[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.miejsce na korcie centralnym, niewidoczny w tłumie.Rosło już podniecenie przed meczem otwierającym mistrzostwa.Wimbledon zdawał się zyskiwać z każdym rokiem na popularności i trybuny kortu centralnego wypełnione były do ostatniego miejsca.W loży królewskiej siedziała księżna Aleksandra z premierem, oczekując wyjścia gladiatorów na arenę.Małe zielone tablice na południowym krańcu kortu wyświetlały nazwiska Kodesza i Stewarta, arbiter spotkania zajął miejsce na wysokim sędziowskim krześle w połowie kortu ponad siatką.Na kort weszli dwaj na biało ubrani zawodnicy, każdy z czterema rakietami w ręku, i rozległy się oklaski.Organiza-torzy turnieju nie pozwalają ubierać się zawodnikom inaczej niż na biało, chociaż i tak złagodzili rygory dopuszczając kolorowe lamów-ki w kostiumach kobiet.Robin z zainteresowaniem obejrzał inauguracyjny mecz między Kodeszem i nie rozstawionym tenisistą ze Stanów Zjednoczonych, który mocno dał się we znaki mistrzowi, nim przegrał w stosunku 6-3, 6-4, g-7.Żałował, gdy Harvey wyszedł w połowie emocjonują-cej gry podwójnej.Pierwsza rzecz obowiązek, powiedział sobie, i pojechał zachowując dystans za białym Rollsem do “Claridge’a”.Zatelefonował następnie do mieszkania Jamesa, które służyło Zespołowi za londyńską kwaterę główną, i zdał relację Stephenowi.- Na dzisiaj koniec - powiedział Stephen.- Jutro próbujemy od nowa.Biedny Jean-Pierre, dziś rano tętno skoczyło mu do stu pięćdziesięciu uderzeń na minutę.Nie wiem, jak wytrzyma więcej fałszywych alarmów.Rano następnego dnia Harvey wyszedł z hotelu, przeciął Berkeley Square, skręcił w Bruton Street a następnie w Bond Street i zatrzymał się nie opodal salonu Jean-Pierre’a.Zamiast na zachód zwrócił się jednak na wschód i wszedł do galerü Agnew, gdzie umówiony był z głową rodzinnej firmy, Geoffreyem Agnew, by wywiedzieć się, co z impresjonistów jest na rynku.Sir Geoffrey spieszył się na kolejne spotkanie i mógł poświęcić Harveyowi tylko kilka minut.Nie miał nic interesującego do zaoferowania.Harvey pojawił się niebawem w drzwiach z modelem rzeźby Ro-dina w ręku, bagatelką za 8oo funtów, którą kupił sobie na otarcie łez.- Wychodzi - odezwał się Robin - i kieruje się we właściwą stronę.Jean-Pierre wstrzymał oddech, ale Harvey przystanął znowu, tym razem przed galerią Marlborough, gdzie chciał obejrzeć najnowszą wystawę prac Barbary Hepworth.Podziwiał je ponad godzinę, ale doszedł do wniosku, że ceny są skandalicznie wysokie.Zaledwie przed dziesięciu laty kupił dwie jej rzeźby raptem za 8oo funtów.Teraz ceny w galerii wahały się od 7 ooo do Io ooo funtów.Wyszedł i powędrował dalej Bond Street.- Jean-Pierre?- Tak - odpowiedział zdenerwowany głos.- Jest na rogu Conduit Street, w odległości kilkudziesięciu kroków od twoich drzwi.Jean-Pierre przygotował wystawę usuwając akwarelę Grahama Sutherlanda przedstawiającą Tamizę i przewoźnika.- Skręcił w lewo, drań - oznajmił James, który miał stanowi-ska naprzeciw galerii.- Idzie prawą stroną Bruton Street.Jean-Pierre z powrotem umieścił w oknie wystawowym akwarelę i wycofał się do ubikacji, mrucząc pod nosem:- Trudno sobie radzić z dwoma gównami naraz.Harvey tymczasem otworzył niepozornie wyglądające drzwi na Bruton Street i wspiął się po schodach do Tootha, galerii słynącej z doskonałych płócien impresjonistów.Klee, Picasso, dwa obrazy Salvadora Dali - nie, nie tego szukał.Klee doskonały był pod względem techniki malarskiej, ale nie umywał się do tego, który wisiał u niego w jadalni, w Lincoln.Poza tym nie harmonizowałby ze stylem, w jakim Arlene urządziła dom.Nicholas Tooth, dyrektor galerii, obiecał, że się rozejrzy i jeśli znajdzie coś ciekawego, zadzwoni do Harveya do hotelu.- Wyszedł na ulicę, ale chyba wraca do “Claridge’a”.James zaklinał go w duchu, żeby zawrócił w kierunku galerii Jean-Pierre’a, ale Harvey zdecydowanie kroczył ku Berkeley Square, zboczył jedynie do salonu sztuki O’Hana.Albert, starszy portier, powiedział mu, że mają na wystawie Renoira i - rzeczywiście.Ale było to na pół skończone płótno, na którym Renoir najwyraź-niej robił wprawki albo też obraz mu się nie podobał i go nie skoń-czył.Harvey ciekaw był, ile kosztuje, i wszedł do środka.- Trzydzieści tysięcy funtów - rzucił lekko subiekt takim tonem, jakby chodziło o dziesięć funtów i jakąś szaloną okazję.Harvey świsnął przez szparę w przednich zębach [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates