[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chrząknięciem przerwałem wypowiedź sekretarki, po czym odezwałem się surowymgłosem:– Podeślij ją do mnie.– Dobrze.Oczywiście – odpowiedziała.Wstałem z fotela, poprawiłem swój szary, trzyczęściowy garnitur i podszedłem do okna, splatając ręce za plecami.Lubiłem patrzeć na panoramę miasta, gdy byłem pogrążony w problemach.Czułem się wtedy jak pan wszechświata, który posiada władzę nad wszystkim.Zdawałem sobie sprawę z tego, że sam stanowiłem dla siebie kłopot, bo sam sobie go stwarzałem.I tak właśnie było tym razem.Gdybym wcześniej zaczął się przejmować opinią innych, może nie musiałbym niczego zmieniać w swoim zachowaniu.Lubię innymi sterować, a nie być sterowanym przez innych.A teraz na to właśnie wychodziło.Odwróciłem się i ruszyłem z ponurymi myślami w stronę drzwi.Pokażę, że mimo swojej wysokiej posady, w życiu społecznym nie jestem apodyktycznym dupkiem, który wysługuje się pracownikami.Pokażę, że sam mogę wstać z fotela i przywitać się z moim gościem, zamiast posyłać po niego swoją asystentkę.Chociaż w zasadzie zawsze tak robiłem.Nieważne, co było wcześniej, ważne, co będzie później, czy teraz.Może dzięki temu moje obligacje wdrapią się na sam szczyt, a ja będę uważany za najporządniejszego biznesmena świata.Florenco sam mówił mi, że opinia innych dobrze działała na finanse i rozwój firmy.Nie twierdzę, że przez moją surowość zostanę bankrutem, ale za pomocą otwartości byłbym bardziej tolerowany przez innych ludzi.I bardziej tolerowana byłaby moja firma, rzecz jasna.Po małych kroczkach do celu.I pierwszym moim malutkim kroczkiem będzie panna Jesson.Otworzyłem na oścież drzwi, a moje dwie młode asystentki, które jeszcze przed chwilą siedziały przy biurkach, stanęły na baczność.– Proszę pana, właśnie otrzymałam wiadomość z recepcji, że panna Jesson…Uciszyłem ją ręką, nie zatrzymując się i nie spoglądając w ich stronę.Szedłem nadal przed siebie po szerokim, bladożółtym korytarzu.Gdzieniegdzie w kątach postawione były donice z paprotkami, a na ścianach wisiały obrazy przedstawiające martwą naturę, pędzla miejskich malarzy.Oprócz tego, i biurek asystentek, które rozstawione były po jednej i drugiej stronie moich drzwi od gabinetu, reszta holu była pusta.Znajdowała się tam oczywiście czarna skórzana kanapa dla oczekujących na wizytę, ale rzadko była używana, gdyż zazwyczaj goście czekali na nasze spotkanie w poczekalni dwadzieścia dwa piętra niżej.– Sam po nią pójdę – warknąłem.Kątem oka przyuważyłem, że skinęły głową i zasiadły znowu przed komputerami,wracając do swojej pracy.Maszerowałem niespiesznie, aż w końcu skręciłem w lewą stronę korytarza, gdzieznajdowały się windy.Akurat natrafiłem na moment, kiedy drzwi zaczęły się zamykać, a przed nimi przystanęła młoda blondwłosa kobieta, która zaczęła wygładzać swoją fioletową, ołówkową spódnicę.Nie spodziewałem się dziennikarki w takim wieku.Raczej myślałem, że znowu będę rozmawiał z jakimś rozpadającym się już ciałem, albo przynajmniej z zaniedbaną kujonką, której na gwałt potrzebny byłby facet, co by ją rozruszał.Ale nie spodziewałem się takiej blond śliczności, która… Która co? Rozświetliła swoją osobą całe pomieszczenie? Przez którą zaschło mi w gardle i zacząłem się zastanawiać, ile czasu upłynęło od mojej ostatniej nocy z kobietą? Nie, to by było banalne przede wszystkim dlatego, że ta kobieta na pierwszy rzut oka nie wyglądała tak cudownie.Nie była zbyt elegancko ubrana, ani zbyt zadbana.Nie mówię o markowych ciuchach, lecz o dobrze dobranym kroju i kolorystyce.Fioletowa spódniczka i beżowa marynarka? Litości! Do tego miała trochę za jasną cerę, jak na swoją urodę.Włosy były trochę poniszczone i z całą pewnością z miłą chęcią zobaczyłyby się z fryzjerem.Ale… O, diabli.Ta kobieta coś w sobie miała, bo stanąłem jak wryty i bez słowazacząłem się w nią wpatrywać.Jak jakiś głupek.Tymczasem ona ze spuszczoną głową wyglądała na „zawieszoną”.Po chwili zacisnęła pięści i zaczęła nerwowo dygotać.Powstrzymałem chęć, aby podejść do niej i ją uspokoić, przytulając do swej piersi.Cholera, Chris! Przecież dopiero co ją zobaczyłeś! Nawet oficjalnie się nie znacie! Ale czułem, że moje ciało z chęcią by się z nią zapoznało.Zmarszczyłem brwi, przerażony swoim zachowaniem.Kobieta nadal stała jakwmurowana, a jej kłykcie od zaciskania już zbielały.Poczułem lekkie ukłucie w sercu, jakby coś się we mnie obudziło.Jakieś nowe uczucie.Litość? Żal? Smutek? Ciekawość?Tak, to musi być ciekawość.Zawsze byłem ciekawski.I z całą pewnością interesowało mnie to, dlaczego ta kobieta stoi na środku korytarza i dostaje czegoś na kształt ataku paniki.A intuicja mi podpowiadała, że powodem nie było przeprowadzenie ze mną wywiadu.– Wszystko dobrze, proszę pani? – zapytałem, zanim zdałem sobie sprawę z tego, że te słowa wypłynęły z moich ust.ROZDZIAŁ 6Po krótkiej chwili, która ciągnęła się w nieskończoność, pomaszerowaliśmy wąskim korytarzem w stronę jego biura.Musiałam go przekonywać, że po prostu trema mnie wzięła, ale zauważyłam, że mimo skinięcia głowy, nie uwierzył mi.Cóż, był pierwszą osobą, która nie uwierzyła w moje kłamstewka.A propos pana Chrisa Lindaggo, nie podejrzewałam, że ten antypatyczny biznesmenwyjdzie mi na powitanie.Myślałam, że wyśle jakąś ze swych asystentek, które, nawiasem mówiąc, właśnie mijaliśmy.Przywitałam je skinięciem głowy, a mężczyzna zajął się otwieraniem drzwi.Wchodząc do wielkiego gabinetu, raptownie wciągnęłam powietrze [ Pobierz całość w formacie PDF ]

© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates