[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeczytawszy list wręczony mu przez naczelnikowego ordynansa, podniósł do góry zwiędłą, zielonkawą twarz „biurowego szczura” i szepnął słodziuchno:— Dziękujcie, panowie, Bogu i za największe poczytajcie sobie szczęście, że miejscem waszego wygnania wyznaczono wam Kamczatkę, której naczelnik jest najlepszym, najlitościwszym, najdobrotliwszym, najwspaniałomyślniejszym, najtkliwszym, najszczodrzejszym na świecie człowiekiem.Ja go znam dobrze.Ja również jestem szlachcicem i pamiętajcie, że zostałem naznaczony na urząd sekretarza gubernialnego ukazem, osobistym Jej Cesarskiej Mości, Wszech Pani Rosji, Wielkiej Księżny Moskiewskiej, Carowej Kazańskiej i Astrachańskiej, Władczyni Wszech Syberii oraz innych tysiąca imion! Czekam wakansu po Sergjuszu Mikołajewiczu Nowosiłowie, Rzeczywistym Radcy stanu, Sekretarzu gubernialnym, urzędniku ósmej klasy., którego obowiązki tymczasem pełnię.On tu rzadko przychodzi, ale ja w jego imieniu uczynię wszystko, co jest w mej mocy, aby złagodzić wasz los.Posłuchajcie więc przede wszystkiem instrukcji.Wyjął arkusz drukowany z pliku papierów i odczytał głosem nosowym, spoglądając znacząco na wygnańców po każdym okresie:„W dniu uwolnienia z pod straży wygnańcy zaopatrywani są ze składów rządowych W żywność na trzy dni, po upływie których obowiązani są sami myśleć o swojem utrzymaniu.”„Każdy dostaje z kancelarii rządowej muszkiet, grot oszczepu, funt prochu, cztery funty ołowiu, siekierę, kilka nożów, oraz różne narzędzia ciesielskie do zbudowania sobie chałupy.”„Wybór miejsca zamieszkania dowolny, byle nie bliżej jak 7 wiorst od miasta.”„Za otrzymaną broń i narzędzia wygnańcy obowiązani są w tymże roku pobrania wnieść do kasy rządowej 100 rubli futrami.”„Każdy wygnaniec obowiązany jest odrabiać przez jeden dzień w tygodniu wskazaną mu robotę rządową, aż po kres ustanowiony prawem.”„Żaden wygnaniec bez specjalnego pozwolenia naczelnika kraju nie ma prawa oddalać się ze swego mieszkania dłużej jak na dwadzieścia cztery godziny.”„Każdy wygnaniec prócz tego obowiązany jest płacić corocznie podatków do kancelarii miejscowej: sześć skórek sobolich, pięćdziesiąt skórek zajęczych, dwie skórki lisie i dwadzieścia cztery gronostajowe.”— Podpiszcie, że wam czytano!.A tutaj pokwitowanie z odbioru rzeczy!— A gdzież.one? — spytał Panów.— Dostaniecie w magazynie!.Pierwszy Baturin pochylił nad podanym papierem swoją szlachetną, posiwiałą głowę; po nim przystępowali inni koleją.Sudiejkin przyglądał im się z pod oka.— A co?.Nic trudnego!.A zawsze zysk, bo moglibyście i nic nie dostać!.Nieprawda?.Teraz idźcie z kozakiem, on wam drogę pokaże!.Długo czekano przed wielką drewnianą szopą, zanim odszukano magazyniera.Gdy wreszcie, brzęcząc wielkiemi kluczami, otworzył ciężkie wrzeciądze, znaleźli się w półciemnym składzie, gdzie leżały ułożone porządnie na półkach, lub zawieszone na sznurach, slupach i hakach najrozmaitsze przedmioty, zaczynając od butów, ubiorów, różnokolorowych postawów sukna, a kończąc na broni.Było tego na kilkadziesiąt tysięcy rubli.Kozak i magazynier pilnie śledzili za rozglądającymi się po szopie wygnańcami.— Po co macie, panowie, się trudzić!.— zwrócił się do nich grzecznie Beniowski.— Pozwólcie nam samym wybrać, co wskazano.A ponieważ z dobrej broni na pewno upolujemy więcej, słusznie wam się należeć będzie od nas wdzięczność.Nie uchylamy się od niej, owszem, oto jest mały jej zadatek!.— dodał, wsuwając w rękę jednemu i drugiemu srebrnego rubla.Ci podrzucili je z wesołemi minami na dłoni i kiwnęli głowami.— Wybierajcie, jest, dzięki Bogu, z czego!.— A gdzież ryby? — zwrócił się do nich Panow, gdy narzędzia i broń już zostały odłożone na stronę.— Ryby?.Żadnych ryb tutaj nie ma!.— Ależ w pokwitowaniu napisano wyraźnie: dziewięć funtów ryby suszonej na głowę, prowizja na trzy dni!.— Nic o tem nie wiemy.Ryb nie ma!.Trzeba chyba zwrócić się do kancelarii!— Ee!.Co wam tam po rybie!.Na wiosnę będzie jej w rzeczkach tak dużo, że rękami ją chwytać będziecie.— dorzucił magazynowy.— A zresztą, idźcie do Sergjusza Mikołajewicza, może wam da, ale co innym, to on nic nie daje!— Cóż będziemy jeść? — burzył się Panow, lecz przyjaciele ujęli go już pod ręce i, unosząc wydane skarby, opuścili pośpiesznie twierdzę.Za zwodzonym mostem czekała na nich gromadka wczoraj poznanych towarzyszy.Mieli z sobą sanki zaprzężone w sześć psów; położono na nich rzeczy nowoprzybyłych i, wesoło gwarząc, ruszyli wszyscy za miasto do wsi wygnańczej.IV
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
© 2009 Każdy czyn dokonany w gniewie jest skazany na klęskę - Ceske - Sjezdovky .cz. Design downloaded from free website templates