[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Od tego momentu dyskusja zaczęła toczyć się w dość dowolny a złośliwy sposób wokół tematów takich jak: wygląd zewnętrzny pracownicy lotniska, jej cechy osobowe, teorie na temat jej przodków, spekulacje na temat niespodzianek, jakie może kryć w sobie przyszłość dziewczyny oraz linii lotniczych, dla których pracowała, aż w końcu rozświetliła się nadzieją przy szczęśliwym napomknieniu o karcie kredytowej mężczyzny.Nie miał karty kredytowej.Dyskusja rozgorzała na nowo, tym razem o czekach i o tym, dlaczego linie ich nie przyjmują.Kate obrzuciła długim, morderczym spojrzeniem swój zegarek.–Przepraszam bardzo – odezwała się, przerywając te pertraktacje.– Czy to jeszcze długo potrwa? Muszę złapać samolot do Oslo.–Obsługuję teraz tego pana – odrzekła pracownica.– Zajmę się panią dosłownie za sekundę.Kate skinęła głową i uprzejmie poczekała, aż upłynie dosłownie jedna sekunda.–Chodzi o to, że samolot zaraz startuje – odezwała się ponownie.– Mamtylko jedną torbę, mam bilet i rezerwację.Nie zajmę pani więcej niż trzydzieścisekund.Przykro mi, że się wtrącam, ale będzie mi jeszcze bardziej przykro, kiedyspóźnię się na samolot z powodu głupich trzydziestu sekund.I to właśnie będzieprawdziwe trzydzieści sekund, a nie trzydzieści „dosłownie sekund”, które mogąpotrwać nawet całą noc.Urzędniczka odwróciła się do Kate w pełnym blasku błyszczyka do ust, lecz zanim zdołała cokolwiek powiedzieć, postawny jasnowłosy mężczyzna także się odwrócił, a jego twarz wzbudziła w Kate lekki niepokój.–Ja też – odezwał się powolnym, rozzłoszczonym, nordyckim głosem –chciałbym lecieć do Oslo.Kate wytrzeszczyła na niego oczy.Wyglądał na tym lotnisku jak nie na swoim miejscu, a raczej to lotnisko wyglądało przy nim jakoś nie na miejscu.–No cóż – odparła.– W tym stanie rzeczy żadnemu z nas się to nie uda.Czy nie dałoby się tego wszystkiego jakoś rozwiązać? W czym problem?Pracownica linii lotniczych obrzuciła ją czarującym, martwym uśmiechem i odpowiedziała:–Nasze linie lotnicze z zasady nie przyjmują czeków.–Ale ja przyjmuję – oznajmiła Kate, trzaskając o blat swoją kartą kredytową.– Proszę potrącić za bilet tego pana, a ja przyjmę od niego czek.OK? – rzuciła w stronę postawnego mężczyzny, który zaskoczony przyglądał jej się uważnie.Wielkie, błękitne oczy sprawiały wrażenie, jakby w swoim czasie na-oglądały się lodowców.Były nadzwyczaj aroganckie.7–OK? – powtórzyła Kate żwawo.– Nazywam się Kate Schechter.Dwarazy ce, dwa ha, dwa e, plus jedno te, jedno er i jedno es.Jeśli któregoś nie zabraknie, w banku nie będą się czepiać kolejności.Chyba sami jej nie znają.Mężczyzna wolno skłonił ku niej głowę w niezbyt zgrabnym ukłonie uznania.Podziękował za dobre serce, uprzejmość i jeszcze jakieś norweskie słowo, które jej umknęło, oświadczył, że już od dawna nie spotkało go nic równie miłego, że jest kobietą wielkiego ducha i jeszcze jedno norweskie słowo oraz że jest jej zobowiązany.Dodał też, po namyśle, że nie ma książeczki czekowej.–Dobra! – oświadczyła Kate, zdecydowana, że nie da się zepchnąć z raz obranego kursu.Wyłowiła z torebki skrawek papieru, sięgnęła po leżący na ladzie długopis, nabazgrała coś i wcisnęła mężczyźnie papier do ręki.–To mój adres – powiedziała.– Proszę mi przysłać pieniądze.Jeśli będzie trzeba, niech pan zastawi swój kożuch.I niech mi pan je wyśle.OK? Zaryzykuję i zaufam panu.Mężczyzna wziął od niej kartkę, niesłychanie powoli przeczytał, poskładał z wyszukaną troskliwością i włożył do kieszeni kożucha.Jeszcze raz leciutko się skłonił.Kate nagle zdała sobie sprawę, że urzędniczka czeka na swój długopis, żeby wypełnić blankiet karty kredytowej.Poirytowana, pchnęła ku niej długopis, wręczyła własny bilet i zmusiła się do lodowatego spokoju.Przez głośniki zapowiedziano odlot samolotu do Oslo.–Proszę o paszporty – rzekła niespiesznie urzędniczka.Kate wręczyła jej swój, a mężczyzna oświadczył, że paszportu nie ma.–Co takiego?! – wykrzyknęła Kate, urzędniczka zaś po prostu znieruchomiała i wpatrywała się niemo w nie określony bliżej punkt czekając, aż ktoś innyzrobi pierwszy ruch.To nie był jej problem.Mężczyzna powtórzył ze złością, że nie ma paszportu.Wykrzyczał to i rąbnął pięścią o blat tak mocno, że spowodował w nim lekkie wgięcie.Kate wzięła swój bilet, paszport, kartę kredytową, po czym zarzuciła torbę na ramię.–Ja wysiadam – oznajmiła i oddaliła się.Czuła, że zrobiła co w ludzkiejmocy, żeby złapać ten samolot, ale najwyraźniej nie było jej pisane.Wyśle wiadomość do Jean-Philippe’a, że nie może być w Oslo – wiadomość, którą pewniezatkną w drzwiach tuż obok kartki od niego, wyjaśniającej, dlaczego on także niemoże tam być.Po raz pierwszy oboje będą tak samo nieobecni.A na razie musi trochę ochłonąć.Wyruszyła na poszukiwanie najpierw gazety, a następnie filiżanki kawy, lecz ponieważ podążyła za właściwymi strzałkami, nie zdołała odszukać ani jednego, ani drugiego.Później nie była w stanie znaleźć sprawnego telefonu, przez który mogłaby nadać swoją wiadomość, więc postanowiła dać sobie spokój z lotniskiem.Po prostu wydostań się stąd, powiedziała sobie, złap taksówkę i jedź do domu [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates