[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Baza danych to praktyczne narzędzie, ale nigdy niepowinna być jedynym narzędziem.–Czy przed wysłaniem wojsk przeprowadzamy własne rozpoznanie?–Zawsze, kiedy jest to możliwe.Zbyt często jednak na przeszkodzie stająograniczenia czasowe.– Arlan wylogował się z bazy danych.– Wystarczy jak na jedendzień.Powoli przestaję jasno myśleć.– Podniósł się zza biurka.Lon zerwał się na noginiemal równocześnie – Chodźmy spalić parę kalorii.–Tak jest, sir.– Bywały dni, kiedy wolałby towarzyszyć kompanom z drużyny przypracach fizycznych.Pot spływający po takim wysiłku byłby ulgą dla spoconej odmyślenia czaszki.***W podziemiach kwatery głównej pułków znajdowała się przyzwoita, dobrzewyposażona sala gimnastyczna.Przylegające do niej pomieszczenie zajmował basen.Cały sprzęt był do dyspozycji oficerów i podoficerów, którym specyfika obowiązkówposkąpiła wysiłku fizycznego.Lon widział nawet pułkownika Gaffrey’a wyciskającego zsiebie siódme poty na atlasie.Młody kadet został zwolniony z obowiązku pracfizycznych, pozwolono mu – zachęcono wręcz – do korzystania z sali gimnastycznej takczęsto, jak tylko miał ochotę.–Ile mamy czasu? – Lon spytał porucznika, kiedy obydwaj przebierali się w szatni wspodenki i trampki.–Ty masz tyle czasu, ile chcesz.Zostaw sobie tylko parę minut na prysznic przedkolacją – odpowiedział Arlan.– Ja muszę wyjść stąd o 1600.Zebranie sztabu.Rozdzielili się zaraz po przekroczeniu progu.Taiters poszedł prosto do workówtreningowych.Swego czasu był mistrzem korpusu w swojej wadze.Lon zaczął od kilkućwiczeń rozciągających, po czym ruszył biegiem po bieżni wytyczonej na obwodzie hali.Biegał na długie dystanse zarówno na studiach, jak i w Springs.Wygrał pokaźną liczbębiegów; rzadko plasował się poza podium – mimo to nigdy – nieważne, jak bardzowypruwał sobie żyły – nie udało mu się zbliżyć do rekordowego czasu.Nadal się forsował, ale czasy jego świetności powoli zaczynały odchodzić wniepamięć.Podczas gdy na Ziemi rekordy były coraz lepsze, on sam zaczął corazbardziej zostawać w tyle, żeby nie powiedzieć, że zupełnie stanął w miejscu.Niepoddawał się jednak.I nie zamierzał.„Jeden naprawdę dobry bieg” – pomyślał, włączając stoper na ręcznym zegarku.–„Nie ma znaczenia, czy ktokolwiek się o nim dowie.Zadowolę się jednym dobrymbiegiem”.Mimo że z sali korzystał jeszcze z tuzin mężczyzn, Lon miał tor tylko dlasiebie.Inni ćwiczący czekali, aż przebiegnie, zanim przechodzili przez bieżnię.Biegaczzawsze miał pierwszeństwo.Lon dobił do swojej najlepszej formy, oddychając głęboko iskupiając wzrok na możliwie najodleglejszym punkcie przed sobą, zawężając granicepostrzeganego świata.Bieg był wszystkim, co istniało, jedyną rzeczą, jaka się liczyła.Bieżnia była krótka.Siedem długości równało się jednej mili.Odległości zaznaczono naścianie i na podłodze.Lon nieświadomie liczył okrążenia.Mijając kolejną wymalowaną milę, zerknął na zegarek – zanim zaczął zwalniać.–Cholera – mruknął.Nie zszedł nawet do czterech minut.– O wiele za wolno.–Położył dłonie na biodrach, przechodząc w trucht na ostatnie pół okrążenia.Przez pięćminut ćwiczył na obręczach mięśnie ramion i górnej części ciała, po czym przeszedł naurządzenie, które pozwalało mu przenosić wagę ciężarków raz na ręce, raz na nogi.Zanim wstał od sprzętu, trzęsły mu się i górne, i dolne kończyny.Cały spływał potem,kwalifikował się już do długiego odpoczynku.A mimo to nie odpuścił sobie.Zmusił się jeszcze do paru chwil lżejszych ćwiczeń,żeby nieco ochłonąć i ruszył w kierunku pływalni.Zatrzymując się jedynie, żebyściągnąć buty i skarpetki, skoczył do basenu, z radością witając szok wywołany chłodemwody [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates