[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miałem naówczas lat dwadzieścia, tak mi się zdaje; tak jest, lat dwadzieścia; Kazimierz rządził Polską, i sześć wiosen upływało od chwili jak w liczbę paziów przyjęty zostałem.Jan Kazimierz był to monarcha uczony, i zupełnie Królu, przeciwnego tobie charakteru: nie prowadził on wojny, nie zabierał Królestw aby je znowu tracić, i panował w nie- czynnej spokojności.Nie był przecież bez umartwień: lubił muzy i piękne twarzyczki, a jedne i drugie tak cierpkie nieraz bywają, iż często żałował, że raczej w obozach nie przebywał, lecz skoro tylko ten cierpki humor przemijał, nową brał w rękę.xiążkę, lub przed inną klękał kochanką.Lubił on świetne wyprawiać zabawy; Warszawa cała biegła dziwić się wspaniałości dworu jego, przepysznym dam dworskich strojom i wyszywanym dworzan ubiorom.Kazimierz był polskim Salomonem: tak go mienili wszyscy poeci, oprócz jednego tylko, który nie pobierając pensji, zrobił na niego satyrę i chełpił się, że nieumiał pochlebiać.Był to nakoniec dwór, na którym widziano tylko uczty, karuzele, gdzie wszyscy dworzanie robili wiersze; ja sam nawet zacząłem pewnego dnia rymować, i podpisywałem się na elegjach: nieszczęśliwy Tyrsys.VI.Znajdował się w tymże czasie pewien Wojewoda, pochodzący z świetnego i sta- rożytnego rodu, bogatego jak mina solna lub srebrna (1), a dumnego jak gdyby z mózgu króla bogów był zrodzony.Dostojność rodu jego tak była wysoką, i tak ogromne posiadał bogactwa, iż nie wielu z panów równać się z nim mogło.Lubił przyglądać się skarbom swoim, i przewracać starożytne pergaminy; co mu tak dalece zawróciło głowę, iż mniemał, że sobie winien był tę całą zasługę.Małżonka jego inaczej myślała: trzydzieści lat od niego młodsza, codziennie bardziej przykrzyła sobie władzę mężowską, i po ukrywaniu przez czas niejaki wzruszeń serca, po nadziejach, obawie, kilku łzach żegnających cnotę i kilku niespokojnych marzeniach, spojrzenia młodzieży warszawskiej, serenady i bale, sprowadziły powoli te szczęśliwe wypadki, które najobojętniejsze rozczulają kobiety.-----------------------(1) "Porównanie to (mniema Lord Byron) może nie będzie niewłaściwem w ustach mieszkańca Polski, kraju którego głównem bogactwem są kopalnie soli."VII.Byłem naówczas pięknym paziem: w siedmdziesiątym roku powinno mi być wolno powiedzieć, że w wiośnie życia mego mało się znajdowało ukształconych już mężczyzn i młodych trzpiotów, czy to z wiejskiego czy z rycerskiego stanu, którzyby w sztuce podobania ze mną ubiegać się mogli.Miałem siłę, młodość i wesołość, twarz inną od tej jaką dziś u mnie widzicie; była ona równie przyjemną naówczas, jak dzisiaj jest posępną i dziką.Lata, zmartwienia i wojenne trudy, pomarszczyły to czoło i zatwardziły duszę moją.Ach! jakżeby trudno było tym co mnie niegdyś widzieli, rozpoznać mnie teraz ! Zmiany te dotknęły mnie nierównie wcześniej jeszcze, nim starości podobało się.mą twarz poorać, gdyby albowiem moc moja, odwaga i śmiałość straciły ten pierwszy ogień, nie widzielibyście mnie w tej chwili, opowiadającego wam powieści pod dębem, bez innego okrycia nad to niegwiaździste niebo.Lecz mówmy dalej: Piękność Teresy.zdaje misie, ze ją widzę postępującą przedemną, obok tego kasztana; tyle wspomnienie jej przytomnem iest jeszcze memu serca!Nie zdołam iednakże znaleść wyrazów, któreby mogły odmalować wam wdzięczną jej kibic: miała ona to czarne oko piękności azjatyckich które sąsiedztwo z Turcją naszym Polkom nadaje; wypływało z niego miłe światło podobne do pierwszych promieni xiężyca w nowiu: miłością tchnące, omdlewające i żywe razem spojrzenia jej przypominały tych świętych męczenników, którzy umierając w męczarniach, wznosili ku niebu zachwycone oczy, jak gdyby śmierć rozkoszą dla nich była.Porównywałem często jej pogodne czoło z powierzchnią spokojnego jeziora, którą promienia słońca pozłacają; bałwany jego nie śmieją wydać szmeru, a niebo lubi się w jego kryształach przezierać.Rumieniec liców, jej usta różane.lecz cóż mam więcej powiedzieć? Kochałem ią naówczas, kocham ją dzisiaj ieszcze; w sercach takich jakiem jest moje, miłość zna tylko ostateczności.Serca te kochają wiecznie, a zwodniczy cień przeszłości towarzyszy Mazepie aż do późnej siwizny.VIII.Ujrzałem Teresę i westchnąłem.Teresa nic nie rzekła, a jednakże mi odpowiedziała: znajduje się bowiem tysiąc poruszeń, tysiąc spojrzeń takich, które pojmujemy, lecz nie zdołamy opisać.Są to mimowolne uczucia iskierki, które wydobywając się z duszy miłością rozognionej, tworzą między dwoma kochankami dziwne i tajemnicze porozumienie: są to ogniwa tego pałającego łańcucha, który pomimo woli prawie łączy; dwa serca, i który jak kruszec elektryczny służy za przewodnika ich wzajemnym płomieniom.Ujrzałem ją i westchnąłem.opłakiwałem miłość moją z daleka od jej przedmiotu, a nieśmiałość nie dozwalała mi przybliżyć się do niego.Nakoniec, zostałem jej przedstawiony, i mogliśmy czasem rozmawiać z sobą bez wzbudzania podejrzeń.Ileż razy czułem obok niej się znajdując pra- gnienie słodkiego uczuć moich wynurzenia! ileż razy zamiar ten układałem! lecz wyrazy konały zawsze na drżących ustach.Pewnego dnia nakoniec.jest jedna gra płocha służąca do rozrywki.zapomniałem już jej nazwiska; lecz przypadkiem iakimś graliśmy w nią pewnego razu: małom się troszczył równie o wygraną, jak o przegraną; dosyć iuż dla mnie było, żem się tak blisko niej znajdował, żem słyszał, żem widział tę, którą tak czule kochałem.Strzegłem jej jak straż niespokojna; (oby nasza równie czujną być mogła tej nocy!) Teresa zamyśla się; zapomina że się grą zabawia, i przestają ją cieszyć albo zasmucać rozmaite szczęścia koleje; nie porzuca iednakże gry, jak gdyby ją przywiązywała do tego mieysca tajemna rozkosz raczej, aniżeli chęć pokonania przeciwnika.W umyśle moim jak światły promień myśl nagła zabłysła; zdawało mi się, żem czytał cóś w jej wejrzeniu, co zapewniało że mi nie dozwoli, abym umarł z rozpaczy, i niespodzianie wyznaję jej w wyrazach niezrozumiałych.słaba moja wymowa była jednakie słuchaną; to dosyć dla mnie: ko- bieta która raz pierwszy słucha, słuchać będzie i drugi raz przyjemnych wyrazów; serce jej nie jest z lodu, a od pierwszego nieprzyjęcia oświadczeń odwołać się jeszcze można.IX.Kochałem i doznawałem wzajemności.Powiadają, ze ty Królu nigdy nie znałeś tych słodkich słabości; jeśli to prawda, skrócę opowiadanie moich cierpień i mego Szczęścia; zdawałaby ci się równie niepodobnem do prawdy jak niepotrzebnem; lecz nie wszyscy ludzie zdolni są, nad swemi panować namiętnościami, tak jak ty Królu nad niemi i nad ludami panujesz
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates