[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dla dzisiejszych ciotek Ad miejsce wybiera się z wielką starannością, nie jak dla prze-ciętnej staruszki, która cierpiąc na artretyzm czy reumatyzm, mogłaby spaść ze scho-dów, albo która ma chroniczny bronchit, czy też po prostu kłóci się z sąsiadami i wy-myśla dostawcom.Tak się nieszczęśliwie składa, że „ciotki Ady” sprawiają znacznie więcej kłopotów niżpodopieczni z drugiego końca skali wiekowej.Dzieci można umieścić w placówce wy-chowawczej, podrzucić krewnym albo wysłać do odpowiedniej szkoły, gdzie mogą zo-stać także podczas wakacji, zorganizować im wędrówkę na kucykach albo pobyt naobozie.One same rzadko kiedy mają coś przeciwko takiemu załatwieniu sprawy.Co in-nego „ciotki Ady”.Cioteczna babka Tuppence Beresford — Primrose — zawsze spra-wiała kłopoty.Nie sposób było ją zadowolić.Zanim przekroczyła próg zakładu gwaran-tującego serdeczną opiekę i wszelkie wygody dla starszych osób, zasypywała siostrzeni-cę listami, w których wynosiła pod niebiosa zalety tej właśnie placówki, a kiedy już siętam znalazła, nagle przychodziła wiadomość, że starsza pani obraziła się i wyszła bezsłowa.— Coś strasznego.Nie zostanę tam ani minuty dłużej!Tylko w ciągu jednego roku ciotka Primrose zmieniła jedenaście zakładów.Wreszcienapisała, że poznała uroczego młodego człowieka.Naprawdę, jest mi taki oddany! Bardzo młodo stracił matkę i teraz rozpaczliwie potrze-buje kogoś, kto by się nim zajął.Wynajęłam mieszkanie i on niebawem się do mnie sprowa-dza.Taki układ idealnie odpowiada nam obojgu.Jesteśmy pokrewnymi duszami.Nie mu-sisz już nic więcej załatwiać, kochana Prudence, mam zapewnioną przyszłość.Jutro mamsię spotkać z adwokatem, bo koniecznie muszę zabezpieczyć jakoś Mervyna, na wypadek,gdybym odeszła pierwsza.To naturalna kolej rzeczy, chociaż zapewniam cię, że w tej chwi-li tryskam zdrowiem.Tuppence natychmiast wyruszyła na północ (rzecz działa się w Aberdeen), ale poli-cja była na miejscu jeszcze wcześniej.Czarujący Mervyn, którego poszukiwano od pew-nego czasu pod zarzutem wyłudzania pieniędzy, został aresztowany.Ciotka Primrosenajpierw zawrzała oburzeniem i nazwała całą akcję prześladowaniem, ale po wysłucha-niu procesu, podczas którego oskarżonemu zarzucono jeszcze dwadzieścia pięć takichsamych przestępstw, zmuszona była zmienić zdanie o swym protegowanym.— Chyba powinienem pojechać do ciotki Ady, wiesz? Minęło trochę czasu…— Tak sądzę — przyznała Tuppence bez entuzjazmu.— Jak długo tam nie byłeś?— Prawie rok.67— Więcej, ponad rok.— O Boże! — westchnął Tommy.— Jak ten czas leci, aż trudno uwierzyć… A jed-nak masz rację.— Policzył w myśli.— To wstrętne, że się tak zapomniało.Fatalnie sięz tym czuję.— Chyba nie powinieneś.Przecież posyłamy jej różne rzeczy, piszemy listy.— Tak, wiem.Jesteś naprawdę świetna w tych sprawach.Ale mimo wszystko czytasię nieraz o takich przykrych wydarzeniach.— Myślisz o tych okropnych książkach z biblioteki? Los biednych staruszek opisująw nich jako jedno pasmo udręki.Tyle cierpienia…— To chyba prawda.Te historie są przecież wzięte z życia.— No tak, na pewno istnieją takie zakłady i tacy ludzie.Są strasznie nieszczęśliwii bezradni w swym nieszczęściu.Ale co można na to poradzić?— Po prostu trzeba być bardzo ostrożnym.Starannie wybierać placówkę, zgroma-dzić jak najwięcej informacji i upewnić się, czy mają sympatycznego lekarza.— Sam przyznasz, że trudno o kogoś milszego niż doktor Murray.— Tak — z twarzy Tommy’ego zniknął zatroskany wyraz.— Murray to chłop pierw-sza klasa.Uprzejmy, cierpliwy… Gdyby działo się coś złego, na pewno dałby nam znać.— Więc chyba nie ma powodu do niepokoju.Ileż ona ma lat?— Osiemdziesiąt dwa… Nie, raczej osiemdziesiąt trzy.To musi być straszne, kiedyżyje się dłużej niż wszyscy bliscy.— To tylko my tak czujemy.Oni są innego zdania.— Nie wiemy tego na pewno.— Cóż, co do ciotki Ady, można mieć pewność.Nie pamiętasz, z jakim błyskiemw oku opowiadała nam, ilu swoich przyjaciół przeżyła? Na koniec powiedziała: „A jeślichodzi o Amy Morgan, to słyszałam, że nie dają jej więcej niż pół roku.Zawsze powta-rzała, że jestem taka delikatna, a tu proszę! Prawie na pewno ją także przeżyję”.Trium-fowała na samą myśl o tym.— Tak czy inaczej…— Wiem, wiem — przerwała mężowi Tuppence.— Uważasz to za swój obowiązek,więc musisz jechać.— A nie sądzisz, że mam rację?— Niestety, masz absolutną rację.Jadę z tobą — dodała nieco heroicznym tonem.— Nie — zaprotestował Tommy.— Po co miałabyś jechać? To nie twoja ciotka, sampojadę.— Niezupełnie.Ja też lubię cierpieć, więc pocierpimy razem.To będzie okropne dlanas obojga i ani przez chwilę nie wątpię, że dla ciotki także.Ale doskonale rozumiem, żeto jedna z tych powinności, od których się nie ucieknie.— Nie, nie chcę, żebyś jechała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates