[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Powtarzano jej w kółko, ostrzegano po wielekroć, że las jest niebezpieczny, pełen dzikich zwierząt, jak wilki i kuguary, chociaż nigdy nie słyszała o żadnym wypadku ze zwierzętami w tej okolicy.Nad jeziorem Clear kilka lat temu głodny lew górski zaatakował i okaleczył trzyletnią dziewczynkę, a w pobliżu jeziora Berryessa doszło do trzech incydentów z niedźwiedziami, które wystraszyły obozowiczów.Ale chociaż często widziała weekendowych turystów wędrujących ścieżkami, które prowadziły w głąb lasu, nigdy nie czytała ani nie słyszała o żadnych zwierzętach atakujących ludzi w tej okolicy.Jej matki widocznie wprowadziły tę zasadę z powodu ojca.Taki kategoryczny i z pozoru arbitralny zakaz powinien tylko ją nakłonić, żeby wykradła się do lasu przy pierwszej sposobności.Wiedziała, że większość jej znajomych dokładnie tak by postąpiła.Ale te lasy z niewiadomego powodu budziły w niej instynktowny lęk,niemający żadnego związku z ostrzeżeniami wszystkich matek.Za każdym razem, kiedy spoglądała przez ogrodzenie z drutu kolczastego na tyłach posiadłości w stronę linii drzew po drugiej stronie łąki, jeżyły jej się włosy na karku i gęsia skórka występowała na ramionach.Teraz też dostała gęsiej skórki.Odsunęła od siebie te myśli i biegiem pokonała ostatni odcinek podjazdu.Przeskakując po dwa stopnie naraz, wpadła na ganek, pomiędzy wysokie doryckie kolumny zdobiące front domu.Pchnęła ciężkie podwójne drzwi, weszła do wysokiego holu, minęła schody i skręciła do kuchni.–Wróciłam! – oznajmiła.Rzuciła książki na pieniek rzeźnicki, otworzyła lodówkę i wyjęła puszkę V8.Matka Felice wyszła ze spiżarni, wycierając ręce w fartuch.Wyglądała na zmęczoną i mizerną, ciemne kręgi pod oczami rysowały się wyraźniej niż zwykle.–Jak było? – zapytała.– Jak tam pierwszy dzień?Penelope uśmiechnęła się.–Dobrze, mamo.–Tylko dobrze? Nie cudownie, spektakularnie, niewiarygodnie wspaniale?–Czego się spodziewałaś? To tylko pierwszy dzień.–Jak tam nauczyciele?–Jeszcze nie wiem.Trudno powiedzieć, dopóki nie minął pierwszy tydzień.– Wyjrzała przez okno na bliźniacze budynki wytwórni win.– Gdzie są wszyscy?Matka Felice wzruszyła ramionami.–Pora wytłaczania.No wiesz.Dużo roboty.Penelope kiwnęła głową, wdzięczna, że pozostałe matki na nią nie czekały.Powiedziała matkom, że w tym roku jest w ostatniej klasie, że jest prawie dorosła, prosiła, żeby chociaż raz nie robiły wielkiego szumu wokół szkoły, więc widocznie jej posłuchały.–Masz już jakichś nowych przyjaciół? – zagadnęła matka, myjąc ręce w zlewie.–Widziałam Vellę, Lianne i Jennifer.–Pytałam o nowych przyjaciół.Penelope poczerwieniała.Dokończyła V8 i wrzuciła pustą puszkę do kosza na śmieci obok kuchenki.–Wiem, o co ci chodzi, więc nie, jeszcze nie poznałam żadnych chłopaków.Pewnie nie będę miała randki w tym tygodniu, okay? Boże, to dopiero pierwszy dzień.Czego się spodziewałaś?–Nie chciałam…Penelope westchnęła.–Wiem – ucięła.– Ale nie martw się.Bal maturalny jest dopiero za osiem miesięcy.–Nie w tym rzecz, tylko…–Tylko co?Matka próbowała się lekko roześmiać, ale jej śmiech zabrzmiał głucho i sztucznie.–Nieważne.Pogadamy o tym kiedy indziej.–Okay.– Znowu wyjrzała przez okno, zadowolona, że nie widać ani śladu innych matek.– W razie czego będę w ogrodzie.–Nie masz lekcji do odrobienia?–Mamo, to pierwszy dzień.Ile razy mam ci powtarzać? Nikt nie ma pracy domowej w pierwszym dniu.Ani nawet w pierwszym tygodniu.–My mieliśmy.–Czasy się zmieniły.Penelope chwyciła jabłko z misy na blacie i podniosła książki.Ruszyła w stronę schodów, żeby zanieść książki do swojej sypialni, ale zatrzymał ją głos matki.–Nawet nie zajrzysz do innych matek?Penelope odwróciła się i oblizała wargi.–Wolałabym później – przyznała.–To twój pierwszy dzień w szkole.Chciałyby wiedzieć, co się działo.Troszczą się o ciebie.– Położyła rękę na ramieniu dziewczyny.– Wszystkie się troszczymy.–Tak – mruknęła Penelope.Matka szturchnęła ją żartobliwie w ramię.–Przestań.– Uśmiechnęła się do córki.– Chodź.Matka Margeaux, jak zwykle ubrana całkowicie na czarno, siedziała za potężnym biurkiem w swoim gabinecie i sztorcowała kogoś przez telefon.Krótkim skinieniem głowy przywitała Penelope i matkę Felice, po czym kontynuowała swoją diatrybę.–Oczekuję – mówiła równym, twardym głosem – że będzie pan odpowiednio wykonywał funkcje, do których wypełniania został pan zatrudniony.Jeśli to zbyt uciążliwe, nasza firma znajdzie skuteczniejsze i wydajniejsze metody dostarczania naszego produktu.Czy wyrażam się jasno?Matka Felice usiadła na ciemnej skórzanej kanapie pod ścianą i kiwnęła na Penelope, żeby zrobiła to samo.Penelope pokręciła głową i dalej stała.Matka Margeaux przerwała połączenie, spokojnie i starannie odłożyła słuchawkę, podniosła wzrok na Penelope i uśmiechnęła się zaciśniętymi ustami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates