[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W Kosowie Lackim.- No właśnie.Kosów Lacki leżał wtedy w diecezji siedleckiej i dlatego obraz jest teraz u nas.Ale jakiś czas temu Kosów znalazł się w sąsiedniej diecezji drohiczyńskiej.A tytuł własności obrazu jest przypisany do Kosowa.Na tej podstawie drohiczyńskie władze zarówno kościelne, jak i świeckie występują o zwrot „Ekstazy św.Franciszka”.Najusilniej, co zrozumiałe biorąc pod uwagę znaczenie obrazu, zwrotu dopomina się dyrektor Muzeum Diecezjalnego w Drohiczynie.Prawie co tydzień dostaje od niego listy - odetchnęła z ulgą ale zaraz znów się napięła.- Zaznaczam jednak, że tylko odpowiadam na pana pytanie o osoby ewentualnie zainteresowane przejęciem obrazu! W żadnym razie nie oskarżam dyrektora z Drohiczyna! To krystalicznie uczciwy człowiek!- Ja też go o nic nie oskarżam, ale dobrze, że mi pani o tym powiedziała.Lepiej znać pełny kontekst sprawy.Nigdy nie wiadomo, co może się przydać w śledztwie.Na słowo „śledztwo” dyrektor Jankowska znów pobladła.- To znaczy w rozpoznaniu.- poprawiłem się szybko.- Bo przecież jeszcze nic się nie stało, prawda?Znów sięgnęła do torebki.Wyjęła z niej paczuszkę ziołowych tabletek uspokajających.Połknęła jedną.- Strasznie się denerwuję, panie Pawle.- powiedziała w końcu takim głosem jakby święty Franciszek zszedł z obrazu el Greca i pił razem z nami kawę w jej gabinecie.- Kiedy pomyślę, że ktoś mógłby ukraść.że zjawiłaby się policja.że wybuchłby skandal.- Proszę się uspokoić - odezwałem się stanowczym, ale spokojnym głosem.- Niech pani nie zapomina, że to może być głupi żart, a poza tym na razie to my mamy obraz i jeśli się nie mylę, jest dobrze chroniony.- Najlepiej jak się tylko da! - zapewniła mnie trochę już chyba spokojniejsza Anna Jankowska.- Mamy najnowocześniejszy sprzęt, czujniki, które.- Sza! - położyłem palec na ustach.- O tych sprawach lepiej nie mówić głośno.Po co kusić licho?- Ma pan rację.- pokiwała głową.- Więc.Czy ma pan jakiś plan?Jej pytanie zbiło mnie z tropu.Potencjalni przestępcy, ze względu na swoją pozycję społeczną nie bardzo pasowali mi na złodziei dzieł sztuki.Wygłupiłem się chcąc zaimponować pani dyrektor i wziąłem całą sprawę zbyt poważnie.Wciąż bardziej przemawiała do mnie teoria o głupim żarcie.W zamyśleniu spojrzałem jeszcze raz na anonim, który leżał na biurku i zauważyłem coś, co podsunęło mi bardzo prosty pomysł zdemaskowania jego autora.Nie chciałem jednak na razie zdradzać się ze swoimi zamierzeniami wobec pani dyrektor, więc powiedziałem tylko:- Proszę zapisać nazwiska, imiona i adresy ludzi, o których rozmawialiśmy.To zawsze jakiś trop.Jeśli pani pozwoli, wezmę także ten anonim - skłoniła głowę na zgodę.- Ile dni zostało do przyjazdu Hiszpanów? - zapytałem.- Dwa.Będą tu w niedzielę.- Dobrze.To sporo czasu.Na razie rozejrzę się po okolicy.Może dzieje się tu coś dziwnego.Czy ktoś obcy nie pojawił się ostatnio w mieście?- Jest sporo turystów.Poza tym gościmy u nas plener malarski z liceum plastycznego z Warszawy.Rozbili obóz nad naszym zalewem.- To świetnie! - ucieszyłem się.- Chętnie postawię swój namiot obok nich.- Chce pan mieszkać w namiocie, panie Pawle? - zdziwiła się pani dyrektor.- Załatwiłam już pokój w kurii.- Dziękuję serdecznie, ale ja wolę przyrodę.Często podczas moich licznych przygód nocowałem pod namiotem.Mówiąc szczerze liczyłem, że i teraz nadarzy się ku temu okazja.- Jak pan woli.Widzę, że to prawda, co o panu mówią.- A co mówią? - zapytałem.- No, że jest pan bardzo oryginalnym człowiekiem.i bardzo upartym - słysząc słowa „uparty”, poczułem nieprzyjemne ukłucie.Anna Jankowska chyba to zauważyła, bo zaraz dodała: - Że często przedkłada pan nowe doświadczenia nad wygodę.No i oczywiście też, że jest pan znakomitym detektywem.Poczułem palenie rumieńca, tak zawstydził mnie ten, niezwykle dla mnie pochlebny epitet o detektywie.Zaraz jednak przypomniałem sobie o „dziwnym, upartym człowieku” i zapytałem podejrzliwie: Kto pani o mnie to wszystko opowiedział? Policzki dyrektor Jankowskiej pokrył rumieniec.- Eee.Nikt.To znaczy.stary znajomy - wydusiła wreszcie.„Oczywiście Pan Samochodzik!” - domyśliłem się, ale nie dałem po sobie nic poznać.- Niech pani nie wierzy we wszystko, o czym plotkują starzy znajomi.- rzuciłem.Przystojnej dyrektorce czerwieniły się już nawet uszy.- Tym bardziej jeśli są urzędnikami ministerialnymi w wieku emerytalnym - dokończyłem i zaśmiałem się.Z dyrektor Jankowskiej już całkiem chyba zeszło napięcie, bo też się uśmiechnęła.- Pan tylko udaje, że jest taki straszny - powiedziała patrząc na mnie z sympatią.- Naprawdę ma dobre serce i poczucie humoru.„Czyżby pani dyrektor mnie kokietowała?” - pomyślałem z nadzieją.Zapisała informacje, o które prosiłem i podała mi karteczkę.- Będzie pan potrzebował pomocnika?- Wie pani co, dawno nie byłem w Siedlcach, chyba przydałby mi się przewodnik.- W takim razie proszę do mnie wpaść jutro rano i załatwimy tę sprawę - zajrzała do kalendarza.- O! Ma pan szczęście.Uczestnicy pleneru mieli dzisiaj przyjść oglądać el Greca! Będą tu za pół godziny.Panie Pawle, czy wierzy pan we wróżby? - zapytała ostrożnie.- Nie bardzo - odpowiedziałem zgodnie z prawdą - traktuję wszelkie wieszczenie raczej jako zabawę.- A ja wierzę w to co mówią karty.- rzekła patrząc mi prosto w oczy.- Mogą dawać nam wskazówki w ważnych sprawach.Może zgodziłby się pan, żebym powróżyła na najbliższe dni?Kiwnąłem głową na zgodę, bo nie chciałem robić jej przykrości, a poza tym przebywanie z nią sprawiało mi przyjemność.Mówiąc szczerze byłem też, jak chyba każdy, ciekawy, co wypadnie we wróżbie.Pani dyrektor sięgnęła do szuflady i wyjęła z niej dość mocno zniszczoną talię zwykłych kart.Zgarnęła na bok leżące przed nią papiery, robiąc sobie miejsce.Przetasowała karty, dała mi je do przełożenia i rozłożyła przede mną osiem zakrytych kart w jednym rzędzie.- To będzie cygańska wróżba.- ściszyła nieco głos, który nabrał teraz tajemniczego tembru.- Zobaczmy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates