ben patrzył gdzieś w dal, przytakując odruchowo.Myślał o czymś całkiem innym.Kiedy podjął decyzję, że wyruszy? Nie pamiętał, żeby się nad tym zastanawiał.Było to niemal tak, jak gdyby ktoś tę decyzję podjął za niego.Potrząsnął głową.To przecież niemożliwe.Skierował wzrok na Abernathy’ego.– Nie martw się, wkrótce powrócę – obiecał.– Skąd możesz wiedzieć?! – upierał się skryba.Ben przerwał i uśmiechnął się niespodziewanie.– Abernathy! Niektóre rzeczy są ważniejsze od innych.Sprawy Landover nie ucierpią na tym, że przez kilka dni będę nieobecny.– Uniósł się i podszedł bliżej swych przyjaciół.– Nie mogę tego od siebie odsunąć.Nie mogę udawać, że nie miałem tego snu i że się nie martwię o Milesa.Prędzej czy później i tak musiałbym tam wyruszyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates