[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jak raz znowu baby napotkały Beldonka, tak mu mówią:— Słuchaj no, w twoich latach drugie dziecko to i na zagon pójdzie z sierpem, zajmie garść na równi z setną dziewką, a snopa, choć może nie zwiąże, to go podźwignie.Nie wstyd ci, próżniaku?— Was nie wstyd, że nie wiecie, jak co jest, a ja się będę wstydał?— Cie go , jaki to rak, ze starym by się przekomarzał! Mądrala w języku, a wszystkiego pewnie nie wiesz!.Kiedyś taki, powiedz, bez co słońce w dzień jeno świeci, a miesiąc w nocy?— No, bez to, że słońce jest pan ojciec, miesiączek — pani matka, a te małe gwiazdeczki — ich, dzieciątka; one rosną pomału, a ojcowie im nie chcą oddać gospodarstwa.Pani matka to je czasem jeno w nocy wyprowadza z chałupy, bo jakby je w dzień wyprowadziła, toby z góry zobaczyły, że tutejsi gospodarze dzieciom swoim het oddają grunt a chałupę, i zaraz by się upominały.II.Miał ten Beldonek niecałych osiem lat życia, kiedy go odumarła matka.Zbeczał się strasznie, bo się bardzo oboje kochali z matusią, ale go ludzie ciągle pocieszali:— Nie płakałbyś, a to — nie, matusia twa poszli na tamten świat i patrzą stamtąd na ciebie, czy ci się na tym świecie krzywda jaka nie dzieje.Uspokajał go tak stryk, ujek, stryjna, ujna i inni ludzie.Jakoś żal przeszedł, lecz chłopak nieraz sobie myślał, co matusia jego robi na tamtym świecie, i czasem go okrutna chęć brała, żeby też odwiedzić matusię.Nieraz mu się śniła, chwytał ją za szyję, a kiedy rano wstał, żałował, że się matusinej zapaski lub spódnicy nie czepił i z nią na tamten świat nie poszedł.Z początku w chałupie stryka Matusa było mu niczego, nieźle; raz dostał nawet od stryjny kromkę chleba z miodem, zjadł, aż palce oblizał.On ta nie wiedział, że po pani matce ostały dla niego dwie krowy, cielę, źrebna kobyła, wieprzek, wóz, chałupa, no i grunt.Stryk Matus był opiekunem i w jego chałupie chował się chłopak sierota.Nie wyszło miesiąca od śmierci matusi, a już stryk i stryjna zaczęli zapędzać Beldonka do ciężkiej roboty.Bydła mu pasać nie pozwalano, bo to robił Wojtek, syn stryka.Był na posłudze przy chałupie, przy stodole, w polu, gnój spod bydła wyrzucał.Ale mu się robota nie paliła w rękach, niby to robił — nie robiący.Raz, drugi, dziesiąty zgadał go stryk Matus, a jak nic nie pomogło, to powiedział, co ,,takiego prawie jeno na zarobek do dwora posyłać i za te pieniądze wziąć do chałupy innego jakiego spychacza."To chodził teraz Beldonek do dworu na zarobek, brał za dzień dwanaście groszy od pielenia, dziesięć groszy od kręcenia powróseł, od poganiaczki za pługiem albo od wyrzucki słomy przy maszynie do młócenia.Do rozrzucania gnoju na polu, do sadzenia — to go nawet przyjmować nie chcieli.Robota we dworze była mu najcięższa, bo nie dosyć, że połowy stał ciągle na karku i doganiał, ale jeszcze chłopaki i dziewuchy wyprawiały sobie z niego pośmiewisko.— Był-do-nic, był-do-nic, Beldonek.— Co miało znaczyć, że nazwisko Beldonek- wyraża jakoby człowieka do niczego.Nawet do porachunku w niedzielę rano nie mógł sam przychodzić, tylko stryk z kwitkami chodził do dworu i pieniądze odbierał; a i on, kiedy powrócił, był zły, markotny, gdyż tak polowy jak ekonom mawiali, że:— Takiemu rakowi nie ma za co płacić, bo jego robota łyżki żuru nie warta.Jak zaś poszedł parę razy sam Beldonek do porachunku, to go tarmosili, popychali, drwili — raz mu nawet koszulę rozdarli, a drugi raz czapkę na strzechę rzucili.— Niemrawiec jakiś, dyć on przez zagon nie przelezie, ino się zara potknie lebo przewali — wydziwiali chłopcy.A dziewczęta to nawet śpiewkę ułożyły:Oj, był ci Beldonek, Nikiej mysi ogonek, Kuśtyk, kuśtyk, kuśtyk!.Zmierził sobie chłopak to wszystko; robota bo i tak w głowie mu już nie była.Dopiero jak kiedy zobaczył, że przy nim nie ma nikogo, to zaraz dalej gadać z sobą samym coś tak dziwnego, że go ludzie nijak zrozumieć nie mogli; choć kto podsłuchał, to i tak nic nie wyrozumiał, bo całe gadanie było nie do rzeczy.— Jacy niespełna ma w głowie; musi czegosik takiemu koniecznie brakuje — powiadają jedni.A drudzy znowu:— Taki sierota, to się czasem chce na desperaka wykierować [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates